Prawdziwy dzień gadania głupot i obietnic bez pokrycia. Artur Boruc stwierdził, że jeśli tylko otrzymałby ofertę z Łazienkowskiej, to nie zastanawiałby się ani chwili, a Pance Kumbev oznajmił, iż zamierza wytatuować sobie na piersi herb klubu. Zawsze irytowali nas piłkarze, którzy są w stanie powiedzieć absolutnie wszystko, by zdobyć tani i chwilowy poklask…
Kumbev oczywiście niczego sobie nie wytatuuje, tylko tak mu się powiedziało. Zdecydowanie większe uznanie w naszych oczach zdobyłby, gdyby udzielił wywiadu w stylu Ivicy Kriżanaca – gram dla pieniędzy, piłka mnie nie interesuje. Przynajmniej szczere do bólu. Trzeba być naprawdę zaślepionym, by uwierzyć w te tanie gadki gościa, który zakochał się w klubie w ciągu tygodnia.
Boruc to inny przypadek – on naprawdę czuje, że Legia to jego klub, ale trochę przesadza w środkach, aby zrobić z siebie wielkiego idola. “Jeżeli tylko otrzymałbym ofertę gry na Łazienkowskiej, to nawet bym się nie zawahał” – stwierdził. Nie? Nie zawahałby się? W Celticu zarabia około 200 tysięcy złotych tygodniowo, w Polsce mógłby dostać 100 tysięcy miesięcznie. Kto wierzy, że nie zawahałby się ani chwili? A może nie zawahałby się, tylko trzeba spełnić kilka warunków? Może nie zawahałby się, gdyby dostał ofertę z Legii finansowo lepszą od tej z Celtiku? Albo nie zawahałby się za 10 lat, kiedy będzie miał 38 lat? Czy są jakieś dodatkowe okoliczności, które mogłyby wpłynąć na decyzje Boruca? Bo jeśli ich nie ma, to ciekawi jesteśmy co Boruc by zrobił, gdyby… Legia zgłosiła się teraz do niego? Przecież by się… nie zawahał.