“Przegląd Sportowy” obwieścił, że od czasów Leszka Pisza Legia nie miała takiego lidera, jak Maciej Iwański. Czytamy: “Porównania ze wspomnianym Piszem są jak najbardziej na miejscu”.
Może to chochlik drukarski, błąd korekty albo coś w tym stylu, ale wydaje nam się, że to zdanie powinno brzmieć: “Porównania ze wspomnianym Piszem nie są na miejscu”. Z całym szacunkiem dla Iwańskiego – dobrze chłopak gra, momentami bardzo dobrze, ale taki z niego Pisz, jak z Arruabarreny Torres, a z Szałachowskiego Gadocha. Może za pięć lat zasłuży na to, żeby go porównywać z zawodnikiem, który nie tylko uczynił Legię najlepszym zespołem w Polsce, ale jeszcze doprowadził ją do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, a wcześniej półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów. Ale to pogadamy za pięć lat, a nie teraz.
Apelujemy więc o umiar. Nie wystarczy celnie kopnąć w stronę Chinyamy, żeby zostać drugim Piszem. Nie wystarczy strzelić ledwie jednego ligowego gola (z rzutu karnego). Pisz, choć rzutów karnych raczej nie wykonywał, zdobył dla Legii łącznie 62 gole, z czego 45 w lidze. Pomijamy ligę grecką, gdzie potrafił w jednym sezonie zdobyć 14 goli (jako środkowy pomocnik). Asyst nie liczymy, bo kiedy Legia w sezonie zdobywała blisko 100 goli, to mniej więcej 40 z nich było po akcjach lub dośrodkowaniach Pisza ze stałych fragmentów gry. Rzuty wolne? Z 20 bramkami były kapitan Legii jest absolutnym rekordzistą klubu.
Dla odświeżenia pamięci niektórzy mogą sobie obejrzeć te filmiki…
NAJWYŁ»SZE KURSY I BONUS 100 ZŁOTYCH. GAMEBOOKERS: POLECANY BUKMACHER
NAWET 500 DOLARÓW BONUSU! GRAJ W POKERA NA PARTYPOKER.COM