Reklama

10 powodów, dla których Wisła musi się odciąć od SKWK

redakcja

Autor:redakcja

09 stycznia 2019, 15:33 • 10 min czytania 0 komentarzy

Rozwiązanie umowy z SKWK to jedna z najważniejszych decyzji nowej władzy w Wiśle Kraków. I jeśli w klubie ma być dobrze, to nie wystarczy tylko tę umowę rozwiązać, ale i odciąć się – personalnie oraz wizerunkowo – od całego Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków. Dlaczego? Bo od lat ta organizacja kompromituje i niszczy klub od środka.

10 powodów, dla których Wisła musi się odciąć od SKWK

Oczywiście nie twierdzimy, że SKWK to zło wcielone. I że każdy kto przewinął się przez struktury stowarzyszenia to groźny kryminalista i handlarz narkotykami. Postawmy sprawę jasno – przez lata SKWK zorganizowało mnóstwo pozytywnych akcji. Wsparcie charytatywne dla osób potrzebujących, akcje promocyjne samego klubu, akcje wsparcia dla bezdomnych psów, zbiórki pieniędzy na szczytne cele.

Natomiast świat nie działa jak gra komputerowa, w której dobry uczynek równoważy coś złego. A niestety SKWK ma wiele wtop na sumieniu. Chociaż „wtopy” to chyba nieodpowiednie określenie, bo oznaczałoby, że skandaliczne czyny członków stowarzyszenia były jakimś wypadkiem przy pracy. A były zaplanowanym działaniem, które było wykonywane z premedytacją i ze świadomością jego skutków.

Przygotowaliśmy listę afer, w które bezpośrednio lub pośrednio było zamieszane SKWK. Niech ta lista będzie ściągawką dla władz Wisły przy zadawaniu sobie pytania „od kogo musimy się odciąć, by poważny biznes chciał w klub zainwestować i byśmy nie byli postrzegani jako obóz wpływów kibolstwa?”.

1. Pozdrowienia dla Dudka

Reklama

W 2016 roku na rozgrzewkę przed meczem z Cracovią piłkarze „Białej Gwiazdy” wyszli w koszulkach z napisem „Dudek wracaj do zdrowia”. Podobne pozdrowienia znalazły się na trykotach koszykarek Wisły przed jednym ze starć w europejskich pucharach. SKWK, które rozhulało całą tę akcję, na swojej stronie pisało, że wspomniany „Dudek” to kibic Ruchu Chorzów, sportowiec, który uległ wypadkowi w trakcie podróży na mecz Wisły.

Prawda okazała się jednak zgoła inna. Kamil D., pseudonim „Dudek”, według reporterów TVN to bandzior, który brał udział w głośnej akcji napadu na Janusza K, pseudonim „Bokserek”. To on padł ofiarą bandytów z grup Sharks i PsychoFans w 2016 roku i to podczas tego napadu miał ucierpieć „Dudek”, którego dosięgnął zbłąkany pocisk. Zatem nie był to fajny chłopak, co to mówił „dzień dobry” i utrzymanie domu łączył z pasją do sportu, a chuligan, który ucierpiał w gangsterskich porachunkach. I to ofiarę gangsterskich rozliczeń wspierali piłkarze Wisły. Wszystko działo się z inicjatywy SKWK – mylące komunikaty na temat tożsamości Kamila D. wiszą na stronie stowarzyszenia do dziś.

2. Larum przy zatrudnieniu Surmy

Już latem wokół Wisły było bardzo źle. Klub nie miał z czego opłacić stadionu, nikt poważny nie kwapił się do zainwestowania w rozsypującą się „Białą Gwiazdę”, więc co zrobiły mądre głowy z SKWK? Dolały oliwy do ognia i zademonstrowały pokaz siły przy okazji zatrudnienia Łukasza Surmy.

Kibice mieli poważne zastrzeżenia co do nowego trenera juniorów, któremu w przeszłości zdarzyło się w porywie złości rzucić koszulką Wisły o ziemię (kolegę usprawiedliwiał nawet Arkadiusz Głowacki, który tłumaczył to błędami młodości) i który podczas gry w Legii całował herb zespołu ze stolicy. SKWK nie mogło pozwolić na to, by ten sam Surma blisko dwie dekady później pracował wraz z młodymi wiślakami w grupach młodzieżowych.

Pewnie zrozumielibyśmy jeszcze jakoś ich postawę, gdyby zakulisowo korzystali ze swoich wpływów na odsunięcie Surmy od klubu. Np. szepcząc na ucho Damiana Dukata, ówczesnego wiceprezesa. Ale stowarzyszenie musiało pokazać kibicowskiej Polsce jaką to oni mają moc. Wydali oświadczenie domagające się rezygnacji z usług ex-legionisty i wkrótce odtrąbili swój sukces.

Reklama

Swoją drogą, jakże śmiesznie to dziś wygląda – goście, którzy traktowali klub jak dojną krowę oburzali się na rzekomego legionistę w klubie, dziś zaś doprowadzoną przez nich nad przepaść Białą Gwiazdę ratuje… inny legionista.

3. Wojna z Bednarzem

Trudno było nam wybrać jeden moment z tej wojenki. Niemniej sprawa wyglądała tak – ówczesny prezes zarządu Wisły postawił się rakowi, który pożerał klub od środka. Wtedy wiele osób było sceptycznych wobec słów Bednarza, ale przyszłość pokazała, że miał mnóstwo racji. Zacytujemy wam wywiad dla Onetu i sami pewnie przyznacie, że facet trafił wówczas w punkt: – (…) Utwierdziłem się w przekonaniu, że SKWK to partner do niczego, nowotwór, którego należy się pozbyć. Uważam, że osoby, które zagnieździły się w Towarzystwie Sportowym Wisła, to ludzie z półświatka. Ludzie, którzy nazywają się „sharksami” z rekinami mają tylko wspólną nazwę. To tchórze, którzy na dodatek wyglądają jak sterydowe rezusy. Są silni tylko w grupie, twarzą w twarz już niekoniecznie.

Bednarz twierdził, że nie ma nic przeciwko odpalaniu pirotechniki na stadionach, ale nie godzi się na obrzucanie nimi boisk. A do tego dochodziło m.in. z inicjatywy osób działających w stowarzyszeniu (omówimy sobie te akcje za chwilę). Co zrobili kibice, którym przecież „dobro klubu leży na sercu”? Ogłosili bojkot, który miał się zakończyć zwolnieniem Bednarza. – Naszym jedynym warunkiem, niezbędnym do podjęcia rozmów jest usunięcie z Wisły Jacka Bednarza. Uważamy, że działania podejmowane przez prezesa Wisły S.A szkodzą dobru naszego klubu, a dalsze sprawowanie przez wyżej wymienionego Pana jego funkcji, mocno pogłębi i tak ogromny kryzys. Nie możemy także pozostać obojętni na los naszych kolegów z trybun, którzy zostali bezprawnie pozbawieni możliwości wejścia na mecze swojej drużyny, poprzez blokadę Kont Kibica.

No i ostatecznie SKWK wygrało, a Bednarz przestał pełnić funkcję prezesa Wisły.

4. Oprawa na meczu z Lechem w 2012 roku

Siedem lat temu na starciu z Lechem na trybunie C zawisła sektorówka z logiem Sharksów, hasłem „nie ma na to leku, finał będzie w grobie, wszyscy cierpicie na galeofobię” (lęk przed rekinami), odpalono mnóstwo środków pirotechnicznych, aż wreszcie spotkanie zostało przerwane, bo na boisko poleciały race. Środowisku wiślackiemu dostało się po uszach od opinii publicznej, ale przedstawiciele kibiców szli w zaparte i twierdzili, że nic złego się nie stało.

A kto tak dokładnie twierdził? Przedstawiciele SKWK w wywiadzie dla Interii, a byli nimi… Szymon Michlowicz i Łukasz Kwaśniewski, czyli przedstawiciele TS Wisła na ostatniej konferencji prasowej klubu. Obaj panowie nie chcieli odcinać się od osób, które wrzuciły race na boisko i doprowadziły do ukarania Wisły finansowo, a ponadto twierdzili tak: – Rekin stał się już symbolem ultrasów Wisły, a nie chuliganów. W tym haśle nie można doszukiwać się nawoływania czy gloryfikacji przemocy. Nie było wcale takich intencji. My, jako SKWK uważamy, że w hasłach zaprezentowanych podczas meczu z Lechem nie było nic niewłaściwego. 

Na Facebooku szalał też wówczas Damian Dukat, który przez lata działał w SKWK, a później został wiceprezesem spółki Wisła Kraków. Tutaj padały już mniej parlamentarne słowa: – (…) ty pierdolony hipokryto, hipsterze bez pasji (…) jestes idealnym odzwierciedleniem pseudokibica czyli fana pilki noznej ktory udaje ze kibicuje ale tak naprawde o kibicownaiu nie ma zielonego pojecia, dla ciebie najpiekniejsze co moze byc w futbolu to leo messi… spierdalaj!!!”, a ponadto “Spusc dzieciaczku z tonu bo bedziemy rozmawiac inaczej. (…) Ja w odroznieniu od ciebie internetowy pokemonie dysponuje danymi prosto z klubu i prosto z klubu moge dowiedziec sie wiele wiecej. Zrozumiales ta delikatna sugestie baranie?.

5. Ostrzelanie stadionu racami podczas meczu z Ruchem

Najgłośniejsza bitwa kibolstwa z Bednarzem. Ale po kolei – najpierw pseudokibice Wisły podczas derbów z Cracovią wrzucili na boisko race, za co klub został ukarany przez władze ligi. Ówczesny prezes winnych tamtej sytuacji upatrywał w ludziach powiązanych z SKWK. W związku z tym klub wydał zakazy stadionowe i zablokował wejście osobom, które zasiadały w sektorze, z którego poleciała pirotechnika.

Kibolstwo postanowiło zagrać klubowi na nosie. Udało im się zorganizować szeroko zakrojoną akcję narobienia na własną wycieraczkę. Skoro nie mogli wejść na stadion, to… ostrzelali go racami z zewnątrz. Race trafiły na boisko i na trybuny.

Jak sugeruje materiał Superwizjera, w wydarzeniu brały udział osoby związane z SKWK. Stowarzyszenie zresztą nie potępiło tych działań i unikało odcięcia się od sprawców, podkreślając za to w osobnym komunikacie, że rezygnuje z wszelkiej aktywności na meczach – rozwieszania flag, dopingu etc. – do momentu ustąpienia ze stanowiska Bednarza. Nawet jeśli założymy optymistycznie, że ludzie z SKWK nie mieli zielonego pojęcia o akcjach takich jak podczas derbów czy meczu z Ruchem, w sporze z Bednarzem twardo stali po stronie ludzi odpowiadających za te akcje.

6. Wysyłanie kartek do więzień dla przestępców

„Nie zapomnijmy o kibicach, którzy są za kratami” – pisali ludzie z SKWK przy kolejnej akcji wysyłania kartek na święta do zakładów karnych. Jedni uznają, że przestępca też człowiek i należy mu złożyć życzenia. Pytanie jednak – czy w wysyłanie kartek do kryminalistów powinno angażować się stowarzyszenie, które ma reprezentować ogół kibiców.

A kartki trafiały nie tylko do drobnych złodziejaszków. Według listy, do której dotarli dziennikarze Dziennika Polskiego, słowa otuchy od SKWK trafiły m.in. do sprawców śmiertelnego pobicia Tomasza C., pseudonim „Człowiek”. Także do Dawida B. i Piotra. O, oskarżonych o śmiertelne pobicie Piotra Ł., kibica Cracovii. Inny kompan wiślaków, który dostał życzenia, to Marek K., który odsiadywał wyrok spowodowany odcięciem dłoni maczetą jednemu z klientów klubu nocnego. Do tego dochodzili handlarze narkotyków czy porywacze. Ekipa warta wsparcia, nie ma co.

