Reklama

Ondrasek wreszcie strzelił, Buchalik bronił ponad normę, więc Wisła wygrała

redakcja

Autor:redakcja

27 lipca 2018, 23:38 • 4 min czytania 34 komentarzy

Jeszcze dziesięć dni temu Wisła Kraków wciąż nie była pewna, czy w nowym sezonie ekstraklasy swoje mecze będzie rozgrywać na stadionie przy ulicy Reymonta. Jakimś cudem, choć przez jakiś czas nic tego nie zapowiadało, udało się dojść do kompromisu z miastem i trzeba przyznać, że chyba wszystkim wychodzi to na dobre. „Biała Gwiazda” już w drugim meczu z rzędu pokazała bowiem, że w swoim domu czuje się niezwykle pewnie, a dodatkowo potrafi też pokazać trochę przyjemnego dla oka futbolu. I o ile w pierwszej kolejce Maciej Stolarczyk mógł narzekać na skuteczność swoich zawodników, o tyle dziś nie powinien powiedzieć na ten temat złego słowa, bo Wisła przełamała niemoc i pierwszy raz w trwających rozgrywkach sięgnęła po trzy punkty. 

Ondrasek wreszcie strzelił, Buchalik bronił ponad normę, więc Wisła wygrała

Wisła w mecz weszła z dość dużym animuszem. Od początku wyróżniał się przede wszystkim waleczny i niezwykle skuteczny w pojedynkach Ondrasek, a kroku próbowali dotrzymać mu Imaz, Małecki czy Basha. Środkowy pomocnik „Białej Gwiazdy” kilka razy popisał się bardzo dobrymi podaniami otwierającymi, z których jego koledzy potrafili zrobić użytek. Nieco irytujący był z kolei Kort, który, choć ambicji ciężko mu odmówić, momentami grał zbyt wolno, holując niepotrzebnie piłkę i tym samym marnując dobre okazje do wyprowadzenia szybkiego ataku. Niczym szczególnym – z wyjątkiem wybrakowanej koszulki – nie wyróżniał się też Boguski.

W ofensywnie wiślacy mogli się podobać głównie ze względu na wszechstronność. Krakowianie nie bali się grać atakiem pozycyjnym i w niektórych akcjach wychodziło im to nawet całkiem, całkiem, co w ekstraklasie jest przecież zjawiskiem rzadszym niż całkowite zaćmienie słońca. Kiedy jednak pojawiała się okazja do kontry, to – jeśli oczywiście piłka nie trafiła do Korta – szli jak do pożaru. Do tego dorzucić możemy dość skuteczny pressing i próby konstruowania akcji zarówno środkiem boiska, jak i skrzydłami. Efekty tych poczynań były oczywiście różne, czasem próby przedostania się pod bramkę Miedzi kończyły się bardzo szybko, czasem brakowało tylko ostatniego podania, ale ogólnie Wisła mogła się podobać.

Dobre wrażenie zniknęło jednak mniej więcej po dwudziestu pięciu minutach. Wiślacy wyraźnie się wówczas cofnęli, a do głosu głosu stopniowo zaczęła dochodzić Miedź, która również dość sprawnie operowała piłką, a od czasu do czasu potrafiła ruszyć z groźną kontrą. To właśnie po tak wyprowadzonej akcji Santana wyprowadził Forsella sam na sam z Buchalikiem, ale Fin nie poradził sobie w tym starciu. Bramkarz Wisły mecz zaczął nieszczególnie, bo w 11. minucie o mały włos nie wpuścił piłki pod pachą po dość prostym uderzeniu Ojamy, ale później radził sobie już bardzo dobre. Imponująca była zwłaszcza jego interwencja w końcówce meczu, gdy kapitalnie wyciągnął mocny strzał Piaseckiego z piątego metra.

Zanim jednak Buchalik musiał ratować swojej drużynie wynik, jego koledzy zdołali zdobyć pierwsze w tym sezonie bramki. W 43. minucie strzelanie rozpoczął najlepszy na boisku Ondrasek. Zaczęło się od rzutu rożnego, z którego Pietrzak dośrodkował wprost na głowę Wasilewskiego. Ze strzałem byłego reprezentanta Polski wprawdzie poradził sobie Sapela, ale piłka po jego interwencji spadła idealnie pod nogi czeskiego napastnika. Trener Nowak szczególne pretensje powinien mieć do pilnującego Ondraska Agustyniaka, który w momencie, gdy Czech zdobywał swojego gola, najprawdopodobniej zbiegał już do szatni.

Reklama

Swoje prowadzenie Wisła podwyższyła pięć minut po przerwie. Początek akcji bramkowej znów dał rzut rożny z tą różnicą, że tym razem wykonywali go goście. Wybita piłka trafiła jednak prosto pod nogi Małeckiego, który popędził z nią lewą stroną boiska i posłał świetnie wymierzone płaskie podanie w pole karne do Korta. Ten z kolei wskoczył przed bardzo biernego w tej sytuacji Ojamę i bez problemu wpakował piłkę do bramki Sapeli. Kilka minut później gospodarze mieli jeszcze jedną okazję do zdobycia bramki, ale Ondrasek tym razem trafił tylko w słupek.

Druga część meczu miała w gruncie rzeczy podobny przebieg do pierwszej. Najpierw dominacja Wisły, potem stopniowe budzenie się z letargu Miedzi. O ile jednak w pierwszej połowie gościom nie udało się pokonać Buchalika, to w drugiej szczęśliwie dopięli swego. Piłkę do wiślackiej bramki pewnym uderzeniem z rzutu karnego – podyktowanym za głupi faul Sadloka na Piaseckim – wpakował Marquitos. Sęk jednak w tym, że Miedź, nie licząc już wspomnianej sytuacji, w której Wisłę ratował bramkarz – nie potrafiła zagrozić gospodarzom. Być może byłoby inaczej, gdyby w ataku legniczan grał ktoś inny niż kompletnie bezużyteczny Piątkowski, który dziś nie przydał się w ani jednej akcji. W efekcie Wisła odniosła zasłużone zwycięstwo, pokazując przy okazji zalążki czegoś, co chyba można nazwać stylem.

[event_results 509203]

Fot. Jakub Gruca/400mm.pl

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

34 komentarzy

Loading...