Polska piłka to nie tylko mafia z Miodowej. To także jej zgniłe lokalne oddziały i wierni baronowie. Na kilka dni przed zjazdem, na który wszyscy czekają, odbył się zjazd lokalny – wybory prezesa Lubelskiego Związku Piłki Nożnej. Zakończyły się w sposób symboliczny. Ponownie na cztery lata wybrany został Marian Rapa, przed laty wysokiej rangi funkcjonariusz SB. Stary esbek był też jedynym kandydatem, więc zdobył 93 głosy na 96 możliwych (trzy osoby się wstrzymały). Naprawdę, porzućcie wszelką nadzieją – nasz futbol na każdym poziomie wpadł w łapy obrzydliwych, godnych pogardy facetów.
Marian Rapa, a raczej major Marian Rapa, gdy skończył swoją esbecką karierę, zajął się piłką nożną. Teraz przedstawił nawet program na najbliższe lata. Składał się on z grubsza z dwóch punktów – pierwszy to budowa ośrodka dla młodzieży w jakimś gimnazjum, a drugi zmiana siedziby związku na wygodniejszą. Zapewne chce krócej dojeżdżać do pracy i mieć lepszy widok z okna.
Podsumowywał też swoją poprzednią kadencję (tę, w trakcie której zdegradowano Górnik Łęczna, a ostatnio zatrzymano kolejne trzy osoby, tym razem z Lublina) słowami: – Mamy poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Wynik finansowy jest dodatni. Od 2002 roku nie podnieśliśmy opłat od klubów. Udało się zrobić dużo w zakresie piłkarstwa młodzieżowego. Powstał zespół inicjatywny w sprawie ośrodka piłkarskiego w Lublinie.
Widzicie co powstało? Przeczytajcie to dokładnie. Nie, nie powstał ośrodek piłkarski. Powstał “zespół inicjatywny”! Czyli kilku panów się spotyka i wpieprzając paluszki opowiada, że fajnie by było coś zbudować. Naprawdę, wielki sukces, majorze!
W jednym esbeku zawiera się cała polska piłka. 30 października na zjazd przyjadą właśnie tacy ludzie jak on i to oni wybiorą następnego prezesa. Wybijcie sobie z głowy, że zależy im na piłce nożnej. Oni po prostu znaleźli sobie kolejne posady, od których się nie odkleją. A to, że zwykli ludzie się ich brzydzą? To dla nich nic nowego, przez ostatnie 40 lat zdążyli do tego przywyknąć.
Prześwietlenie wszystkich delegatów na zjazd byłoby bardzo interesujące. Wiadomo, że z SB współpracował także Janusz Hańderek, do niedawna szef sędziów. Szarą eminencją w związku od lat jest Andrzej Placzyński, który w przeszłości był porucznikiem SB, nosił służbowe nazwisko Kafarski i prowadził agenta między innymi w Watykanie – był nim ojciec Hejmo. Wszyscy tam są siebie warci.
Nic dziwnego, że – zabiegając o głosy różnej maści agentów – Grzegorz Lato na temat lustracji w piłce wygłosił takie stwierdzenie: – Ja co do lustracji mam takie samo zdanie jak biskup Pieronek – zabetonować to na sto lat i potem niech się historycy martwią. Bo tak to się okazuje, że to samo w przypadku Gilowskiej jest manipulacją, a w wypadku kogoś z lewicy – dowodem winy.
I tak jakoś nastrojem nam się to wszystko skojarzyło z tą piosenką… Zwłaszcza ostatnie, powtarzane wielokrotnie zdanie jest wciąż na czasie…
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT