27 lat, 3 gole w całej karierze. Zarobi w Legii 1,5 miliona.

Krzysztof Ostrowski, pomocnik Śląska Wrocław, podpisał trzyletni kontrakt z warszawską Legią, ale przejdzie do tego klubu dopiero od nowego sezonu. Tak się zastanawiamy – rzeczywiście taki dobry? Facet ma 27 lat, czyli specjalnie perspektywniczy nie jest, zagrał w całej karierze 16 meczów w ekstraklasie, bo nikt nigdy tego specjalnego błysku w nim nie dostrzegł. Teraz jedna dobra runda wystarczyła, by zagwarantować sobie zarobki w wysokości 40 tysięcy złotych miesięcznie przez trzy lata (do trzydziestki), co daje blisko półtora miliona. Plus premie.
Z niecierpliwością czekamy, aż jego umiejętności zostaną zweryfikowane. Bo bohaterów jednej rundy już w historii naszej ligi było sporo, a Adam Kompała i Arkadiusz Bąk sięgali nawet po koronę króla strzelców, Jarosław Tkocz zbierał bramkarskie laury. Ale też byli tacy, którzy po prostu późno się przebijali, a potem potrafili utrzymać się na szczycie. Weźmy chociażby Radosława Sobolewskiego – jak miał 27 lat, to jeszcze próbowano mu zniszczyć karierę w Płocku. A potem pięknie wypłynął. Dlatego nigdy nic nie wiadomo.

Chociaż jest coś, co nas niepokoi (poza tym, że Legia rzadko dokonuje dobrych wyborów transferowych). Wiecie, ile goli strzelił Ostrowski przez CAŁÄ„ swoją karierę, jeśli doliczymy też drugą ligę?

2002/03 – 29 meczów, 1 gol.
2003/04 – 10 meczów, 0 goli.
2005/06 – 23 mecze, 1 gol.
2006/07 – 10 meczów, 0 goli.
2007/08 – 14 meczów, 0 goli.
2008/09 – 16 meczów, 1 gol.

Trzy gole. Nie za dużo, co? Nawet jak na bocznego pomocnika? Maciej Rybus już ma pięć trafień. Radović w 2,5 roku strzelił 12 bramek, Edson 10 (potrzebował na to ledwie 55 meczów, mimo że jest obrońcą). Kiedyś Adam Fedoruk w wieku 27 lat przechodził do Legii, ale już miał 23 trafienia w ekstraklasie…

Dlatego te trzy gole nie pozwalają nam się pozbyć wrażenia, że tak naprawdę Legia sprowadziła sobie kogoś klasy Ireneusza Kowalskiego. A przynajmniej, że Ostrowskim świata nie podbije. Sądzicie, że się mylimy? Oby. Nawet Mirek Trzeciak zasługuje czasami na to, żeby los się do niego uśmiechnął.

FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT