Reklama

Kolejny pokrzywdzony. Tym razem padło na Videmonta

redakcja

Autor:redakcja

02 czerwca 2018, 15:29 • 5 min czytania 17 komentarzy

Jakiś czas temu przez szatnię Wisły Kraków przewinął się taki artysta, jak Hugo Videmont. Szczęśliwie udało nam się dość szybko wyprzeć z pamięci tę mało ciekawą od strony piłkarskiej postać. Francuz był bowiem kolejnym uosobieniem szrotu regularnie trafiającego do ekstraklasy. Czyli nie umiał biegać, kopać, podawać, strzelać i tak dalej. Z bliżej nieznanych powodów Videmont zainteresował jednak dziennikarzy magazynu „Onze Mondial” i w udzielonym wywiadzie przejechał się po krakowskim klubie. I pewnie dałoby się to nawet zrozumieć, gdyby nie fakt, że po prostu nagadał głupot.

Kolejny pokrzywdzony. Tym razem padło na Videmonta

Jaki jest główny zarzut Videmonta pod adresem działaczy Białej Gwiazdy? Otóż Francuz uważa, że został okłamany! Jak mówi, na coś innego się umawiał, a coś innego dostał na miejscu.

– Gdy podpisywałem kontrakt, obiecywano mi, że będę grał w pierwszym składzie. W Krakowie miałem wszystko, co było mi potrzebne, by dobrze się czuć, zarabiałem takie same pieniądze, jak najlepsi zawodnicy. Kiedy jednak przyjechałem do Polski, wszystko się zmieniło. Póżniej Wisłę przejęli Hiszpanie, którzy sprowadzili swoich rodaków, między innymi na moją pozycję. Grałem jako rezerwowy i musiałem walczyć o miejsce na boisku, choć początkowo nie było to planowane.

Doprawdy straszny był los tego oszukanego pod Wawelem Videmonta. Biedak musiał walczyć o miejsce w składzie! Jak sobie radzić z tak trudną sytuacją? Jak żyć? Serio, dawno nie widzieliśmy, aby ktoś tak bezczelnie manifestował swoją postawę roszczeniową. Gość nic nie umie, co udowodnił zresztą swoimi pojedynczymi występami w barwach Wisły, jest totalnym no name’em, pod każdą szerokością geograficzną, a zachowuje się, jakby był co najmniej Madonną. „Obiecywano mi, że będę grał w pierwszym składzie, a byłem rezerwowym i musiałem walczyć o miejsce” – jak to w ogóle brzmi? Zero autorefleksji, dlaczego tak się stało?

Idźmy jednak dalej. Videmont żali się się także na Hiszpanów, którzy pozycję Francuza zalali swoimi rodakami, przez co rzekomo osłabła jego pozycja w zespole. No coż, gdyby ciemiężony z każej strony wychowanek Clermont Foot grał tak, jak oczekiwał od niego trener, to pion sportowy na pewno nie traciłby czasu na szukanie nowego skrzydłowego. Problem polega jednak na tym, że Videmont wyglądał na boisku jak skończony dziad, do niczego się nie nadawał, więc Manuel Junco musiał rozejrzeć się za kimś lepszym.

Reklama

Nie wiemy też, co zalewający się łzami Hugo miał na myśli, mówiąc „póżniej Wisłę przejęli Hiszpanie, którzy sprowadzili swoich rodaków, między innymi na moją pozycję”. Fakty wyglądają bowiem następująco:

– Manuel Junco pojawił się w Wiśle przed Videmontem
– Kiko Ramirez pojawił się w Wiśle przed Videmontem
– Jesus Imaz, czyli jedyny Hiszpan grający na jego pozycji, pojawił się w Wiśle, gdy Francuza już w niej nie było

Jeśli nie pamiętacie, jak dokładnie to wyglądało, śpieszymy z krótkim przypomnieniem. Po beznadziejnych występach wzmocnionych Videmonta w poprzednim sezonie, wzmocnionych dodatkowo całkowitym brakiem zaangażowania, Ramirez już w lipcu ubiegłego roku  mówił, że zawodnik od miesiąca wie, iż nikt w klubie na niego nie liczy i ma wolną rękę w poszukiwaniu klubu. Imaza w Wiśle wówczas jeszcze nie było, na Reymonta pojawił się dopiero we wrześniu. Francuz natomiast z Białą Gwiazdą pożegnał się w sierpniu, po drodze zahaczając jeszcze o Nowy Sącz, gdzie na skrzydłach panowała taka posucha, że w akcie skrajnej desperacji wydzwoniono nawet Freddy’ego Adu. W Sandecji szybko jorgnęli się jednak z kim mają do czynienia i momentalnie odesłali Videmonta do domu. Niemniej, w najważniejszej kwestii, czyli Hiszpanów zawłaszczających Wisłę dla siebie Francuz – celowo lub nie – po prostu mija się z prawdą. Radzilibyśmy trochę przystopować bo jak tak dalej pójdzie, to od tych słodkich kłamstewek nabawi się cukrzycy i wtedy definitywnie będzie mógł zapomnieć o graniu w piłkę  przebieraniu się za piłkarza.

Aha, wśród wypowiedzi byłego wiślaka dla „Onze Mondial” znaleźliśmy jeszcze jeden kwiatek. Leci to mniej więcej tak:

– Kiedy zacząłem grać mniej, spadły moje morale. Najgorsze jest to, że nie byłem w stanie pokazać w meczu tego, co prezentowałem na treningu.

Okej, rozumiemy, że piłkarze chcą grać jak najwięcej, a kiedy im nie idzie, to czują się delikatnie podłamani. W normalnym świecie wszystko sprowadza się jednak do tego, aby dzięki ambicji i uporowi pokazać, że mimo wszystko zasługuje się na miejsce w składzie. Czyli trenować mocniej, biegać więcej i grać lepiej po to, aby przekonać do siebie trenera. Videmont tymczasem snuje majaki o tym, jak to niszczono jego morale, przez co nie mógł grać na odpowiednim poziomie. Prawda jest jednak taka, choć ktoś może uznać to za dziwne, że trenerzy nie są ślepi. Nawet w ekstraklasie. Gdyby Francuz faktycznie na treningach prezentował się rewelacyjnie, to na pewno dostawałby więcej czasu na boisku. Sęk w tym, że okazał się totalnym nieporozumieniem i właśnie dlatego został odpalony. Nie przez Hiszpanów, nie przez niedotrzymane obietnice, nie przez brak szans na zaprezentowanie swoich umiejętności, a wyłącznie przez to, że był po prostu słaby.

Reklama

Jedyny argument na obronę marnej postawy Videmonta, to opóźnienia w wypłatach, które – jak mówi Francuz – w Wiśle sięgały wówczas trzech miesięcy. Biorąc jednak pod uwagę, że dotyczyły wszystkich zawodników, a większość z nich potrafiła wziąć ten ciężar na barki i dojść w ten sposób do szóstego miejsca na koniec sezonu, to niespecjalnie mamy zamiar stawać murem za byłym – na szczęście – zawodnikiem Białej Gwiazdy. Zwłaszcza że gość przyznaje wprost, iż ze względu na brak hajsu na koncie i małą liczbę minut na boisku, z premedytacją odpuszczał treningi i myślał głównie o tym, jak wyrwać się z Krakowa.

No cóż, niezmiernie cieszymy się, że w końcu to mu się udało. A jednocześnie żałujemy, że w ogóle trafił do Polski. Nie dość, że najpierw męczył nas tym, co sam szumnie nazywa „grą”, to teraz udziela jeszcze idiotycznych wywiadów.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

1 liga

GKS Tychy ze zwycięstwem w Bielsku-Białej. Podopieczni Banasika doskakują do czołówki [WIDEO]

Piotr Rzepecki
0
GKS Tychy ze zwycięstwem w Bielsku-Białej. Podopieczni Banasika doskakują do czołówki [WIDEO]

Komentarze

17 komentarzy

Loading...