Przez ostatnich kilkanaście dni Michał Probierz przebywał za granicą – analizował dla Polsatu (co wychodziło mu tak sobie)ustawienia drużyn grających na EURO. Młody trener mówił niedawno “Przeglądowi Sportowemu”, że ten wyjazd wiele mu dał. – Rozmawiałem ze sławnymi szkoleniowcami, nabrałem ogłady i obycia – tłumaczył. Czy aby na pewno? Sposób w jaki rozstał się z Radosławem Kałużnym podaje w wątpliwość słowa Probierza.
Owszem, Kałużnego można nie lubić. To nie jest typ sympatycznego piłkarza, co to odpowie dziennikarzowi na każde pytanie i przypozuje do zdjęcia z kibicami. Radek jest małomówny, skryty i nieprzyjemny. Jednak w piłkę grać potrafi. Może nie jakoś szczególnie, ale w poprzednim sezonie był jednym z lepszych zawodników przeciętnej Jagielloni Białystok.
I co? I obecnie Kałużny pozostaje bez pracy. Dlaczego? Ponieważ zrezygnowano z opcji przedłużenia umowy o rok. Całą sprawę załatwiono nieelegancko – nikt nie spotkał się z piłkarzem i nie powiedział mu, że jest niechciany w klubie. Radosław dowiedział się, że nie zagra w Jadze od osób trzecich!
Kogo winić za tę sytuację? Z dobrze poinformowanych źródeł dowiedzieliśmy się, że to właśnie Probierz podjął decyzję o nieprzedłużaniu umowy z Kałużnym. Szkoda tylko, że nie odważył się powiedzieć o tym piłkarzowi wprost. To są te europejskie standardy działania panie Michale?
Sam piłkarz nie ukrywa rozgoryczenia. – Po raz pierwszy byłem w takim klubie, w którym rozstają się z piłkarzem bez podania ręki. W Jagiellonii na pewno już nie zagram. Jeśli nawet dawaliby mi milion dolarów, to i tak powiedziałbym, że chcę dwa – tłumaczy Kałużny.