Reklama

Festiwal nudy w Tychach, z którego gospodarze wyszarpali trzy oczka

redakcja

Autor:redakcja

17 marca 2018, 21:16 • 3 min czytania 4 komentarze

Naprawdę współczujemy ludziom, którzy oglądali mecz GKS-u Tychy ze Stomilem Olsztyn od pierwszej do ostatniej minuty. Z drugiej strony obawiamy się o zdrowie takich osób, bo pięć wypitych kaw – w niespełna dwie godziny – nie oznacza niczego dobrego dla zdrowia. Skąd wiemy, że aż tyle? Bez odpowiedniej dawki kofeiny, nie było mowy, by przetrwać ten festiwal nudy.

Festiwal nudy w Tychach, z którego gospodarze wyszarpali trzy oczka

Wczoraj narzekaliśmy na mecz Miedź Legnica – Wigry Suwałki. Mieliśmy ku temu solidne powody, bo na boisku działo się naprawdę niewiele. Myśleliśmy wówczas, że nic gorszego w ten weekend już nas nie spotka, ale pierwsza połowa meczu w Tychach obdarła nas ze złudzeń. Co prawda tliła się w nas malutka nadzieja, że może Stomil pokaże coś ciekawego, bo mieli w składzie Artura Siemaszkę, który wyróżniał się na tle kolegów:

– Indywidualna akcja i strzał w światło bramki,

– uderzenie z bliskiej odległości i świetna parada Jałochy,

– niezły ruch w polu karnym rywala, przy dośrodkowaniach, lecz zawsze brakowało postawienia kropki nad „i”.

Reklama

Zapowiadało się więc na trafienie gości, ale tylko do czasu, ponieważ Lukas Kuban postanowił, że zepsuje mecz kolegom z drużyny. Otóż czeski piłkarz, z sobie tylko znanych powodów, postanowił dwukrotnie zrobić z siebie głupka. Za pierwszym razem Czech przeszkadzał Wróblewskiemu, gdy ten chciał wyrzucić aut. Za drugim razem wjechał w niego nakładką. W obu sytuacjach zobaczył żółtą kartkę i wyleciał z boiska… Od tego momentu Stomil wyraźnie spuścił z tonu.

Co akurat nie oznacza, że drużyna Tarasiewicza zaczęła szturmować bramkę gości. Owszem, kilka niezłych akcji zrobili, ale szaleńczym atakiem byśmy tego nie nazwali. Przede wszystkim największe zagrożenie pod bramką gości tworzył Grzeszczyk. 30-latek nieźle wszedł w pole karne, a później oddał minimalnie niecelny strzał. Następnie posłał dwa uderzenia z dystansu. Za pierwszy razem strzelał z gry, lecz obrońca przyjezdnych zdołał zablokować uderzenie. Za drugim razem z rzutu wolnego, ale i tym razem nie skończyło się bramką, bo świetnie interweniował Leszczyński.

Poza tym niezły strzał główką oddał Biernat, ale ostatecznie zabrakło trochę precyzji. Bliski wpakowania piłki do pustej bramki, zresztą dwukrotnie, był Zapolnik. Za pierwszym razem swój błąd naprawił jednak Baranowski, a za drugim napastnik GKS-u był minimalnie spóźniony. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze… Kamil Zapolnik wreszcie zdobył bramkę, ale zaraz potem padł na murawę. Sytuacja wyglądała groźnie, bo piłkarz GKS-u początkowo nie mógł złapać oddechu, gdyż przy strzale głową, zderzył się z przeciwnikiem, który próbował go powstrzymać. Na szczęście nic złego się nie stało, bo Zapolnik opuścił boisko o własnych siłach. Co prawda chwilę później zmienił go Vojtus, ale była to raczej zmiana profilaktyczna.

Zapolnik został bohaterem, bo zdobył jedyną bramką i dał cenne trzy punkty swojej drużynie, jednak trudno chwalić GKS za dzisiejszy mecz. Gdyby nie czerwona kartka dla Kubana, zapewne skończyłoby się bezbramkowym remisem, a może nawet porażką.

GKS Tychy – Stomil Olsztyn 1:0 (0:0)

1:0 Zapolnik 73′

Reklama

Pozostałe spotkania:

Puszcza – Zagłębie Sosnowiec 1:1 (Drzazga 63′ – Sanogo 82′)

Pogoń Siedlce – Stal Mielec 1:2 (Zjawiński 87′ – Nowak 64′, Arak 78′)

Olimpia Grudziądz – Drutex Bytovia 2:1 (Jazvić 20′, 86′- Wróbel 74′)

Ruch Chorzów – Podbeskidzie B-B 0:2 (Sabala 20′ Bougaidis 50′)

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...