Reklama

Leo przyznaje, że reprezentację trzeba budować od początku

redakcja

Autor:redakcja

26 sierpnia 2008, 11:58 • 2 min czytania 0 komentarzy

W „Rzeczpospolitej” Leo Beenhakker mówi to, co po cichu powtarzało wiele osób – budowana przez ostatnie dwa lata reprezentacja Polski rozpadła się i wróciliśmy do punktu wyjścia…
Rzeczpospolita: Gdy pana reprezentacja osiągała sukcesy, podkreślano, że to przez „ducha drużyny”. Teraz nie ma pan ani drużyny, ani ducha.

Leo Beenhakker: To prawda.

Ma pan pomysł, co z tym zrobić?

Odświeżyć skład, wpuścić trochę świeżej krwi i zbudować drużynę od początku, a duch sam się odrodzi. Moi zawodnicy wyglądali we Lwowie, jakby reprezentowali swój kraj pod przymusem, a to jest niedopuszczalne. Zabrakło chęci, ambicji i znowu przegraliśmy.

Za co zawieszeni zostali Artur Boruc, Dariusz Dudka i Radosław Majewski?

To, co się stało, jest moim wielkim problemem. Miałem dwa wyjścia: albo powiedzieć wszystko publicznie i zniszczyć zawodników, albo zachować szczegóły dla siebie, a całe zachowanie określić jako nieodpowiedzialne. Wybrałem tę drugą opcję, nie mówiłem i dlatego teraz dla wielu osób jestem tym głupim i złym, który nie panuje nad drużyną.

Pan szczegółów nie zdradził, ale zrobił to Zbigniew Koźmiński. Akceptuje pan to?

Nie akceptuję i muszę wyjaśnić sprawę. Normalne jest, że w takiej sytuacji informuję tylko jedną osobę – szefa federacji. Później okazuje się, że sprawę nagłaśnia pan Koźmiński. Tylko jako kto? Rzecznik prasowy PZPN? Członek zarządu PZPN? Osoba prywatna? To nie jest normalne, że ludzie w Pekinie wiedzą, co się dzieje w polskiej reprezentacji we Lwowie.

To może trzeba winić Michała Listkiewicza, że powiedział o wszystkim Koźmińskiemu?

Nie mam na ten temat zdania, bo zwyczajnie nie wiem, co się później działo. Ja o zachowaniu zawodników poinformowałem tylko Listkiewicza.

Miał pan rozmawiać z trzema zawieszonymi piłkarzami w poniedziałek. Zrozumieli, co się stało?

Dwóch na pewno, jeden mniej więcej. Decyzja o zawieszeniu była dla mnie trudna, bo Boruc i Dudka na Euro byli w naszej drużynie najlepsi. Ale obaj grali choćby w marcu przeciwko USA i przegrali 0:3. Każdy trener ma swój limit sytuacji, które akceptuje. Jedni denerwują się na dwuminutowe spóźnienia, inni nie mają nic przeciwko temu. Moje zasady są znane od dwóch lat, piłkarze wiedzieli, że są momenty, kiedy jestem w stanie przymknąć oko. Ale we Lwowie granice zostały przekroczone.

Jak zareagowała reszta drużyny, nie próbowała bronić kolegów?

Mam kontakt z dwoma kapitanami: Michałem Ł»ewłakowem i Mariuszem Lewandowskim. Ł»ewłakow to przyjaciel Boruca, ale przede wszystkim profesjonalista – obaj panowie uszanowali moją decyzję, co nie zmienia faktu, że to, co się wydarzyło, zasmuciło wszystkich. Prawda jest taka, że podejmując takie, a nie inne decyzje nie wygrał ani Beenhakker, ani drużyna. Wszyscy przegraliśmy.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...