Reklama

Krzysztof Król wciąż szuka piątej klepki. Znajdzie?

redakcja

Autor:redakcja

22 września 2008, 15:26 • 2 min czytania 0 komentarzy

Pamiętacie jak pisaliśmy kiedyś o Krzysztofie Królu – chodzącym gejzerze wody sodowej? Pokłady sodówki są w nim tak wielkie, że mogłyby starczyć na całe roczne zapotrzebowanie grupy Ł»ywiec Zdrój. Odkąd wsławił się skrytykowaniem hiszpańskiego futbolu oraz ogłosił, że w Newcastle United miałby pewne miejsce w podstawowej jedenastce (dokładny cytat: „W Hiszpanii zawodnicy za długo bawią się piłką. Poza tym w Newcastle miałbym pewne miejsce w składzie”) już nic nas w jego wypadku nie zaskoczy. Nawet to, co naopowiadał po meczu Jagiellonia – Wisła.
Ł»eby przeniknąć psychikę tego chłopca, warto najpierw rzucić na nasz poprzedni tekst o nim – „Zarozumialec numer jeden podbijanie świata zacznie od Białegostoku”. Rzut oka na wywiady z nim i od razu wiadomo, że musiał w dzieciństwie (o ile ten okres w jego życiu już się zakończył) nieźle wyrżnąć w słupek.

Krzysztof Król wciąż szuka piątej klepki. Znajdzie?

Tym razem stwierdził (za interia.pl): – Jakie mogą być wrażenia po meczu, w którym sędzia daje czerwoną kartkę z kapelusza, a gdy Cleber zagrywa ręką w polu karnym, nie daje nam jedenastki? Wiadomo, przyjeżdża Wisła, która przegrała dwa mecze z rzędu, więc muszą pomóc sędziowie. Gramy lepszy mecz, oni oddają dwa strzały i zdobywają dwie bramki. Pierwszą bramkę zdobyli po naszym błędzie, gdzie nikt nie doskoczył do zawodnika na „szesnastce”. Druga bramka to była typowa kontra. Ciężko się gra w dziesiątkę, tym bardziej jak się przegrywa 0:1, a rywalowi pomagają sędziowie – podkreślił.

Lubimy jak ktoś szczerze się wypowiada, ale szukanie teorii spiskowych przez kogoś, kto ma jeszcze mleko pod nosem i na dobre nie zdążył jeszcze kopnąć piłki, jest lekko żenujące. Boimy się, że Wisła nie dość, iż nie potrzebowała pomocy sędziego w Białymstoku, to wygrałaby tam nawet kopiąc z zawiązanymi oczami piłkę z dzwoneczkiem.

A przypomnijmy, że sam Król twierdzi (i na razie tylko on tak twierdzi), że mógł grać w Wiśle. Mówi: – Dyrektor sportowy Wisły Jacek Bednarz dzwonił do mnie po 20 razy dziennie. Chciał podpisać ze mną kontrakt na pięć lat. Powiedziałem mu: dasz pół miliona euro rocznie i dobry samochód, to podpiszę. Usłyszałem, że takich pieniędzy nie wydadzą i rozmowy szybko się skończyły.

Ciekawe ile dali mu w Białymstoku? Społeczeństwo jest tam ofiarne, ale obstawiamy, że dostał mniej więcej jedną siódmą tego, czego niby żądał od krakowian.

Reklama

A poza tym rzućcie okiem na zdjęcie – ilu piłkarzy Jagiellonii jest potrzebnych, by wywalić jednego gracza Wisły?

FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Komentarze

0 komentarzy

Loading...