Nigeryjski Piątek w Częstochowie, trzech nowych dyrektorów sportowych, czternastu piłkarzy w kadrze, powrót Machaja do Chrobrego, przebudowa Stali, Sekulski w ŁKS-ie… Zima w I lidze dopisała pod względem ciekawych ruchów transferowo-gabinetowych. Wiemy, że w grudniu, styczniu i w lutym zajmowaliście się pierdołami typu święta, sesja, urlop w ciepłych krajach, więc specjalnie dla was zebraliśmy jedenaście najciekawszych wydarzeń z zaplecza Ekstraklasy. Nie musicie dziękować, zbieranie tego było przyjemnością.
1. Stomil Olsztyn, czyli Wisła Kraków w wersji demo
Oczywiście w historii balansowania na linii biedy i bankructwa w Stomilu brakuje wątków kambodżańskiego księcia oraz gangu Sharksów, niemniej zimowe ratowanie klubu było równie dramatyczne co w Krakowie. Prezes podawał się do dymisji, by po kilku dniach wrócić na swoje stanowisko. W mediach pojawiały się kolejne nazwiska potencjalnych inwestorów, by ostatecznie nic z tego nie wychodziło. Na klubową sesję fotograficzną do Skarbu Kibica piłkarze przebierali się w fikuśne stroje, by ostatecznie wyrazić skruchę i ustawić się do zdjęcia tak jak wypada. Wydawało się, że Stomil do rundy wiosennej wcale nie przystąpi, ale wygląda na to, że jednak przystąpi, bo klubowa kasę ma uratować Michał Brański, współwłaściciel Wirtualnej Polski. Niemniej kadra Stomilu wygląda jak sklepowa witryna w przededniu likwidacji. Piętnastu zawodników – w tym trzech bramkarzy. Na inaugurację rundy wiosennej Piotr Zajączkowski siłą rzeczy będzie musiał wystawić kilku juniorów.
Cóż, Stomil wyrasta na głównego kandydata do spadku. Natomiast w Olsztynie i tak mogą się cieszyć, że ich piłkarze w ogóle wybiegną w weekend na mecz. Chociaż – biorąc pod uwagę jak dynamicznie zmieniała się sytuacja w tym klubie w ostatnich miesiącach – niczego nie przesądzamy.
2. Bytovia straciła swój diamencik
Fajnie, naprawdę fajnie oglądało się jesienią Juliusza Letniowskiego na pierwszoligowych boiskach. W naszej ankiecie piłkarze i trenerzy I ligi wybrali go nawet odkryciem ostatnich miesięcy. No i tyle żeśmy się z Julka pocieszyli, bo zimą błyskotliwy pomocnik został wyciągnięty z Bytowa przez Lecha Poznań. Póki co Letniowski w Poznaniu zalicza mocne zderzenie z Ekstraklasą, bo po wymęczającym obozie w Belek doznał jednego urazu, a gdy już wyzdrowiał, to wyleciał z kontuzją na kolejne sześć tygodni.
Bytovia straciła nie tylko Letniowskiego, ale i Michała Jakóbowskiego, który trafił do Warty Poznań. Do stolicy Wielkopolski wybierał się już pół roku temu, ale wtedy złapał uraz w trakcie testów i wrócił do Bytowa. Straty w linii pomocy mają zrekompensować transfery Łukasza Monety (w Legii nie było dla niego miejsca, w Zagłębiu Lubin nie mógł wywalczyć sobie minut w Ekstraklasie) oraz Mikołaja Kwietniewskiego (po transferze z Fulham do Legii pograł trochę w rezerwach, ale zerwał więzadła i przez jesień się rehabilitował). Ponadto Bytovia ściągnęła obrońcę Diego Bardancę, który w przeszłości odbijał się od Deportivo, Levante czy Realu Valladolid. No i Fabiana Hiszpańskiego, jednego z wielu zawodników, o których krąży opinia “w I lidze sobie poradzi, Ekstraklasa to za wysokie progi”.
3. Kiedyś młodzieżowa Liga Mistrzów z Barceloną, dziś walka o utrzymanie w Suwałkach
Cóż… Tytuł tego akapitu nie brzmi jak kariera na miarę dwutomowej biografii pochwalnej. Ale skoro poruszyliśmy już temat Hiszpanów, to Joel Huertas wygląda… no, nie powiemy, że nieźle, ale niech będzie, że intrygująco. Gość cztery lata temu wygrał z Barceloną młodzieżową Ligę Mistrzów i wcale nie był w tej drużynie dziewiętnasty do grania, ale na dziesięć występów zaliczył siedem. 23-letni dziś pomocnik zimą wylądował jednak w Wigrach. Może przynajmniej wyśle Munirowi El Haddadiemu czy Adamie Traore fotkę z Suwałk. Niech zazdroszczą. Na razie ma już premierowego gola – w środę w zaległym meczu z Odrą Opole (2:3) trafił z rzutu karnego.
4. Raków szukał zawodników na przyszłość, bo awans i tak ma w kieszeni
I przyznał to między wierszami Łukasz Piworowicz, dyrektor sportowy Rakowa, w ostatniej audycji “Pierwoszligowiec” na WeszłoFM. W Częstochowie skupić się muszą na modernizacji stadionu, bo awans mają właściwe już w kieszeni. Jedenaście punktów przewagi nad trzecim miejscem, żadnej rewolucji kadrowej zimą, porządny zespół, bardzo dobry trener, spokój finansowo-organizacyjny. Wiemy, że I liga lubi zaskoczyć, ale moglibyśmy zastawić chatę i lecieć do bukmacherów, by stawiać na awans ekipy Marka Papszuna.
Dlatego zimą Raków ściągał raczej zawodników, którzy może w przyszłości wypalą, ale nie są realnymi wzmocnieniami na już, teraz, natychmiast. Damian Michalik – 26-latek z potencjałem na coś więcej niż wegetowanie w I lidze, który jednak nie odnalazł się w GieKSie. Jakub Apolinarski – skuteczny 19-letni pomocnik z Polonii Środa Wielkopolska. No i chyba najciekawszy z nich – częstochowski Piątek z Nigerii, czyli Patrick Friday Eze. Napastnik, który ponad rok temu w Konyasporze kopał w Lidze Europy, wcześniej potrafił sieknąć szesnaście goli w serbskiej ekstraklasie, odnalazł się też w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Pewnie zastanawiacie się nad tym, jaki gość ma defekt, że trafił tylko do Częstochowy. No taki, że ostatni mecz rozegrał w lutym zeszłego roku. Z Danielem Boatengiem i Chidiebiere Nwakalim Rakowowi nie pykło, może nigeryjski Piątek da radę.
5. Warta Poznań z nowym dyrektorem i transferową ofensywą
Po kiepskim okresie w poprzedniej rundzie wydawało się, że w Poznaniu mogą powoli obierać kurs na spadek. Piłkarze nie dostawali wypłat, w klubie brakowało pieniędzy na wszystko, rodzina Pyżalskich pogrążała się w organizacyjnym chaosie, a mecze domowe “Zieloni” rozgrywali w Grodzisku Wielkopolskim. Ale szczęśliwie klub trafił w ręce Bartłomieja Farjaszewskiego, który dyrektorem zarządzającym uczynił Tomasza Wichniarka (były szef skautingu w Lechu), a zimą dyrektorem sportowym został Dawid Frąckowiak. To postać też dość intrygująca, bo facet stworzył w Gnieźnie zespół bijący się o awans do II ligi z rezerwami Lecha, a zimą Warta nie była jedynym klubem, który widział go w roli menadżerskiej.
Duet Wichniarek-Frąckowiak szybko wziął się do roboty, by w Poznaniu stworzyć taki zespół, który nie będzie musiał drżeć o utrzymanie do ostatnich kolejek. O sprowadzeniu Jakóbowskiego już wspomnieliśmy, do tego na skrzydło dołożono Serhija Napołowa z Chrobrego Głogów (grać potrafi, ale mamy wrażenie, że mógłby częściej używać głowy na boisku). Problem z obsadą ataku ma rozwiązać wypożyczony z Arki Michał Żebrakowski, a o swoje minuty w I lidze powalczy też król strzelców Centralnej Ligi Juniorów poprzedniego sezonu, czyli także wypożyczony Hubert Sobol, który przeniósł się z Poznania do Poznania z Bułgarskiej na Drogę Dębińską.
6. Na Sekulskim do Ekstraklasy?
Obok Patricka Eze z Rakowa to chyba najciekawszy transfer ofensywny w I lidze. Łukasz Sekulski po spędzeniu 48395 godzin w samolotach podczas lotów po Rosji wrócił do Polski. I wcale nie do Ekstraklasy, a do walczącego o awans ŁKS-u. Pogadaliśmy dłużej z Łukaszem, tutaj fragment:
Czyli transfer do ŁKS-u determinowała głównie tęsknota za krajem i rodziną?
Na pewno był to jeden z głównych czynników, ale nie jedyny. Chodziło też o samą męczarnię dla organizmu, jaką były nieustanne podróże w różnych strefach czasowych, do tego przeważnie bardzo długie, bo z przesiadkami w Moskwie. Jesteś w samolocie osiem godzin, a w praktyce przez te strefy tracisz drugie tyle. Na dłuższą metę wszystko ci ucieka. Naprawdę jestem pełen podziwu dla ludzi, którzy grają tam dłużej. W Chabarowsku jeden z wychowanków gra w klubie już od dziesięciu lat. Ciężko się zaadaptować do takiego życia, a my przecież jeszcze uprawiamy sport wyczynowo, musimy być w jak najlepszej formie. Pogodzenie tego wszystkiego w takich warunkach jest niesamowitym wyzwaniem.
Całość – TUTAJ. Facet jeszcze chwilę temu kopał w rosyjskiej ekstraklasie, pamiętamy jeszcze jego gole w Jagiellonii i choć nie wróżymy mu dołączenia do trio Lewandowski-Milik-Piątek, to jednak jakiś tam poziom “solidnego ligowca” prezentował. Dlatego wcale nie zdziwimy się, jeśli na golach Sekulskiego łodzianie uciekną na kilka punktów od peletonu goniącego za Rakowem.
Szczególnie, że w ŁKS-ie ważniejsze niż transfery “in”, były transfery “out”. Każdy, kto oglądał I ligę zastanawiał się, który z ekstraklasowych klubów skusi się na usługi Daniego Ramireza, który zaliczał punkty w klasyfikacji kanadyjskiej niemalże w każdym meczu łodzian (4 gole, 11 asyst). Miłośnicy piłki młodzieżowej, którzy widzieli w akcji Jana Sobocińskiego, przewidywali kolejne rychłe osłabienie Łódzkiego KS-u. ŁKS zdołał jednak utrzymać obu liderów i w ogólnym rozrachunku kończy okienko na dużym plusie.
7. Wigry szansą dla Chrzanowskiego
Widać, że chłopak nie jest z pierwszej lepszej łapanki i ma potencjał. Natomiast Adam Chrzanowski w tym sezonie w Lechii nie miał szans na regularną grę. Stokowiec dawał mu szanse na początku sezonu, 19-latek strzelił nawet dwa gole, natomiast im dalej w rundę, tym rzadziej mógł liczyć na zbieranie choćby epizodzików na poziomie seniorskim. A przecież latem mundial U-20, wypadałoby grać i być gotowy na reprezentowanie kraju.
Dlatego wypożyczeniu Chrzanowskiego do Wigier wcale się nie dziwimy. Dla niego to szansa, by oswoić się z seniorską piłką i to w rytmie “tydzień po tygodniu”, a nie “epizod raz na jakiś czas”. Adam ma 19 lat, więc to już taki moment, gdy warto byłoby przeistaczać z młodego talentu w ogranego ligowca. To też dobra wiadomość dla samych Wigier. Ekipa z Suwałk jesienią bronił niemal najgorzej w lidze – więcej bramek straciła tylko ostatnia w tabeli Garbarnia.
Wszystko wskazuje na ruch z gatunku “wszyscy uradowani”. Chrzanowski – bo będzie mógł grać regularnie. Wigry – bo dostają niezłego obrońcę. Lechia – bo za pół roku wróci do niej chłopak w rytmie meczowym i z większym doświadczeniem.
8. W dyrektory idzie nowe
Znacie nas trochę i wiecie, że trochę narzekamy na to, że transfery w polskich klubach robi się na łapu-capu. Tutaj słówko szepnie zaprzyjaźniony agent, tam wyszpera się kogoś przez filmik na YouTube “BEST SOCCER SKILLS FOOTBALL MAGIC COMPLATION Imię Nazwisko 2018/18″, zerknie się kto tam wolny na Transfermarkcie i interes się kręci. Narzekamy na problem z dyrektorami sportowymi, których albo nie ma, albo nie traktuje się ich poważnie, albo daje im się weekend i połowę poniedziałku na ukształtowanie polityki transferowej klubu.
Dlatego dość pozytywnie zapatrujemy się na ruchy, które wykonano w Chojnicach i Niecieczy. Chojniczanka w roli dyrektora sportowego zatrudniła Rafała Żurowskiego, a Termalica w roli menadżera ds. sportu obsadziła Łukasza Stupkę. Żurowski to były agent piłkarski, prawnik ogarniający arbitraż sportowy, właściciel agencji marketingowej. Generalnie gość, któremu hasła “planowanie” czy “działania długofalowe” nie są obce, a na dźwięk nazwy InStat nie odpowiada “nie, ja tam tylko fejsbuka mam, na instacie to tylko te modelki zdjęcia dodają”. Stupka z kolei pracował jako skaut w Wolverhampton, Górniku Łęczna i Wiśle Kraków. Obawiamy się jedynie, że Łukasz dostał ładnie nazwaną fuchę, a gdy w klubie zacznie się dziać nieciekawie, to za stery i tak chwyci pani Danuta Witkowska, która zadecyduje, który piłkarzy gra do dupy i który trener nadaje się lub nie.
Niemniej obu życzymy powodzenia. Ta liga potrzebuje ludzi, którzy chcą budować kluby z jakąś myślą przewodnią. Pokazuje to przykład Krzysztofa Przytuły – dyrektora, który ŁKS przeprowadził ze środka III ligi do czołówki zaplecza Ekstraklasy. Zimą przedłużył kontrakt z klubem i kto wie, czy to nie jest ważniejsza wiadomość, niż wykonany przez niego transfer Sekulskiego.
9. Mielec w przebudowie
Spokojnie, nie całe miasto, a tylko Stal. Mielczanie stracili zimą na rzecz Wisły Płock strzelca pięciu goli Grzegorza Kuświka oraz ważnego piłkarza drugiej ligi Maksymiliana Banaszewskiego, który trafił do Arki. Kandydat do awansu zimą jednak nie próżnował i ich zakładka w transferach na 90minut też mieni się na zielono. Ciekawym ruchem wydaje się wyciągniecie z Ruchu (hehe, ruch z Ruchu, kumacie) Macieja Urbańczyka. 23-latek był bliski przejścia do Podbeskidzia, ale na finiszu negocjacji konkretniejsza była Stal. Do tego mielczanie dorzucili Denisa Gojko, którego kojarzyć możecie z gry w Piaście. No i zastępcą Kuświka został Łukasz Janoszka, który w Lubinie ostatnio grywał głównie ogony. 31-latek przez ostatnie dziesięć lat utrzymywał się na poziomie Ekstraklasy, miewał sezony, w których ocierał się o granicę dziesięciu goli w lidze, więc wiele wskazuje na to, że to może będzie główna strzelba Stali w walce z ŁKS-em i Sandecją w wyścigu po awans. Stal zatem dała sobie wyrwać dwa trzonowce, ale wiosną nie będzie bezzębna.
10. Posiłki z Ekstraklasy w Katowicach
Wybaczcie, nie chce nam się silić na tysięczny żart z tego, że GieKSa chyba w tym sezonie nie awansuje do Ekstraklasy. W Katowicach przewartościowano priorytety i po fatalnej jesieni cel jest jeden – zapewnić sobie w miarę szybko spokojne utrzymanie. W walce o ucieczkę ze strefy spadkowej mają pomóc posiłki z Ekstraklasy.
Najpoważniej wygląda Radek Dejmek, który w Koronie wyglądał solidnie i rzetelnie, a teraz wraca do Polski po krótkim pobycie na Cyprze (cztery występy w Pafos). Czech na warunki pierwszoligowe powinien spokojnie ogarniać, szczególnie że w defensywie przyjdzie mu grać z równie doświadczonymi kolegami. Do Dejmka w obronie dołączył też Arkadiusz Jędrych, który wolał nie czekać na spadek z Sosnowcem i zastosował ruch wyprzedzający samemu schodząc o ligę niżej. Z Zagłębia katowiczanom udało się też wyciągnąć Calluma Rzonce, który w przeszłości kopał w niższych ligach angielskich, ale w Ekstraklasie wyglądał kiepściutko nawet na tle słabego Sosnowca.
Te ruchy wydają się rozsądne i przemyślane, natomiast przyzwyczailiśmy się, że GieKSa to taki klub, który jest przewidywalny niczym pogoda w marcu.
11. Powrót Machaja
Wspominaliśmy wcześniej o zawodnikach, którzy w pierwszoligowych stawach są grubymi rybami, a po wypłynięciu na ekstraklasowe wody przepadają jak płotki. Trudno tu o lepszy przykład od Mateusza Machaja, który po trzykroć podchodził do Ekstraklasy, ale za każdym razem w dłuższej perspektywie odbijał się od ściany. Wydawało się, że lepszego momentu na sportowy awans nie będzie – latem opuszczał Głogów z szesnastoma bramkami na koncie i szedł do Jagiellonii, w której chciał go jego był trener Ireneusz Mamrot. Skończyło się jednak tak, że po pół roku Machajowi w Białymstoku uprzejmie podziękowano i Mateusz musiał szukać sobie nowego klubu.
W Chrobrym przyjęli go z pocałowaniem ręki. Ofensywa ekipy Grzegorza Nicińskiego jesienią wyglądała bladziutko (czternaście goli, najmniej w całej lidze), a brak starszego z braci Machajów był widoczny gołym okiem. Zatem już na początku stycznia Mateusz podpisał kontrakt i wiosną ma pomóc w tym, by utrzymać I ligę dla Głogowa. Łatwiej będzie o tyle, że do zespołu dołączył też Mikołaj Lebedyński (kompletnie nieudany pobyt w Płocku po awansie i Łęcznej) oraz Kamil Pestka, który w Cracovii nie mógł wywalczyć sobie miejsca w podstawowym składzie.
fot. FotoPyk