To jest prawdziwa paranoja – istny profesjonalizm po polsku. Lechia Gdańsk spełniła licencyjny wymóg i zainstalowała podgrzewaną płytę, mimo że z góry wiedziała, iż podgrzewanie nie będzie działać. Tylko pogratulować sprytu i… tupetu. Bez specjalnego zażenowania do oszustwa przyznaje się Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, odpowiedzialny za obiekt, na którym mecze rozgrywa Lechia. Przypomina nam się w tym momencie słynny daszek na Konwiktorskiej, który był jawną kpiną z wymogu posiadania krytej trybuny. Co jeszcze są w stanie wymyślić działacze naszych klubów?
W trójmiejskiej “Gazecie Wyborczej” czytamy tekst na temat meczu Lechia – Piast: “Piłkarze rozpoczęli grę na odśnieżonym boisku, które było jednak śliskie i zmarznięte. System został wyłączony w momencie uruchomienia jupiterów. Okazuje się, że nie mogą działać jednocześnie. – Zapewnienie równoległego działania obu elementów, wiązałoby się z koniecznością budowy nowej trafostacji zasilającej. Jej koszt to blisko milion złotych. Do tego dochodzą dalsze, ogromne koszty, związane z opłatami za moc zamówioną rzędu 785 kW (podgrzewanie murawy) i 825 kW (oświetlenie) oraz opłatami za energię elektryczną – pisze w oświadczeniu MOSiR.”
Rozumiecie to? Jakiś mózg wpadł na to, żeby zbudować system podgrzewania murawy za cztery miliony złotych (bo przepisy nakazały), ale pożałować jednego miliona na trafostację zasilającą (bo o tym w przepisach nic nie było). Teraz – albo jupitery, albo podgrzewanie. Dobrze, że nie było dylematu – albo będziemy mieli piłki, albo bramki. Albo trawę, albo ławki rezerwowych. Albo kibel, albo prysznic…
Powiedzmy sobie szczerze – ktoś z nas robi idiotów. Podgrzewanie murawy instaluje się z myślą o późnej jesieni i zimie. Zarazem wiadomo nie od dziś, że już w listopadzie słońce zachodzi przed 16.00. Z założenia więc podgrzewanie MUSI działać razem z jupiterami. Jak ktoś wymyśla system, w którym jest to niemożliwe, to znaczy, że sam jest kompletnym idiotą, nadającym się co najwyżej do kręcenia waty na molo.
Końcówka cytatu to już kompletna żenada – jak władz Gdańska nie stać na prąd, to niech się zabiorą za zarządzanie ogródkami działkowymi. Naprawdę, poziom amatorki i niekompetencji jest u nas niebywały, na każdym kroku. Ciekawe, co z tym fantem zrobią władze ligi? I ciekawe, jakie kwiatki czekają nas przy okazji Baltic Areny?
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT