2009 rok, Patryk Małecki przechodzi do historii polskiej literatury, wypowiadając w kierunku Macieja Sadloka swoją złotą myśl:
– Kim ty, kurwa, jesteś?
Mija dziesięć lat, Patryk Małecki to pytanie mógłby zaadresować sam do siebie. Niegdysiejszy talent polskiej piłki po półrocznych wczasach, podczas których nie zdał testów w FK Aktobe i Okżetpesie Kokczetaw (nie wymyśliliśmy tej nazwy, to beniaminek kazachskiej ekstraklasy) podpisał umowę z pierwszoligowym Zagłębiem Sosnowiec.
Mamy szacunek do Zagłębia Sosnowiec. Duży. Awansu do Ekstraklasy nie wygrali w czipsach, w pokonanym polu zostawili bogatszych od siebie. Nawet zeszły sezon, w którym spadki z hukiem, tracąc około tysiąca i jednej bramki – z drugiej strony jak na czerwoną latarnię ligi dali postronnym kibicom sporo frajdy, a w meczach sezonu na pewno umieścilibyśmy ich 4:3 z Wisłą Kraków. Niemniej Patryk Małecki swego czasu był zawodnikiem, o którego dopominano się w kontekście reprezentacji Polski, zawodnikiem, po którego golu z APOEL-em w play-off o Ligę Mistrzów stadion przy Reymonta skandował „Smuda! Co?! Małecki!”, a i w innych regionach kraju nie budziło sprzeciwu poważne sprawdzenie „Małego”.
Samemu Małeckiemu sukcesy jednak weszły chyba za mocno, czego przykładem jego najsłynniejszy cytat, ale też inne, na przykład wyganianie „pikników” na Cracovię, nazywanie Brzyskiego śmieciem, nagłówek „Małecki wyprasza kibiców z kiełbasą” to arcydzieło tytułu, demolka ławki rezerwowej w Szczecinie wpisała się w ligowy folklor, względnie takie zdarzenie z szatni Wisły:
– Patryk, po prostu przeproś wszystkich – powiedział Kazimierz Moskal, który najwyraźniej miał ochotę przebaczyć 24-letniemu piłkarzowi. Wszyscy zawodnicy czekali, co powie „Mały”.
Małecki wstał i rzeczywiście przeprosił. Ale bardzo specyficznie. Powiedział: – Drużynę mogę przeprosić, ale trenera nie!
Albo ostatnio Czesław Michniewicz, który rzucał Małemu kłody pod nogi w Szczecinie.
– Chce Pan powiedzieć, że miał konflikt z trenerem Michniewiczem?
– Konflikt to za duże słowo, bardziej nieporozumienie. Nie chciałbym zbyt obszernie na ten temat się rozwodzić. Może jeszcze przyjdzie kiedyś na to czas. Powiem tylko tyle, że było szereg kwestii, w których trener mi przeszkadzał. Cieszę się, że mam to już za sobą. Chcę się skoncentrować na tym, żeby jak najlepiej przygotować się do sezonu w Wiśle.
Ostatnie półtora roku to już sportowa degrengolada na całego. Wiosną 2018 roku w Wiśle zagrał niespełna sto minut. Jesień to wyprawa na Słowację, gdzie w Spartaku Trnawa zagrał sobie choćby z Anderlechtem, co zawsze jest przyjemną przygodą, ale ostatecznie pokazano mu drzwi raptem po jednej rundzie. Wiosna zupełnie nigdzie, może na przemyślenie spraw, co na pewno mu nie zaszkodzi, bo zawodnik ma o czym myśleć.
Być może Małecki się zmienił, być może dawno za sobą zostawił wszystkie gówniarskie grzeszki, to dziś facet z trzema dychami na karku, być może dojrzalszy niż sodziarz sprzed dekady. Tego życzymy zarówno jemu, bo trener Mroczkowski najbardziej ugodowym partnerem do rozmów nie jest, jak i kibicom Zagłębia, zasługującym na trochę fajniejszych emocji niż na finiszu minionego sezonu. Chce się wierzyć, że ma proch w arsenale, potrafił przecież szarpnąć, ale te niezdane testy w Okżetpesie… na ten moment to sztandarowy przykład piłkarskiej kariery w stylu „miałeś chamie złoty róg”.
Fot. FotoPyK