Ciekawą historię, w dodatku zgrabnie opisaną, znaleźliśmy na portalu republikafutbolu.pl (każdy może tam założyć bloga). No więc bezwstydnie przepisujemy, mając nadzieję, że będzie nam wybaczone.
Ale zanim zaczniecie czytać, radzimy w tle puściś sobie tę oto piosenkę (tutaj wyjątkowo w wykonaniu Lady Pank)…
Krzysztof Sokalski ma 20 lat, w debiucie w Ekstraklasie strzelił gola, potem awansował do młodzieżowej reprezentacji Polski, a teraz… dowiedział się, że trener nie widzi go w składzie, więc ogłosił zakończenie kariery, a Widzew zgodził się na rozwiązanie umowy za porozumieniem stron.
Moment. On ma lat 20, czy 12? Nie są znane powszechnie przyczyny, dla których Sokalski zawiesza buty (trampki, patrząc na długość jego przygody z piłką) na kołku, ale mówi się, że chłopak ma problem, bo mógłby grać gdzie indziej, niż w Łodzi, ale trzyma go w niej… serce.
Szlachetne, ale mamy nadzieję, że przemyślał opcję, w której za kilka lat zamiast zarabiać po 20-30 tysięcy miesięcznie na rękę, będzie wyciągał 2-3. Choć wciąż może pracować przy piłce. Na przykład metalowej.
Tak czy owak, smutna historia. Tym bardziej, że Marek Zub z Widzewa mówi dziwnie:
“Jego decyzja jest zaskakująca i warto byłoby z nim porozmawiać. Gdyby tylko on tego chciał. Ale to jego prywatna sprawa, w życiu dzieją się różne rzeczy”.
Widzew łatwo odpuszcza te kilkaset tysięcy, jakie mógłby za Sokalskiego wyciągnąć. I nie wygląda, jakby się nim specjalnie przejmował.
Jakby ktoś nie kojarzył, to ten gość…
O, właśnie ten…
Ł¹ródło: republikafutbolu.pl