Reklama

2008 – rok polskiej klęski. Co dalej z kadrą Beenhakkera?

redakcja

Autor:redakcja

16 października 2008, 14:54 • 3 min czytania 0 komentarzy

Nie ma się co czarować – nikt nigdy nie będzie wspominał roku 2008 jako dobrego dla polskiej reprezentacji. Mało tego, był to chyba jeden z najgorszych okresów kadry w ostatnich latach. Na piętnaście rozegranych meczów wygraliśmy sześć, ale ta statystyka jest mocno myląca – aż cztery z tych zwycięstw to były tylko mecze towarzyskie (w dodatku trzy z bardzo słabymi rywalami), jedno o punkty – z San Marino. Wychodzi więc na to, że przez cały rok zanotowaliśmy jedno udane, istotne spotkanie – z Czechami na Stadionie Śląskim, kilka dni temu…
11 października to był chyba jedyny moment w tym roku, gdy reprezentacja przyniosła wszystkim radość. Przez pozostałe dni jej występy tylko frustrowały, irytowały, wkurzały. A że mecz ze Słowacją był ostatnim o punkty w tym roku, można pokusić się o małe podsumowanie statystyczne…

Rywale, których w tym roku ograliśmy:

Czechy
Finlandia
Albania
San Marino
Estonia

Remisy:

Macedonia
Dania
Austria
Słowenia

Porażki:

USA
Niemcy
Chorwacja
Ukraina
Słowacja

2008 – rok polskiej klęski. Co dalej z kadrą Beenhakkera?

Jak oceniacie ten bilans? Nam nasuwa się jedno słowo – KLĘSKA. Z meczów “o coś” wygraliśmy dwa (w tym z San Marino), nie wygraliśmy – pięciu. Kompletnie zawalone zostało Euro 2008, kiedy patrząc na grę naszej drużyny chciało się po prostu płakać. Początek eliminacji mistrzostw świata też nie jest imponujący – tu jednak można się pocieszać, że wygląda na to, iż naszą grupę wygra po prostu jakaś słaba drużyna (mocnych chyba nie ma). I wciąż nie jest wykluczone, że tym słabym zespołem, do którego uśmiechnie się szczęście, będziemy właśnie my.

Przez cały rok dziwiliśmy się decyzjom Leo Beenhakkera. W tym roku w naszej kadrze aż osiem razy zagrał Tomasz Zahorski, także osiem – Marek Saganowski (łącznie w szesnastu meczach strzelili jednego gola, w sparingu z Estonią), cztery razy Michał Pazdan, sześć razy Adam Kokoszka czy Mariusz Jop. Dla porównania także sześć meczów, ale w sumie zaliczyła trójka: Paweł Brożek, Ireneusz Jeleń i Artur Wichniarek.

Nie twierdzimy, że wszystkie porażki były winą Leo, ale ten rok był zapewne jednym z najgorszym w jego karierze. Popełniał bardzo dużo błędów (pamiętacie jak kompletowaliśmy listę pytań do niego, zawierających jego błędy?), a dobre decyzje podejmował z rzadka i raczej przypadkiem – jak choćby tę z Brożkiem. Nie zrobił nic, co pozwalałoby sądzić, iż wnioski z porażki na Euro 2008 zostały wyciągnięte, nie przedstawił żadnego planu odbudowy polskiego futbolu (o czym mówił na konferencjach prasowych w Austrii). Szczerze? Przebimbał ten rok, notując przy okazji kilka fatalnych wyników. Dodajmy, że w tym czasie też się zmienił – stracił klasę, coraz częściej łapany był na kłamstwach i kłamstewkach, udzielał mało kulturalnych wywiadów (fucking Jeleń, fucking Wichniarek). Gdzieś uleciał ten jego styl, którym początkowo ujmował Polaków. Zepsuła się atmosfera wokół i wewnątrz samej kadry. Mieliśmy skandal lwowski, ale i skandal przy Euro (sprawa Kuszczaka, wywiad Dziekanowskiego), mieliśmy dziwne wydatki (milion dolarów premii dla Beenhakkera, gigantyczne zarobki fizjologa Mike’a Lindemanna). Jest co wspominać.

Jak już pisaliśmy – awans do MŚ wciąż jest jednak możliwy. Jeśli udałoby się wygrać grupę, to znaczy, że Polska idzie znanym sobie cyklem – rok nieparzysty udany, rok parzysty (wielka impreza) – katastrofalny. I coś nam się zdaje, że jeśli w 2009 roku będzie dobrze, to w 2010 – znów tragicznie.

Reklama

A jak wy postrzegacie te ostatnie miesiące? I jakie macie nadzieje przed 2009 rokiem?

WYSYŁAJ KODY Z BUTELEK I PUSZEK WARKI.
Wygraj wyjazdy na mecze najbardziej uznanych klubów Europy.

FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...