Fabiański ma za sobą znakomity sezon. Być może o tym wiedzieliście, a być może słyszeliście tylko, że wreszcie gra regularnie i to w sumie wszystko. Jego popisy w Swansea zostały przykryte przez wyskoki kolegów z kadry – a to Glik postanowił powalczyć o króla strzelców w Italii, a to pół Sevilli poważnie rozważa imię „Grzegorz” jako alternatywę przy wyborze imienia dla syna, a to Milik zaczął ładować bramkę za bramką w Amsterdamie. Ale Fabian zanotował porównywalny z nimi progres i najwyraźniej widać to było podczas rozdania „Swans Awards”, czyli klubowych nagród Swansea.
Fabianski going home tonight like: #SwansAwards2015 pic.twitter.com/3bnLn3j4at
— Cerys ♡ (@CerysNicholas) maj 20, 2015
Polak zgarnął hat-tricka. Nagroda dla najlepszego nowego gracza „Łabędzi”, do tego statuetka dla najlepiej radzącego sobie na wyjazdach, ale najistotniejszym trofeum uhonorowanie „piłkarzem roku” w wyborze samych piłkarzy. Cichy, skromny chłopak, a tu proszę jaką ma pozycję w szatni poważnego klubu Premier League. Duża klasa, duży powód do dumy dla każdego polskiego kibica.
Szczególnie, że Fabian wciąż walczy o „Złote rękawice”, przyznawane golkiperowi z największą ilością czystych kont. W tej chwili ma ich trzynaście, tyle samo co Forster, Mignolet i Hart. Jeśli wygra, będzie pierwszym golkiperem spoza wielkie piątki (Chelsea, Man Utd, Arsenal, City, Liverpool), któremu to się udało.
Im bardziej przyglądamy się szumowi wokół Polaka, tym bardziej dostrzegamy jak szanowany jest w Swansea i Premier League. Chyba trochę nam to umyka tu w Polsce.
Fabian to ulubieniec geeków od statystyki. W suchych liczbach rozkłada na łopatki największe tuzy ligi. Źródło: Squawka
It was an amazing save! #ThingsFabianskiWouldHaveSaved https://t.co/biIxUxBCmB
— BWL Solicitors (@BWLSolicitors) May 14, 2015
Twitterowy hashtag #ThingsFabianskiWouldHaveSaved po jednej z wybitnych interwencji Polaka
Fabian sprawił, że wszyscy w Anglii zapomnieli o ksywce „Flappyhandsky”, dzisiaj to pan piłkarz, o którym mówią, że jest wyrzutem sumienia Wengera, a nawet że Arsene sprzedał nie tego Polaka co trzeba. Zrobił to wszystko w swoim stylu, czyli po cichu, bez rozgłosu, jak dla nas – trochę z tą skromnością przesadził on albo środowisko. Więc doceniamy.