Jeśli Zbigniew Zakrzewski – a takie plotki są coraz głośniejsze – rzeczywiście zostanie piłkarzem Wisły Kraków, oznaczać będzie to, iż nasz tekst o polskich trenerach będących wyznawcami linijki (kliknij tutaj) był zbyt łagodny. Okaże się, że Wisła naprawdę szuka byle jakiego wysokiego napastnika – ważny jest wzrost, a nie umiejętności.
Owszem, Zakrzewski coś tam potrafi (głównie pudłować, ale czasami też i jemu wpadnie), ale to “coś tam” na mistrzów Polski nie wystarczy. Rozumiemy, że chce go Arka Gdynia (ten transfer wydaje nam się zresztą bardziej prawdopodobny), ale żeby do wyścigu o takiego drewniaka startowała też Wisła? To jawne zaniżanie standardów.
Na razie o przejściu Zakrzewskiego do Krakowa informują szwajcarskie media. Mamy szczerą nadzieję, że pomyliły im się Wisły – może chodzi o Płock? Bo jeśli nie, to z krakowianami robi się naprawdę krucho. Nie tak dawno pisaliśmy, jakie transfery trzeba robić, by marzyć o Lidze Mistrzów – takie jak Beitar (kliknij tutaj).
Fot. W.Sierakowski