Angielski Bolton kupił – wedle niektórych mediów za 10 milionów funtów – szwedzkiego napastnika Johana Elmandera. Czemu ma to dla nas znaczenie? Bo Elmander zrobił miejsce w Tuluzie Euzebiuszowi Smolarkowi. Teraz transfer reprezentanta Polski do Francji wydaje się jeszcze bardziej prawdopodobny. Pytanie, czy Ebi przestanie kręcić nosem i przeniesie się nad Sekwanę, czy też będzie czekał na inne, lepsze oferty (które oczywiście nigdy nie napłyną).
Jedno jest pewne – Bolton przepłacił. Zapłacić takie pieniądze – o ile informacje mediów są prawdziwe – za takiego zawodnika mógłby tylko ktoś niespełna rozumu. Elmander wirtuozem nie jest, jak na 27 lat na karku osiągnął nie za wiele, a bilans 22 bramek w 64 meczach w lidze francuskiej nie jest wstydliwy, ale i na kolana nie rzuca. Ale w Boltonie mają nosa do transferów, nie ma co – poprzednio chcieli wzmocnić atak Rasiakiem.
To jednak nie nasze zmartwienie – teraz Tuluza ma i pieniądze, i dziurę do zapełnienia. Działacze francuskiego klubu już doszli do porozumienia z Racingiem w sprawie kwoty odstępnego (około 4,5 miliona euro, czyli mniej więcej jedna trzecia tego, ile zarobili na Szwedzie), a decyzja należy do Smolarka. On podobno nagle zaczął się wahać i zastanawiać, czy nie lepiej wrócić do Bundesligi. Problem w tym, że żaden klub z Niemiec tyle zapłacić za niego nie ma zamiaru.
Może więc Ebi zadzwoni do… Elmandera i spyta, jak się gra w Tuluzie? Obaj dobrze znają się z Feyenoordu Rotterdam, bo dwa lata występowali razem. Inna sprawa, że nasz rodak to odludek i w ciągu dwóch sezonów Szwed mógł nie mieć okazji zamienić z nim choćby słowa.
Naszym zdaniem Smolarek powinien iść tam, gdzie go chcą, bo w przeciwnym razie wkrótce będzie mógł pograć już tylko z tymi chłopakami…
Warto też przeczytać, co kilka dni temu napisaliśmy o naszym milusińskim. A napisaliśmy tak…
Smolarek – niespełniony chłopak czy gwiazda ponad stan? Nie zastanawiało was to kiedyś? Bo gdyby Ebiego rozegrać na czynniki pierwsze to co jest jego największym atutem? Chyba boiskowa inteligencja. Ale z takich parametrów – że tak się wyraże – namacalnych? Strzał z dystansu? Raczej nie. Gra głową? Na pewno nie. Drybling? Marniutki, no – może po prostu przeciętny. Szybkość? Może być, ale też bez przesady. Tylko ten zmysł… Ale czy nie lepszy zmysł miał Frankowski w godzinach chwały?
Pytania te wracają, patrząc na to, co dzieje się ze Smolarkiem w futbolu klubowym, czyli takim, który wydaje się najbardziej miarodajny. W Borussii Dortmund sobie radził, ale wydaje się, iż kierownictwo klubu miało te same spostrzeżenia co ja w tym momencie – czyli Ebim gole strzelał, ale nikt za bardzo nie wiedział, dlaczego. Zresztą, czy nie tak samo – jak pies do jeża – podchodził do niego początkowo Leo Beenhakker? Też sadzał go na ławce, też mu nie ufał. Aż przyszedł mecz w Kazachstanie, jakimś cudem piłka wpadła do siatki i się zaczęło…
W Racingu Ebi znów ma kłopoty – pograł tam ledwie rok i już chcą go się pozbyć. Nie tego się spodziewali, patrząc na statystyki – brali przecież jednego z najlepszych strzelców eliminacji Euro 2008. Z bliska, w codziennej pracy, okazało się, że kupili piłkarza średniej klasy – nie wstyd go wpuścić na boisko, ale sezonu to on dla klubu nie uratuje.
Jaka jest więc prawda o Ebim? Jest tak dobry jak sądzą ludzie w Polsce czy tak kiepski (jak komuś to łatwiej przejdzie przez usta, to zamiast “kiepski” może wstawić sobie “średni”, sęk w tym, że mało przydatny), jak uważają w Racingu i Borussii? Niestety, ale boję się, że to drugie – bo my kochamy Ebiego że tak się wyrażę za darmo, a w Hiszpanii i Niemczech dochodzą jeszcze do tego względy finansowe. Tam kalkulują, czy zakochiwać się w Smolarku się opłaca i najwyraźniej wychodzi na to, że nie. Ł»e to miłość zbyt kosztowna, biorąc pod uwagę jej owoce.
Teraz transfer do Tuluzy i pytanie – czy w tym klubie Ebiemu wreszcie uda się zostać niekwestionowaną gwiazdą, a nie zapchajdziurą. Bo w klubej karierze, przez całe chyba życie (może jakiegoś epizodu nie pamiętam) poza status solidnej zapchajdziury jeszcze się nie wybił. Jak i tym razem nie da rady, to prawda nie tylko o nim, ale o całej naszej piłce będzie niezwykle gorzka…