Na kogo najbardziej liczymy w meczu z Czechami? Oczywiście na Jakuba Błaszczykowskiego. W “Fakcie” zamieszczono wywiad z pomocnikiem Borussii Dortmund. Choć może słowo “pomocnik” nie jest już aktualne. – W ostatnim meczu Borussii połówkę grałem jako napastnik, a drugą jako prawy pomocnik. W ogóle tylko na bramce jeszcze nie stałem – mówi Błaszczykowski. Fakt: Szczerze mówiąc bez pana słabo wyglądałaby ta reprezentacja, a przynajmniej jej ofensywa.
Jakub Błaszczykowski: Bez przesady. Cudotwórcą nie jestem, choć rzeczywiście na formę nie mogę narzekać. Ale jestem zmęczony, naprawdę. Mecze reprezentacji, Pucharu Niemiec, Pucharu UEFA no i oczywiście Bundesliga. Gram w tej rundzie praktycznie co trzy dni.
Jakub Błaszczykowski zmęczony? To chyba niemożliwe. Słynie pan z końskiego zdrowia.
Ale i mnie można zajeździć. Każdy jest do zdarcia, niestety. W meczu z Hannowerem po przerwie miałem tak napięte mięśnie dwugłowe, że myślałem, że mi wystrzelą! Oj, będzie ciężko, pomyślałem. Ale dałem radę, choć obawiałem się, by w jakimś momencie nogi – jak to się mówi – nie odmówiły posłuszeństwa.
Był pan pewny, że mecze z Czechami i Słowacją odbędą się?
– Odpowiem dyplomatycznie. W ogóle nie interesowałem się tym zamieszaniem. To nie moja sprawa. Nie zawracałem sobie tym głowy i nawet nie wiem o co się tam kłócili. Ja jestem od grania. Koniec kropka. Mniej dyplomatycznie nie będę mówić…
Warunkiem, by pozostać w grze o mistrzostwa świata w RPA są cztery punkty w dwóch najbliższych meczach.
– Nie lubię takiego gadania. Już mieliśmy przecież tak zwany warunek zdobycia sześciu punktów w meczach ze Słowenią i San Marino. A mamy cztery punkty. Trzeba grać w każdym meczu o zwycięstwo, a nie zastanawiać się i kalkulować. Trzeba spokojnie przygotować się do meczu z Czechami. Trener Beenhakker pewnie wymyśli jakąś taktykę jak ich zaskoczyć. Na razie nasza sytuacja w grupie nie jest ani różowa ani… tragiczna.
Sporym kłopotem w naszej reprezentacji jest atak. Może pan by w nim zagrał? Mówię poważnie. W końcu w Borussii jest pan obecnie napastnikiem.
– W ostatnim meczu Borussii połówkę grałem jako napastnik, a drugą jako prawy pomocnik. W ogóle tylko na bramce jeszcze nie stałem. Bo przecież w poprzednim sezonie występowałem też na prawej obronie. Uważam, że dobry piłkarz poradzi sobie na każdej pozycji, dostosuje się do niej. Uniwersalność zawodników zawsze zresztą była w cenie. Ale nie sądzę, by w meczu z Czechami była potrzeba, bym wystąpił w ataku, choć nieźle czuje się na tej pozycji.
Czy Czesi to piekielnie silny przeciwnik?
– Na pewno mocny zespół z super piłkarzami grającymi w kapitalnych klubach. Nie pamiętam nawet czy oglądałem jakiś ich mecz, bo w ogóle nie mam czasu. Jak wspomniałem, co trzy dni gramy mecze, a jak mam wolny czas to nie oglądam piłki. A poza tym, co zmieni rozmowa o Czechach jacy to oni mocni i tak dalej. Koniec końców trzeba będzie wyjść i walczyć. Na bieżąco to śledzę wyniki… mojej rodziny. W miniony weekend wszyscy zremisowali. My z Hannowerem, Górnik Zabrze wujka Jurka Brzęczka z Wisłą Kraków, a Olimpia Truskolasy, gdzie gra mój brat Dawid też miała remis. Trzeba będzie w następnej kolejce poprawić to zwycięstwami (śmiech).
Nadal korzysta pan z rad wujka Jurka?
Jasne, jak jest tylko okazja.
Zdarza się, że dostaje pan ochrzan?
Nie raz, nie dwa (śmiech)