Chcemy zbudować piłkarską potęgę? To bierzmy przykład z Rosjan. Można się śmiać z tego kraju, że to kolos na glinianych nogach, siedlisko wylansowanych, pozbawionych smaku milionerów i milionów pijaczków żyjących od skonsumowania jednej wódeczki do drugiej. Można zarzucać Władimirowi Putinowi, że jest zbrodniarzem (patrz Grozny) i arogantem, ale nie można mu odmówić jednego – stanowczości w działaniu w świecie piłki. Stanowczości, o której Jarosław Kaczyński czy Donald Tusk mogliby tylko pomarzyć.
Reforma rosyjskiej piłki została brutalnie przeprowadzona cztery lata temu, po nieudanych dla Sbornej mistrzostwach Europy. Ostatnie miejsce w grupie, zaledwie trzy zdobyte punkty i wściekłość całego narodu, który demolował ulicę Moskwy – to wszystko zmobilizowało Putina do działań.
Ówczesny prezydent powiedział zdanie, które przeszło do historii i które można tłumaczyć mniej więcej tak: Trzeba rozpieprzyć cały skostniały związek i stworzyć nowe struktury.
A że Wołodia działa bardziej stanowczo niż nasi politycy, dmuchający i chuchający na Misia Listkiewicza, to od razu przeszedł od słów do czynów. Wychrzanił z roboty Wiaczesława Kołoskowa, prezesa federacji, przy którym nasz Misio to amator rządzenia – Rusek sterował ojczystą piłką 25 lat! Nie musimy chyba dodawać, że otoczył się swoimi rosyjskimi leśnymi dziadkami, co to nie dopuszczali do sterów nikogo.
Wściekły Putin pozbył się go w oka mgnieniu. Na miejsce Kołoskowa przyszedł Witalij Mutko, młody, prężny polityk, przyjaciel Putina z czasów jego mieszkania w Petersburgu, były prezes Zenita. Nowy szef federacji nie bał się zaryzykować zatrudnienia zagranicznego trenera. Ba, przekonał Romana Abramowicza do współfinansowania pensji Guusa Hiddinka!
Holender nie od razu zyskał sobie szacunek opinii publicznej. Wielu dziennikarzy i kibiców nie mogło zrozumieć, dlaczego lekką ręką zrezygnował z doświadczonych zawodników, takich jak Jegor Titow. Hiddink nie dawał sobie jednak dmuchać w kaszę, nie bawił się, inaczej niż inni trenerzy z jego kraju, w dziwne menedżerskie gierki.
Powoływał młodych-zdolnych, mozolnie uczył ich swojego systemu gry, w międzyczasie doglądał rozwoju szkółek piłkarskich w całym kraju. Stworzył, inaczej niż Beenhakker, system, który pozwoli Rosji przez lata utrzymywać się w ścisłej europejskiej czołówce. Zapewne w najbliższym czasie z tego kraju wypłynie do najlepszych lig świata kilku godnych następców Jaszyna, Błochina czy Arszawina.
Będzie za co ich szkolić – wiceminister finansów Aleksiej Kurdin ogłosił, że na rozwój piłki nożnej rząd zamierza przeznaczyć w latach 2009-11 aż… 410 mln złotych! Powstanie za to między innymi siedem supernowoczesnych ośrodków treningowych dla zdolnych juniorów.
Niestety, widać, że Rosjanie pod względem organizacyjnym zostawili nas daleko w tyle. W ciągu kilku lat stworzyli mocną reprezentację i struktury szkolenia. Nasi politycy powinni wziąć z nich przykład i zabrać się do roboty. Nie za miesiąc, czy pół roku, ale już, teraz! Do EURO 2012 zostało mało czasu, jeśli nie chcemy się ośmieszyć na tej imprezie, trzeba zacząć działać.