Reklama

Żenująca moda w Wyborczej – obrażamy Kowalczyka

redakcja

Autor:redakcja

31 sierpnia 2008, 22:23 • 3 min czytania 0 komentarzy

Dziennikarze „Gazety Wyborczej” – podobnie zresztą jak my, przyznajemy bez bicia – lubią sobie brać kogoś na cel i do znudzenia poniewierać. Oni robią to oczywiście w ramach etosu, który każe im walczyć o lepsze jutro polskiej piłki. Ale te usta pełne frazesów są momentami irytujące, zwłaszcza jeśli obiektem ataku staje się nasz kolega z Weszło!, czyli Wojciech Kowalczyk. On akurat ma to gdzieś i nawet się śmieje ze wszystkich komentarzy na swój temat, ale nas to lekko wkurza.
Oto Kowalczyk odważył się opowiedzieć, jak wygląda środowisko od środka. Zazwyczaj takie „insiderskie” materiały są na wagę złota, a tacy „świadkowie koronni” nie zostają celem ataków. Bo to mniej więcej tak, jakby „GW” dotarła do jakiegoś sędziego, który powiedziałby, że wszyscy biorą łapówki, a potem naskoczyła na niego, że jest podłym łapówkarzem bez krzty honoru i na pewno kłamie. Oczywiście przykład jest przesadzony, bo Kowalczyk – w przeciwieństwie do łapówkarzy – nic złego nie zrobił, tylko wygrał dla Polski medal olimpijski, a potem błyszczał w wielu innych meczach.

Ale do rzeczy. Pierwsze pytanie Michała Pola z Janem Chmurą zaczyna się tak: „Wojciech Kowalczyk, piłkarz, który przepił swoją karierę, stwierdził właśnie w wywiadzie dla „Dziennika”, że…”

Z kolei w felietonie Rafała Steca znajdujemy takie zdanie: „Niech sobie bredzi okoliczny specjalista od przepijania karier, że im piłkarz chleje więcej, tym lepiej…”.

Widać, że jest nowa linia, nowa wytyczna – pisać przy nazwisku Kowalczyk, że przepił karierę. Mamy więc prośbę, żeby koledzy z „GW” napisali, gdzie i kiedy przepił karierę Kowalczyk. Z jakiego klubu go wyrzucono za alkohol, w jakim meczu nie mógł wystąpić z powodu alkoholu, jakie kary dyscyplinarne dostał z powodu rzekomego pijaństwa. Jednym słowem – przydałby się nawet nie dowód, ale choćby poszlaka, że Kowalczyk przepił karierę. Najlepsze byłyby jakieś sygnały – nie legendy powtarzane z ust do ust i opowieści dziwnej treści, tylko fakty – ze szczytowego okresu Wojtka, czyli gry w Betisie Sewilla lub wcześniej w Legii (ale może być i Las Palmas). Bo w przeciwnym razie wychodzi na to, że ci dziennikarze po prostu podle łżą, oczywiście w „szczytnym celu”. Abstrahujemy już od tego, że Rafał Stec nie umie czytać ze zrozumieniem, gdyż Kowalczyk w wywiadzie nie powiedział, że im piłkarz pije więcej, tym lepiej.

Wytłumaczymy mu najprościej jak się da przesłanie tego wywiadu – każdy dobry piłkarz pije. Ale nie chodzi o to, że jest dobry dlatego, że pije, tylko jest dobry, więc pije – to jest stwierdzenie faktu, takie są realia, tak ten światek wygląda od środka. To nie jest żadna recepta na zrobienie kariery, nie są to żadne wytyczne – to takie same stwierdzenie jak to, że znani aktorzy wydają miliony na drogie ubrania i szybkie samochody. To nie znaczy, iż żeby być dobrym aktorem, trzeba wydawać miliony. Naprawdę tak trudno to zrozumieć?

Reklama

Wracając do Wojtka – jego problem polega na tym, że wszyscy wokół wiedzą lepiej, na co było go stać – mianowicie mają do niego pretensje, że nie został drugim Ronaldo. I za grosz nie chcą mu wierzyć, kiedy mówi, że po prostu był za słaby.

PS. Też moglibyśmy pisać: „Rafał Stec i Michał Pol, dziennikarze, którzy przepili swoje kariery…” Tylko jaki to ma sens? Taka sama bzdura i tak samo obraźliwa.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...