Może tak było wcześniej, ale tego nie dostrzegliśmy. A może pojawiło się to dopiero na meczu z Polonią Warszawa. W każdym razie odnieśliśmy wrażenie, że Legia znalazła sposób, aby… zarobić na proteście kibiców. Mianowicie – w miejscach gdzie wcześniej wisiały flagi (czyli na płotach) umieściła powierzchnie reklamowe. Ktoś wyszedł z założenia – skoro flag nie ma, niech będą reklamy. Jak na zdjęciu (które wzięliśmy sobie ze strony legia.com.pl).
Tutaj mamy wątpliwości – czy Legia postanowiła w ten sposób dodatkowo uhonorować swoich sponsorów, czy też pobiera za te reklamy dodatkowe opłaty. Bo jeśli to drugie to koniec protestu mógłby być nieopłacalny. Wrócą flagi, zakryją bannery i co wtedy?
Inna sprawa, że te reklamy to sprawa dość żenująca. Klub chciałby, aby ludzie siedzieli na swoich miejscach (w teorii), a jednocześnie… ogranicza widoczność. Przecież jeśli ktoś pechowo wylosuje bilet w pierwszym czy drugim rzędzie to nic nie zobaczy. A nic nie widzieć na własne życzenie (flagi) i nic nie widzieć, bo się nie da (reklamy) to jednak dość spora różnica.