Można byłoby napisać, że to jakieś kompletne pomieszanie z poplątaniem, ale trzeba użyć słów ostrzejszych, takich jakich w tej sytuacji użyłby Jan Tomaszewski – to zwykłe skurwysyństwo. Jak to możliwe, że sędzia, któremu prokurator stawia cztery zarzuty korupcyjne, wraca jak gdyby nigdy nic do ekstraklasy? Sprawa jeszcze się nie zakończyła, sąd nie rozstrzygnął, czy jest winny, czy nie, ale chociaż dla zachowania POZORÓW walki z korupcją PZPN powinien takich ludzi odsuwać. Ale nie – zarząd związku podjął decyzję, aby przywrócić Marka Mikołajewskiego.
Już sam fakt, że zarząd PZPN zajmuje się tym, żeby przywrócić sędziego do ligi wydaje nam się dziwny – od kiedy to najważniejszy organ zarządzający polskim futbolem skupia się na tym, kto poprowadzi mecze ligowe? Ale jakże to wymowne – ten właśnie zarząd nigdy nikogo podejrzanego o przestępstwa nie odsunął od futbolu, za to już wielu osobom uratował skórę. Jak tu nie wierzyć, że ręka rękę myje, a uczciwych nie ma, tylko są jeszcze niezłapani?
Niestety, polską piłką rządzi wspierająca się klika, sitwa. W związku siedzą byli sędziowie i trenerzy, którzy przez lata kręcili futbolem. W ich łaski mogą wkupić się – takie są realia – tylko ostatnie mendy. To przestępcze towarzystwo wzajemnej adoracji ma za nic wszystkie normy społeczne, wszystkie zasady. Mało tego – ci ludzie nie mają nawet elementarnego poczucia wstydu. Czują się pod każdym względem bezkarni.
Przywrócenie Mikołajewskiego to kolejny dowód na krańcową DEGRENGOLADĘ tego środowiska. Naprawdę, nie interesuje nas, czy na dziś w świetle prawa ten człowiek jest winny, czy też ma tylko postawione zarzuty. Antoni Fijarczyk też na dziś nie został skazany, a przecież uznać można – w przypływie wyrozumiałości – że wożenie 100 tysięcy złotych w kole zapasowym to nic szczególnego.
Nie tak dawno, gdy do pracy trenerskiej wrócił Dariusz Wdowczyk, rzecznik PZPN Zbigniew Koźmiński apelował, by dać mu spokój, bo “z czegoś przecież musi żyć”. Teraz najwidoczniej z czegoś musi żyć Mikołajewski. Zupełnie jakby nie mógł zostać listonoszem czy sprzedawcą szprotek. Trwa rozdawnictwo posad – tych mniej lub bardziej intratnych – swoim ludziom. A arbiter z Ciechanowa do tej szajki bez wątpienia należy – już jego ojciec był sędzią i kolegą Michała Listkiewicza. Mało tego – pan Marek, mimo że arbitrem jest beznadziejnym, został przepchnięty na arbitra międzynarodowego. I nikomu nie przeszkadzały na przykład takie artykuły prasowe, jak ten z “Ł»ycia Warszawy”: “Jak został sędzią międzynarodowym to krew mnie zalała. Przecież on był jednym z tych, którym zapłaciliśmy za wydrukowanie naszych meczów w IV lidze – mówi Marek Bryński, były piłkarz Orkana Sochaczew. (…) – Kupiliśmy trzy najtrudniejsze spotkania wyjazdowe. Nawet pamiętam, gdzie przekazywaliśmy pieniądze za pierwsze spotkanie. Po meczu zatrzymaliśmy się naszym autokarem pod takim małym barem pod Kłodawą. Sędziowie już czekali. Cała trójka siedziała w środku. Wśród nich Mikołajewski – relacjonuje Artur Wróblewski”. Dodajmy, że w przeciwieństwie do arbitra, ci piłkarze poddali się badaniu na wykrywaczu kłamstw. Ale kto w PZPN by się tym przejmował?
Przykład zawodowej solidarności mieliśmy po zatrzymaniu Mikołajewskiego. Jego kolega po fachu, Grzegorz Gilewski, skarżył się, że… powinno się zatrzymywać sędziów w przyjemniejszy dla nich sposób. – Sędziowie to nie są złodzieje, kryminaliści. Można to było rozegrać w bardziej cywilizowany sposób. Marek z pewnością stawiłby się na przesłuchanie w prokuraturze, gdyby dostał takie wezwanie. A tak urządzono znów pewien spektakl, wystraszono żonę i dwójkę małych dzieci, pukając do drzwi państwa M. o 6 nad ranem – mówił. Niezłe, co?
Dodajmy, że kolejną osobą, nad którą bossowie PZPN roztoczyli opiekę jest Henryk Klocek, działacz z Trójmiasta – mimo że kolejne osoby pogrążają go w zeznaniach, on nadal jest jednym z tych, którzy w polskiej piłce rozdają karty. O młodym Engelu, zabierającym głos na zjazdach szkoleniowców, nie wspominamy…
PS. I jeszcze ciekawostka – Piotr Świerczewski za nazwanie Marka Mikoławskiego “dupą” (“to dupa, nie sędzia”) dostał pięć tysięcy złotych kary. Po zatrzymaniu arbira pieniędzy mu nie zwrócono. Natomiast samemu “sędziemu dupie” nigdy nie spadł włos z głowy.
WYSYŁAJ KODY Z BUTELEK I PUSZEK WARKI.
Wygraj wyjazdy na mecze najbardziej uznanych klubów Europy.
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT