Weszłopolscy w składzie Jakub Białek, Mateusz Rokuszewski, Paweł Paczul, Bartłomiej Szczęśniak i Wojciech Kowalczyk odnieśli się do “afery flagowej”, która miała miejsce podczas niedzielnego meczu Jagiellonii z Legią. Porozmawiali z Agnieszką Syczewską, dyrektor zarządzającą “Jagi”, jak i Jarosławem Jankowskim, wiceprezesem Legii, który otwarcie przyznał, że na naszych oczach tworzy się groźny precedens dla całego piłkarskiego środowiska. Zapraszamy.
Co najważniejsze – Agnieszka Syczewska zapewniała, że nie dostała żadnego ustalenia dotyczącego flag od pana Kuleszy, czemu zdecydowanie zaprzecza Jankowski. – Gdy dotarły do mnie informacje o problemach, skontaktowałem się z prezesem Kuleszą. Zadzwonił on do pani Agnieszki i po sprawdzeniu flag, jeśli były w porządku, kibice mieli wejść na stadion. Tak się nie stało.
*
Jak z waszej perspektywy wyglądała sytuacja związana z niewpuszczeniem kibiców Legii na ostatni mecz?
Agnieszka Syczewska: – Trzeba zacząć od tego, co wydarzyło się 25 kwietnia. Doszło do spotkania na komendzie miejskiej w Białymstoku z przedstawicielami klubu gospodarza, klubu gości, policji i służb zabezpieczających, które przygotowywały się do tego meczu. W sytuacji, kiedy organy administracyjne rozważały nawet zamknięcie sektora gości na naszym stadionie, doszło do ustalenia, że spotkanie może odbyć się z udziałem kibiców gości, w sytuacji kiedy wyeliminujemy zagrożenia. Chodzi o możliwość pojawienia się na sektorze gości naszych barw. Takie ustalenia zostały wtedy podjęte. Warunkiem udziału kibiców Legii był przyjazd do Białegostoku bez opraw i flag. Od tamtego momentu ustalenia się nie zmieniły. Nieprawdą jest, że ktoś nie wpuścił kibiców Legii na stadion. Bilety zostały wysłane, kibice byli wczoraj na strefie przyjęcia kibiców gości. Niestety nie skorzystali z możliwości wejścia na obiekt.
Jeżeli ustalenia na komendzie był takie, że kibice Legii nie mogą zabierać na sektor barw Jagiellonii, to dlaczego nie mogli wnieść swoich barw?
Nie mogli wnieść również swoich barw.
W czym przeszkadzają barwy drużyny gości na sektorze gości?
Barwy nie przeszkadzają w niczym, ale biorąc pod uwagę historię i to, że na meczu wrześniowym było prawdopodobieństwo wniesienia we flagach Legii naszych barw, chcieliśmy wyeliminować taką sytuację. Żeby nie skupiać się na flagach i żeby kibice mogli wejść na sektor i dopingować drużynę gości. Chcieliśmy wyeliminować flagi jako element, który mógłby doprowadzić do sytuacji, którą oglądaliśmy chociażby na meczu Piast-Górnik.
Przekaz jest taki, że zdjęcia tych flag dotarły do was tak jak było ustalone. To prawda?
Wczoraj o 14:30 dostaliśmy e-maila. Ale decyzja była podjęta nie tylko przez organizatora, ale również służby organizacyjne zajmujące się zabezpieczeniem tego wydarzenia. Decyzja nie mogła być wczoraj zmieniona. Legia Warszawa, znając nasze stanowisko, które dostała na piśmie, poprosiła Komisję Ligi o prewencyjne zajęcie się sprawą. Komisja Ligi nie odniosła się do tego problemu. Nie dostaliśmy przed spotkaniem informacji od organu dyscyplinarnego, że sposób, w jaki przygotowujemy się do tego wydarzenia jest niewłaściwy czy niezgodny z przepisami.
Jaki był w tym wszystkim udział delegata?
Delegat PZPN jest organem obserwującym przebieg wydarzeń. Nie podejmuje żadnych decyzji podczas meczu. Może jedynie, w sytuacji, w której jakiś przepis zostałby złamany, wskazać to w raporcie. Do takiej sytuacji nie doszło. Nikt wczoraj nie sprawdzał flag.
Czyli delegat nie wydał pozytywnej opinii?
Delegat przedstawił swoje stanowisko. O tym, jak spotkanie ma się odbyć, decyduje organizator.
W związku z opinią, która została wystawiona, spodziewacie się konsekwencji ze strony Komisji Ligi, prawda?
Spodziewamy się postępowania, bo na pewno Legia będzie do tego dążyła. Podobne postępowanie miało miejsce we wrześniu. Wtedy nie spotkały nas żadne konsekwencje.
To nie wylewanie dziecka z kąpielą? Powstało przekonanie, może i słuszne, że jest jakieś zagrożenie w postaci palenia waszych flag. Ale zdecydowaliście się zabronić wnoszenia wszystkich flag. Naszym zdaniem nie tędy droga.
Nie tędy droga. Proszę m wierzyć – uwierzycie, albo nie – ale marzę o takim meczu w Białymstoku, który odbędzie się z udziałem kibiców gości. Tym bardziej że wszystkie pozostałe ekipy były na naszym stadionie. I to nie w małych ilościach. Przyjmowaliśmy też kluby, z którymi graliśmy w Lidze Europy. Myślę, że kibice Legii zdecydują się kiedyś wejść na nasz stadion. Ale dlatego, że we wrześniu wszystko wskazywało na to, że flagi Legii mogą zawierać elementy naszych opraw, stanowiło to dużą przesłankę do tego, że jest to zagrożenie. Wiem, że teraz fajnie wylewa się na nas pomyje i krytykuje, nie tak powinno to wyglądać, ale to my bierzemy odpowiedzialność za prawidłowy przebieg wydarzenia. Musimy robić wszystko, żeby wyeliminować zagrożenie, a nie doprowadzić do zakłócenia porządku na takim spotkaniu.
Jakby wyobrażała sobie pani to od strony technicznej? Kibice Legii mieli zostawić flagi w depozycie czy autobusie? Przecież to ludzie, których łatwiej byłoby namówić, żeby zostawili portfele niż barwy własnego klubu.
Oczywiście, że zdaje sobie z tego sprawę. Liczyliśmy na to, że mając tę wiedzę wcześniej, kibice Legii przyjadą tutaj bez flag. Dlatego takie decyzje zostały postanowione, przedstawiciele Legii byli an spotkaniu. Po drugie – takie sytuacje miały miejsce również w przypadku wyjazdu naszych kibiców na mecz do Wrocławia, kiedy jedna z flag nie przeszła kontroli i została w autokarze. Wczoraj był autokar klubowy, sporo aut przedstawicieli gości. Gdyby ktoś miał taką wolę, myślę że znalazłby bezpieczne miejsce do przechowania flag.
Mamy wrażenie, że rozmawiamy o fizyce kwantowej. Nie dało się zrobić czegoś takiego, że kibice Legii przed wejściem na stadion po prostu pokazują wszystkie flagi?
Tak było we wrześniu, już to przerabialiśmy. Flagi był kontrolowane kilkukrotnie. Była opinia służb przeprowadzających kontrolę, przekazali nam, że coś jest pod tymi flagami podszyte. Kibice uważali, że to nieprawda i nic tam nie ma. Wtedy toczyła się dyskusja akademicka – jedni mówili, że coś jest inni, że nie ma.
To była duża sektorówka? Bo teraz ustalono, że sektorówki nie będzie, czyli małe flagi można było w łatwiejszy sposób sprawdzić.
Nie, to nie była sektorówka.
Nie uważa pani, że tworzycie w taki sposób niebezpieczny precedens?
Tak jak powiedziałam – wszystkie pozostałe ekipy klubów gości były u nas na meczach. Pojawiają się w mniejszych i większych ilościach. Były nawet tysięczne grupy. Liczę na to, że Legia także się tu kiedyś pojawi, ale dla jej dobra musimy wspólnie zorganizować to w taki sposób, żeby wyeliminować zagrożenia, których wszyscy są świadomi.
Chodzi nam o to, że teraz nie przyjęliście Legii. Za chwilę Lechia może nie przyjąć Arki, a Lech Legii…
Ale my przyjęliśmy Legię! Kibice dostali bilety, byli na stadionie. Sektor był przygotowany na ich przyjęcie, tak samo służby. Nasi kibice też kiedyś pojechali do Warszawy bez barw, też dostali wcześniej informację, że sektorówki i oprawy nie wchodzą w grę, więc z nimi nie jechali.
Może kibicom Legii pasuje, że nie pozwalaliście im wnieść flag i zdawali sobie sprawę z tego, że tak będzie, a teraz robią za męczenników i wszyscy są za nimi?
Na pewno każdy chciał wjechać do Białegostoku, żeby wrócić z niego przed meczem. (śmiech)
Uważam, że mogli wejść. Wszystko było przygotowane na ich przyjęcie. Wiedzieli o tym, że flagi nie wejdą od momentu, w którym wszystko zostało ustalone.
Co macie sobie do zarzucenia jako klub?
Chcielibyśmy, żeby ten mecz z udziałem kibiców w końcu się odbył. Liczę, że w końcu do tego dojdzie. Byliśmy przygotowani na przyjęcie kibiców gości, to był mecz podwyższonego ryzyka. Mieliśmy bardzo duże bufory, służby porządkowe, tak teraz, jak i we wrześniu. Myślę, że nie można mówić, że mieliśmy złe intencje czy nie chcieliśmy przyjąć kibiców gości. Gdybyśmy nie chcieli – wojewoda wydawałby decyzję o zamknięciu sektora, a my sprzedalibyśmy wszystkie bilety kibicom z Białegostoku i dzisiaj nie rozmawialibyśmy na ten temat.
Trudno też wierzyć w przypadek, że akurat jak przyjeżdża Legia trzeba wyremontować płot, coś nie działa na sektorze…
Ale wczoraj żaden płot nie był remontowany. Sektor był gotowy na przyjęcie kibiców.
Mówimy o przeszłości. To powtarzająca się sytuacja.
Z tego co pamiętam, Legia miała zakaz wyjazdowy.
Czyli żadnego remontu nie było?
Nawiązujemy do sytuacji sprzed trzech czy czterech lat, a ja mówię o wydarzeniach z dwóch ostatnich meczów, kiedy kibice de facto się pojawili.
To, że kibice od dłuższego czasu nie mogą wejść na wasz stadion, rzutuje na ocenę.
Ale dlaczego pan twierdzi, że nie mogą wejść?
Mogą, tylko bez flag. (śmiech)
Jeżeli idę do kina, a przed drzwiami stwierdzam, że nie chcę iść na ten film i pójdę do parku, to czy ktoś mnie nie wpuszcza do kina czy do niego nie idę?
Uciekamy w absurd. Dobrze pani wie, co dla kibiców znaczą flagi.
Oczywiście, że wiem. Od dziesięciu lat pracuję w klubie. Ale dobrze pan wie, o czym rozmawialiście na antenie waszego radia po finale Pucharu Polski i o czym wszyscy rozmawiali po meczu Piasta z Górnikiem.
Więc baliście się tych flag czy wyrzutni? Bo już trudno nam to ustalić.
Mielibyśmy zapewne powtórkę sytuacji z Gliwic, kiedy na klub padł ogień krytyki za to, że nie byli przygotowani na mecz. Teraz krytykujecie nas, że próbowaliśmy umówić się z gośćmi, żeby nie dopuścić do takich stykowych akcji i sytuacji, które mogłyby zagrozić bezpieczeństwu tej imprezy. Trzeba spotkać się pośrodku. Liczyliśmy, że czymś takim będzie wejście kibiców, ale bez barw, które mogłyby być zagrożeniem.
Legia już nigdy nie wejdzie z barwami na stadion Jagiellonii? Przecież zawsze będzie istniało ryzyko, że coś się wydarzy.
Liczę na to, że dojdziemy do porozumienia i wejdzie.
Ale jak? Jagiellonia nie chce flag, kibice nie wyobrażają sobie wejścia bez flag. Kompletny pat. Trudno nam sobie wyobrazić to porozumienie.
Kibice Legii byli na spotkaniu, usłyszeli, jakie są warunki. Wczoraj było już za późno, żeby zmieniać tę decyzję. Bo to nie była tylko decyzja organizatora, ale również policji i wszystkich osób, które zgodziły się na przeprowadzenie tego meczu.
To prawda, że prezes Cezary Kulesza w obecności zarządu Legii wyraził zgodę na wejście na stadion z flagami?
Nic mi na ten temat nie wiadomo.
Jarosław Jankowski, członek rady nadzorczej Legii, napisał na Twitterze, że nie odbierała pani telefonu w momencie gdy kibice nie wiedzieli, co robić.
Oczywiście, że tak. Byłam wtedy na odprawie. Wysłałam panu Jankowskiemu sms-a, że zadzwonię po jej zakończeniu. Ale nic się nie zmieniło – dlatego ustalenia były podejmowane 25 kwietnia, żeby kibice mieli świadomość, jak ma to przebiegać. I wtedy wylało się na nas wiadro pomyj i krytyki, dlaczego zabraniamy wejścia z flagami. A teraz jest zdziwienie, że zabroniliśmy wejścia z flagami. A przecież wszyscy o tym mówili od dwóch tygoni.
Wydaje nam się, że nie czas a efekt jest tutaj kluczowy dla Legii.
Ale nic się nie zmieniło.
*
Z kolei Jarosław Jankowski przyznał na początku, że “na naszych oczach tworzy się groźny precedens dla całego piłkarskiego środowiska”.
– Na poprzednim meczu sytuacja była jeszcze gorsza. Kibice mieli flagi, które nie zostały dopuszczone, chociaż nie miały żadnych nieprawidłowości. Kibice się zbuntowali, gdy flaga miała być przecinana. Na spotkaniu w Białymstoku Jagiellonia stwierdziła, że nie wpuści naszych kibiców z flagami. Absolutną nieprawdą jest to, że Legia Warszawa się na to zgodziła. W momencie przyjazdu naszych kibiców dostaliśmy informację, że nie zgłosiliśmy flag. Bardzo szybko wysłaliśmy oficjalnego maila z ich dokładnym opisem. Gdy dotarły do mnie informacje o problemach, skontaktowałem się z prezesem Kuleszą. Zadzwonił on do pani Agnieszki i po sprawdzeniu flag, jeśli były w porządku, kibice mieli wejść na stadion. Tak się nie stało. Chciałbym powiedzieć jedną bardzo ważną rzecz, o której mało się mówi. Duże podziękowania dla naszych kibiców, którzy zachowali się w sposób wzorowy. Nie dali się sprowokować. Pomimo zepsutej niedzieli, wydanych pieniędzy, nie doszło do zaognienia sytuacji.
Pani Syczewska, zapytana przez nas, powiedziała, że nie dostała żadnego ustalenia od pana Kuleszy. Czyli zarzuca jej pan kłamstwo?
Nie chcę używać takich oskarżeń. Być może bała się tej odpowiedzialności, może kogoś też przerosła ta sytuacja. To specyficzny mecz, podwyższonego ryzyka. Uważam, że takie mecze powinny organizować osoby, które mają doświadczenie i nie boją się podejmować decyzji. Bo nie chodzi o to, żeby nie wpuścić kibiców. Dlaczego jako kibice Legii mieliśmy być bez flag? Jutro przyjdzie pismo, że mamy przyjechać bez spodni. Granicę absurdu trzeba w pewnym momencie przeciąć. Zadzwoniłem do pani Syczewskiej, zapytałem się, na jakiej podstawie nie chce wpuścić flag. Ona odpowiedziała, że nie ma żadnej podstawy prawnej, według której ma je wpuścić. Szkoda, że tak się stało. To nie są kibice gorszej kategorii, wręcz przeciwnie. Należy zapewnić im warunki do oglądania meczu. Zapewnienie bezpieczeństwa spoczywa po stronie organizatora.
Jakiej przyszłości tych meczów się pan spodziewa? Było już chyba pięć czy sześć tego typu sytuacji.
Nawet więcej – osiem czy dziewięć. Mogę powiedzieć o dwóch ostatnich sytuacjach, w których uczestniczyłem jako pracownik klubu. Doszło do bardzo groźnego precedensu i trzeba zastanowić się, jak sprawić, żeby takich sytuacji już nie było. Nie wiem, jakie było zagrożenie. Dodam tylko, że nie jesteśmy jedyną grupą kibiców, która nie weszła na stadion Jagiellonii, podobnie było między innymi z fanami Górnika Zabrze i Lecha Poznań. To chyba problem dotyczący organizacji meczów w Białymstoku, a nie przyjezdnych kibiców.
Będziecie domagać się sprawiedliwości przed Komisją Ligi? Jest pan przekonany co do wygranej?
To nie jest kwestia wygranej czy przegranej. Chodzi o to, żeby zacząć rozmawiać o tym, jak kibice gości mają być traktowani na stadionach w całej Polsce. To szerszy problem, często nie mówi się o kibicach, którzy są przetrzymywani na dworze, w mrozie czy upale. Obecnie nie podlega to żadnym regulacjom Komisji Ligi. Toczy się dialog z kibicami, ogromnie wierzę, że zostanie ustalony sposób traktowania kibiców gości przez kluby. Później wymagamy, że goście mają zachowywać się odpowiednio na stadionach. Ale jeżeli na wstępie jesteś traktowany w taki a nie inny sposób, trudno oczekiwać, że nie będzie nerwów. A podkreślam – nasi kibice zachowali się wczoraj wzorowo. Nie była to łatwa sytuacji. Stanie kilka godzin na słońcu bez możliwości jedzenia i picia.
Staramy się spojrzeć na tę sytuację również z punktu widzenia Jagiellonii. Jeśli wcześniej, na innych stadionach, kibice Legii byli problematyczni to może klub z Białegostoku chciał tupnąć nogą, by nie mieć syfu na swoim stadionie?
To, że kibice Legii są problematyczni, to mit. Nie roztaczajmy podejścia, że każdy wyjazd kibiców, to zagrożenie.
A kto na Stadionie Narodowym obrzucał fotoreporterów racami? Kibice Legii.
Z tego co wiem, nie poleciała żadna raca. Był jeden incydent, ale bez użycia racy. Nie uogólniajmy. Jeżeli spojrzymy na to, co dzieje się w Europie, zobaczymy, że Polska jest bezpieczna. Nie jest tak, że każdy wyjazd to zagrożenie. Nie rozumiem takiego podejścia. Jeżeli ktoś nie potrafi zorganizować meczu, zabezpieczyć go w odpowiedni sposób, to nie powinien się tym zajmować. To, co wydarzyło się wczoraj, to było zakazanie obejrzenia meczu.
Rozumiemy to, ale może Jagiellonia uznała, że to jest sposób?
Na co?
Żeby nie doszło do żadnego dymu. No i nie doszło.
Najbezpieczniej byłoby, gdybyśmy nie wpuścili na stadion nikogo. Nie idźmy w tę stronę, nie tędy droga. Stadion piłkarski to nie jest filharmonia. Idąc na mecz piłkarski trzeba liczyć się z tym, że atmosfera jest gorąca. Nie można pod tym płaszczykiem zastanawiać się, że może kogoś dzisiaj nie wpuścimy. Co ludzie wstali rano, pojechali na pociąg, a ja nie wiem do dzisiaj, dlaczego nie zostali wpuszczeni.
Nie było tak, że spodziewali się tego, że jak pojadą z flagami, to nie będą wpuszczeni?
Odwrócę pytanie – co by było, gdyby dostali pismo, że nie wchodzą w spodniach? Dostaliśmy pismo, w którym zakazano wnoszenia emblematów klubowych. Szalików i koszulek. Zostało to zmienione, ale to była próba przekroczenia granic. Za chwilę pojawiłoby się pytanie, co z tatuażami. Trzeba pochylić się nad tym, co robić, żeby kibice mogli spokojnie obejrzeć mecz. I tyle. Koniec historii. Wszystkie inne kluby nas wpuszczają, tylko Jagiellonia odmawia. Nie chodzi o to, żeby teraz naskakiwać na panią Agnieszkę. Chodzi o to, żeby takie sytuacje w przyszłości rozwiązywać i nie przenosić ich na inne stadiony. W innym przypadku kibice mogą nie być aż tak cierpliwi.
Fot. NewsPix.pl