Reklama

Eric Cantona przemówił: – Wrócę po to, by zmienić oblicze futbolu

redakcja

Autor:redakcja

28 czerwca 2008, 17:51 • 3 min czytania 0 komentarzy

Jest bardziej bezczelny od Jose Mourinho i bardziej ekstawagancki niż Slaven Bilić. Pije mniej od Paula Gascoigna, a gada więcej niż Andrzej Strejlau. Pewnością siebie góruje nawet nad Leo Beenhakkerem. Z całej siły trzymamy kciuki, aby Eric Cantona rzeczywiście wrócił do futbolu w roli szkoleniowca, bo świat potrzebuje takich genialnych wariatów jak on! – Wrócę, żeby być najlepszym trenerem na świecie. Będę kreatorem, artystą futbolu – mówi Francuz. Wyobrażacie sobie go, jak stoi przy ławce z podniesionym kołnierzykiem, po golu rozkłada ręce i słucha ryku publiczności?
W wywiadzie dla francuskiej pracy Cantona wyznał, że czeka na propozycje z silnych klubów, najlepiej angielskich. Francuskie go nie interesują, bo Ligue 1 jest tak nudna, że powinno się zakazać jej oglądania. Reprezentacja Francji – grałaby pod jego wodzą bajecznie (“jestem osobą stworzoną do tego stanowiska”), ale ani on nie chce tej pracy, ani nikt nie chce jej mu dać. – Niech weźmie ją Deschamps, chociaż pod jego wodzą ten zespół będzie grał tak samo drętwo, jak pod wodzę Domenecha – mówi.
– Kiedy oglądam mecze reprezentacji Francji, widzę wszystko to, czego najbardziej nienawidzę w futbolu. Nawet jeśli oni zdobędą mistrzostwo świata i tak zrobią to bez ani jednego pięknego meczu – dodał.

Eric Cantona przemówił: – Wrócę po to, by zmienić oblicze futbolu

Zostaje więc Anglia. Ale czy tak ktoś da szansę “Królowi Ericowi”, który nie ma żadnego doświadczenia trenerskiego (piłki plażowej nie liczymy) i który w dodatku wydaje się osobą kompletnie nieprzewidywalną. Pewne jest, że Cantona mógłby zmienić oblicze każdego zespołu, ale mniej pewne – w którą stronę, czy na gorsze, czy na lepsze. I czy mając takiego szefa zawodnicy po prostu by nie zbzikowali?

Angielskiej prasie niedawno powiedział: – Wasza reprezentacja potrzebuje dobrego trenera. Wkrótce ja nim będę i wtedy będziecie mieli szansę coś osiągnąć. Tak, pod moją wodzą nie będziecie przegrywać, wygracie mnóstwo trofeów. Ja taki jestem – kiedy zostałem aktorem, chciałem zdobyć Oskara. Nie udało się, trudno. A kiedy chcę być trenerem, to znaczy, że chcę prowadzić Manchester United, może tak długo jak Ferguson, a potem chcę zostać selekcjonerem. Ale to nie będzie taki futbol, jaki znacie. Wykorzystam wszystko, czego się nauczyłem, ale dodam do tego własną wyobraźnię. Chcę znaleźć nowy sposób na futbol. Nie interesują mnie same trofea. Chcę dokonać czegoś szczególnego, zmienić oblicze tego sportu. Chcę, żeby ludzie kochali ten sport, podziwiali, zachwycali się nim. Wszystko od nowa! Może to co mówię jest gówno warte, może się mylę, ale to jest po prostu co, czego chcę dokonać.

Ciekawi jesteśmy tego jego autorskiego pomysłu na piłkę, prawdopodobnie obdartą z taktycznego bełkotu i jednego wielkiego przeszkadzania przeciwnikowi. Cantona widzi futbol jako widowisko, a nie klincz…

Inna sprawa, że jego plany nie zawsze wypalają. – Kiedy skończyłem grać w piłkę, stwierdziłem, że będę aktorem. Sądziłem, że wystarczy fakt, że wszyscy mnie znają, że jestem znany i charakterny. Ale to nie wystarczyło. Ł»eby być dobrym aktorem, musisz ciężko pracować i uczyć się fachu. Po jakimś czasie sądziłem, że trzy lata ciężkiej pracy wystarczą, by się tego wszystkiego nauczyć i zostać najlepszym z najlepszych. Nie wystarczyły… – opowiada. Ale że się nie zraża, to dodaje: – Teraz będę grał w teatrze. Teatr jest jak futbol, wszystko dzieje się naprawdę. Niczego nie powtórzysz, nie zagrasz drugi raz. Czujesz presję od pierwszej chwili. Stoisz przed publiką, jak na stadionie i dajesz jej rozrywkę.

– Ale moją przyszłością jest futbol. Moją przyszłością jest miano najlepszego trenera świata – kończy.

Jedno oblicze Cantony…

Reklama

I drugie…

A taki jest teraz…

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...