Najwidoczniej w to, że Michał Listkiewicz odejdzie ze stanowiska przestaje też wierzyć minister sportu Mirosław Drzewiecki. Kiedyś dałby sobie rękę uciąć, że tak będzie, teraz zakłada się o… bieganie wokół Pałacu Kultury i Nauki. Trochę to żenujące, bo ten budynek można obiec w ciągu kilku minut i zrobi to każdy emeryt, który nie ma choroby Parkinsona.
Nisko więc ceni swoją walkę z PZPN pan Drzewiecki. Myśli, że sobie pobiega, wszyscy się pośmiejemy i będzie fajnie. Otóż nie – nie będzie fajnie. Minister okaże się więc kolejną przystawką, którą Listkiewicz zjadł na śniadanie. A że wąsik zaczyna to przeczuwać, to powoli zmienia ton wypowiedzi – zupełnie jakbyśmy mieli do czynienia z jakąś zabawą.
Wypada się więc śmiać z naiwności Drzewieckiego, który naprawdę był święcie przekonany, że tupnie nóżką i Listkiewicz w popłochu ucieknie. Nie tacy tupali nóżkami, nie tacy wymachiwali pięściami. “Listek” gra wszystkim na nosie. Taktykę ma stałą – każdemu obieca co trzeba. Jednemu darmowy bilet na mecz, innemu długopis, kolejnemu koszulkę, jeszcze komuś posadę, a ministrowi – dymisję. Oczywiście zawsze zdarzają się nieprzewidziane okoliczności, które tej dymisji nie pozwalają złożyć…
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT