Wójcik: jestem gotów służyć wiedzą i doświadczeniem

Janusz Wójcik, zwany też w pewnych kręgach Januszem W., nie stroni od mediów. Udzielił wywiadu “Super Expressowi”. Okazuje się, że jest jedną z najuczciwszych osób w polskiej piłce i to dlatego po roku 2003 (gdy weszły w życie przepisy antykorupcyjne) tak rzadko dawano mu pracę. – Albo dasz się w nią wciągnąć, albo cię system wypluje i będą cię sekować. Ja w pewnym momencie musiałem wyjechać za granicę, bo nie pasowałem do układu – mówi były selekcjoner reprezentacji Polski. Kto by pomyślał, że na tak prawego szkoleniowca padną teraz jakiekolwiek podejrzenia…

– Jak wyglądał sam moment zatrzymania? Zaskoczyli pana?
– Nigdy wcześniej nie miałem takich doświadczeń, więc zaskoczenie było… Wychodziłem akurat z garażu, kiedy zjawiło się siedmiu policjantów. Nie od razu wiedziałem o co chodzi. Dopiero gdy się przedstawili, padło hasło “Wrocław”. Wtedy zorientowałem się w czym rzecz. Na szczęście wszystko odbywało się w kulturalnej atmosferze. Sprawdzono tylko, czy nie mam przy sobie broni albo innych niebezpiecznych narzędzi. Potem policjanci przystąpili do czynności w domu, a następnie pojechaliśmy do Wrocławia.

– Jak wyglądała noc w areszcie?
– Pierwszą spędziłem z dwoma innymi zatrzymanymi. Ale od razu zaznaczę, że w ogóle nie rozmawialiśmy. Może i poznali, że jestem byłym trenerem kadry, jednak nie byłem w nastroju do piłkarskich wspomnień. A jak mi się spało? No, kiepsko. Zasnąłem dopiero nad ranem. Nie pomogło też to, że tamci dwaj mocno chrapali. Poza tym, wiadomo, jak to jest. Dla lumpa wszystko jedno, czy śpi w areszcie, na dworcu, czy na ławce, ale dla kogoś nieprzyzwyczajonego to jednak szok. I ja też byłem zszokowany.

– Zeznawał pan 13 godzin. Dużo pan opowiedział o sprawach związanych ze Świtem?
– Złożyłem obszerne wyjaśnienia. Nie mogę wam powiedzieć wszystkiego, bo toczy się postępowanie, ale jedno jest pewne: to nie było moje ostatnie spotkanie z prokuratorami z Wrocławia. Jestem gotów na dalszy ciąg wyjaśnień.

– Skoro chce pan wszystko wyjaśnić, to chyba wiele innych osób już może się bać?
– Powiem tak: kiedy mnie zatrzymano, moja rodzina dostała sporo telefonów od przyjaciół, że gotowi są pomóc. Pewnie w środowisku są też jednak tacy, których zatrzymanie Wójcika bardzo ucieszyło. Może nawet zaczęli organizować bankiety, ale ci, którzy mają coś na sumieniu powinni się obawiać. Ja prowadziłem Świt niecałe dwa miesiące. Mój udział w tej całej sprawie jest w porównaniu do innych bardzo niewielki. Na pewno nie boję się, że inni będą mnie groźbami zmuszać do milczenia. O ochronę nie zamierzam występować.

– W sprawie Świtu postawiono panu 11 zarzutów. Ma pan czyste sumienie?
– Odniosłem się do postawionych mi zarzutów bardzo dokładnie, wyjaśniając je obszernie, a nie przyznając się do winy. Nie mam sobie nic… Może powiem inaczej, gdyby moja wina była jednoznaczna, to już bym z Wrocławia nie wrócił. O szczegółach mówić nie mogę, ale jeden przykład: jeden zarzut dotyczy meczu Legia – Świt. Ale my go przegraliśmy 1:3!

– Mogliście jednak próbować go kupić…
– A jeden z panów mógłby spróbować skoczyć bez spadochronu z Pałacu Kultury. Takie same szanse by były. A poza tym Legia to mój ukochany klub

– Tak szczerze: można być w polskiej piłce uczciwym?
– Machina korupcji działa od kilkudziesięciu lat. Albo dasz się w nią wciągnąć, albo cię system wypluje i będą cię sekować. Ja w pewnym momencie musiałem wyjechać za granicę, bo nie pasowałem do układu. Przepisy antykorupcyjne weszły w lipcu 2003 roku. Od tego czasu niewiele razy pracowałem w polskiej piłce…

– Nie boi się pan, że nikt w Polsce nie będzie chciał pana zatrudnić?
– Jestem gotów służyć wiedzą i doświadczeniem. Dalej chcę uprawiać ukochany zawód.

– W razie czego może pan wyjechać za granicę…
– Po zakończeniu sprawy, jeśli tu nie będzie zapotrzebowania na moje usługi, to wyjadę. Przecież muszę pracować.NAJWYŁ»SZE KURSY I BONUS 100 ZŁOTYCH. GAMEBOOKERS: POLECANY BUKMACHER
NAWET 500 DOLARÓW BONUSU! GRAJ W POKERA NA PARTYPOKER.COM

FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT