Kapitalne są polskie sądy. Dwie instancje – dwa wyroki. O co w tym chodzi? Do trzech razy sztuka? Najpierw uznano, że Maciej Ł»urawski miał rację w sporze z TP S.A. Teraz stwierdzono, iż to jednak pomyłka – rację miała Telekomunikacja. Podobnie było niedawno z Radosławem Majdanem. Uznano, że pobił reportera Faktu, by po chwili inny sąd uznał, że jednak nie pobił…
Dodajmy, że ani w jednej, ani w drugiej sprawie nie pojawiły się nowe okoliczności, więc sądy podejmowały decyzje na podstawie dokładnie tych samych dokumentów i zeznań. Od czego więc zależały werdykty? Którą nogą wstanie sędzia?
Jeśli więc ktoś wygra w pierwszej instancji, niech się przesadnie nie cieszy, wręcz przeciwnie – lepiej byłoby przegrać. Druga przecież i tak zmienia werdykt pierwszej o 180 stopni…
W kwestii Ł»urawskiego zapadł tym razem taki oto wyrok… “W ustnym uzasadnieniu stwierdzono, że poprzednie orzeczenie było błędne, m.in. naruszało interes publiczny. Dzięki funduszom od sponsora – TP S.A. uzyskiwane były przez PZPN fundusze na działalność, w tym także na pokrycie kosztów reprezentacji kraju”. Dla nas to bełkot – każdy z nas ma prawo mieć swój prywatny interes czasem niezgodny z interesem publicznym. Dziwne, że wizerunkiem Davida Beckhama w Anglii sponsor kadry – Nationwide – nie dysponował sobie tak frywolnie.