7. Bliskie kontakty z Pawłem M., pseudonim Misiek

O tym, kim jest Misiek, nie trzeba nikomu przypominać. Wchodzenie z nim w konszachty było jedną z największych kontrowersji wywołanych przez osoby decyzyjne w SKWK. Reportaż Superwizjera wykazał, że ważne osoby ze stowarzyszenia imprezowały z Pawłem M., był on też gościem na weselach niektórych z nich. Szymon Jadczak w swoim materiale wykazał bliskie związki SKWK z Miśkiem – prezes Damian Dukat był choćby menedżerem należącej do niego siłowni. To też dla niego na płotach stadionu zawisły płótna z pozdrowieniami.

8. Pobieranie złotówki od każdego biletu

Jeszcze do niedawna – czyli do rozwiązania umowy Wisły z SKWK – złotówka z każdego biletu sprzedanego na mecze „Białej Gwiazdy” trafiała na konto stowarzyszenia. Chyba nie musimy zaznaczać, jak ważne w ostatnich miesiącach były pieniądze dla spółki piłkarskiej. Ale mimo to SKWK nie rezygnowało ze swojego „haraczu”. Zresztą z informacji opublikowanych przez TVN – po ostatnim meczu z Lechem Poznań do zarządu SKWK trafiło 40 tysięcy złotych w gotówce. Za co? Cytując klasyka – też chcielibyśmy to wiedzieć, Stefan.

9. Stworzenie sekcji Trenuj Sporty Walki

– Już w najbliższych dniach ruszamy z długo wyczekiwaną sekcją Trenuj Sporty Walki. Jest to sprawa bez precedensu na polskiej scenie kibicowskiej. Żadna z ekip nie prowadzi swojej własnej szkółki sztuk walki na taką skalę i w tak profesjonalny sposób. Jest to wielka nadzieja i szansa dla nas wszystkich i każdy powinien dać z siebie wszystko, aby zaprocentowało to w przyszłości – pisało SKWK w grudniu 2014 roku.

Założenie sekcji TSW miało szczytny cel – pozwolenie na resocjalizację młodzieży, organizację miejsca do wyszumienia się i spożytkowania agresji w sportowej walce, budowę marki Wisły w sportach walki. I być może w pewnym sensie te założenia były realizowane, natomiast nie jest tajemnicą, że to w TSW szkolili się bojówkarze Wisły. Na treningi do sekcji wpadali Sharksi, a same treningi odbywały się w siłowni prowadzonej przez Miśka.

Duch olimpizmu burzyli też przestępcy, którzy przychodzili na treningi w TSW, skazani w przeszłości za handel narkotykami czy – szok, niedowierzanie! – pobicia.

10. Składowanie fantów z rozbojów w pomieszczeniach SKWK

Znów powołujemy się na reportaż Superwizjera. – W 2016 roku kibole Wisły Kraków i Ruchu Chorzów zawarli układ, który oprócz wsparcia w kibicowaniu wiązał się z połączeniem sił bojówek obu klubów i ze wspólnym prowadzeniem działalności przestępczej. Jedną z takich akcji był napad na siedzibę GKS Katowice i kradzież flag tego klubu. Kibole uznali, że w siedzibie Wisły czują się na tyle pewnie, że skradzione flagi można ukryć właśnie w pomieszczeniach SKWK. Dopiero podczas majowej akcji CBŚP wymierzonej w gang „Sharksów” policjanci odzyskali skradzione przedmioty – czytamy w tamtym materiale.

Czyli SKWK najpierw brało udział przy hodowli bojówkarzy, a później dawało im miejsce do składowania fantów z napadów. I nadmieńmy, że to wcale nie jest sprawa sprzed kilku lat, a z zeszłego roku.

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...