Janusz Wójcik nie chce sypać. Zgodnie z przypuszczeniami tych, którzy go dobrze znają, ma prokuratorów w głębokim poważaniu i nie przyznaje się do żadnych zarzutów. Z tego względu prokurator wystąpił z wnioskiem o trzymiesięczny areszt. Na jego (prokuratora) miejscu modlilibyśmy się, żeby ten wniosek został rozpatrzony pozytywnie, bo jak wyjdzie na wolność i zacznie uruchamiać wszystkie swoje kontakty, to może tak zamieszać, że nie jedna osoba, która maczała palce w jego zatrzymaniu straci pracę. Zwróćcie też uwagę na zdjęcie wykonane w Pałacu Prezydenckim. Nieźle się dobrali, co?
Do tej pory nikt poza “Fryzjerem” nie szedł tak bardzo w zaparte, jak właśnie Wójcik. Dla większości osób wizja spędzenia trzech miesięcy w areszcie była tak przerażająca, że języki od razu się rozwiązywały. – Między Wójcikiem a innymi jest jedna zasadnicza różnica. Wszyscy inni chcieli jak najszybciej widzieć się z rodziną, natomiast “Wujo” rodzinę by sprzedał, a areszt w ogóle go nie przeraża. Najwyżej sobie poleży na łóżku – powiedziała nam jedna z osób, która go świetnie zna.
Prokurator przyznał, że Wójcik formalnie się do niczego nie przyznał, natomiast potwierdził niektóre fakty znane prokurutrze (za tym akurat się nic nie kryje, bo fakty mogły dotyczyć tego, że takie mecze się odbyły, a Wójcik był wówczas trenerem). Dodał też, że łączna wartość łapówek wręczanych przez byłego selekcjonera miała przekroczyć pół miliona złotych. Dużo – jakieś 50 tysięcy złotych za każdy mecz. Obdarowywani mieli być sędziowie i obserwatorzy, a trener miał działać w porozumieniu z “Fryzjerem”.
Czekamy, co przyniesie piątek. Wesoło będzie zwłaszcza wówczas, jeśli JW wyjdzie (nie wykluczamy tego – jako jedyny zatrzymany w aferze korupcyjnej paraduje bez kajdanek). Przypomina nam się historia sprzed lat, jak Wójcik dzwonił do jednej z redakcji, żeby sprostować jakieś rzekome kłamstwo na swój temat. I do kierownika działu sportowego mówił tak: – Misiu, jak ty tego nie zrobisz, to ciebie nie ma. Ale nie, że ciebie w redakcji nie ma. Nie… Ciebie w ogóle kurwa nie ma!
FOT. W. Sierakowski FOTO SPORT