Turniej Czterech Skoczni? Wiadomo, impreza, na którą co roku czekają fani skoków. Rywalizacja o Złotego Orła, system KO, do tego w XXI wieku wszystko to mocno kojarzy się z polskimi sukcesami. Pewnym było jednak, że w tym roku na taki sukces nie ma co liczyć. Zamiast więc wyczekiwać dalekich skoków Polaków, mogliśmy spokojnie oglądać rywalizację o triumf w Oberstdorfie. A w tej – zgodnie z przewidywaniami – bezkonkurencyjny okazał się Domen Prevc. Możliwe, że Słoweniec już wypracował sobie przewagę na miarę zwycięstwa w całym turnieju.
Domen Prevc nadal króluje. Słoweniec najlepszy na start Turnieju Czterech Skoczni
Fenomenalny jest w tym sezonie Domen Prevc. Już nie tak młody Słoweniec – brat Petera, triumfatora Turnieju Czterech Skoczni sprzed 10 lat – poprawił się technicznie, a wydaje się też, że wspomogły go zmiany sprzętowe. Efekt jest taki, że Domen lata tak daleko, jak nikt inny dolecieć na ogół nie jest w stanie. Na 11 konkursów rozegranych przed startem niemiecko-austriackiej imprezy tylko w dwóch (!) nie stanął na podium – na inaugurację sezonu był 4., a w pierwszym konkursie w Falun 13.
A poza tym? Dwa razy trzeci, dwa razy drugi i pięciokrotnie był najlepszy.
Początek sezonu ewidentnie należał do niego. W ostatnim czasie pokonać zdołał go tylko Ryoyu Kobayashi, a i Japończykowi przyszło to z wielkim trudem. Nie dziwi, że Domen był faworytem do triumfu i w Oberstdorfie, zresztą po wczorajszych kwalifikacjach – wygranych o ponad 10 punktów – jego status faworyta tylko się umocnił. Tak naprawdę rozdzielaliśmy przed dzisiejszym konkursem stawkę na trzy grupy: Domena, skoczków próbujących mu zagrozić i… całą resztę. Niestety, wszyscy Polacy znaleźli się w ostatniej z nich.
Jeśli o tę drugą grupę chodzi – nikt Słoweńcowi finalnie nie zagroził. Ten już po pierwszej serii odsadził rywali o ponad osiem punktów. Za jego plecami się kotłowało. Jan Hoerl, Jonas Schuster, Daniel Tschofenig, Timi Zajc – wszyscy byli blisko siebie, a daleko od Prevca. Austriacy przeżyli dziś zresztą niezłe odrodzenie, ale wiele im to nie dało, bo Domen był niewiarygodny. W pierwszej serii skoczył najdalej – 141,5 m. W drugiej? Też był najlepszy, bo wylądował równo na 140. metrze.
ON JEST NIEMOŻLIWY.
ON JEST NIE DO POKONANIA.
ON SKACZE W SWOIM ŚWIECIE.Domen Prevc od razu, od wejścia, pokazuje, kto i dlaczego jest największym faworytem 74. Turnieju Czterech Skoczni 🤴#skijumpingfamily #TCS #Oberstdorf pic.twitter.com/iGyTAuczhN
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) December 29, 2025
Efekt był taki, że Daniela Tschofeniga i Timiego Zajca – którzy wspólnie stanęli na drugim stopniu podium – wyprzedził o 17,5 punktu. Czyli niemal 10 metrów. To po jednej czwartej turnieju przewaga, której każdy może mu pozazdrościć. Bo nawet jeśli Domen popełni gdzieś drobny błąd, pewnie pozostanie liderem. Zresztą dziś trudno sobie wyobrazić, że ktoś mu tę wygraną w TCS-ie odbierze. W chwili obecnej Prevc jest nie do zatrzymania. Jest wielki. Magiczny. Lata tam, gdzie chce i może tylko on.
A reszta się temu przygląda. W tym i nasi reprezentanci.
Tomasiak najlepszy z naszych. Ale szału nie ma
Seria próbna nieco nas przeraziła, bo fatalnie skoczył w niej Kamil Stoch. Ale w konkursie akurat naszego mistrza o nic oskarżyć nie mogliśmy. Kamil oddał dwa solidne skoki, zajął miejsce w drugiej dziesiątce, nieco się pouśmiechał, ucieszył tymi lotami. I fajnie, bo to właściwie tyle, jeśli chodzi o nasze oczekiwania – niech Kamil skacze po prostu tak, żeby zamiast kręcenia z rezygnacją głową, mógł się właśnie uśmiechać. Bo że on wobec siebie ma sensowne oczekiwania, to zwykle taki widok oznacza, że skok był dobry.
Uśmiechać nie mogli się jednak ani Maciej Kot, ani Piotr Żyła.
Obaj rozczarowali. Kot zdawał się rozkręcać, wywalczył sobie miejsce w kadrze w Wiśle, potem sensownie poskakał w Engelbergu, a i we wczorajszych kwalifikacjach był solidny. A dziś? Dziś właściwie oddał miejsce w drugiej serii Pawłowi Wąskowi, z którym był w parze. Bo Paweł sam nie skoczył przesadnie dobrze (tylko 122 metry), ale Maciek po chwili wylądował o metr bliżej, miał mniejszą rekompensatę i gorsze noty za styl. Efekt był taki, że uległ w parze i nie był jednym ze szczęśliwych przegranych. A o skoku Piotra Żyły nie ma właściwie co pisać, bo może i odległościowo nie był najsłabszym z naszych (123 m), to nota zdecydowanie była z tych wszystkich polskich najgorsza.
Oni polegli więc w pierwszej serii. Do drugiej przeszedł wspomniany Wąsek, ale furory tam nie zrobił – był przedostatni. A najlepszym z Polaków, po raz kolejny w tym sezonie, okazał się najmłodszy z nich, czyli Kacper Tomasiak. 18-latek osiągnął 128,5 metra w złych warunkach w swoim pierwszym skoku i spokojnie wygrał rywalizację w parze. Ostatecznie okazał się 15. skoczkiem serii. W drugiej skoczył tyle co i Kamil Stoch, czyli 131,5 metra. Co mu to dało?
Kacper Tomasiak najlepszym Polakiem w swoim debiucie w konkursie Turnieju Czterech Skoczni 🇵🇱
18 mieć lat to nie grzech 🔝#skijumpingfamily #TCS #Oberstdorf pic.twitter.com/zYjaolwE3G
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) December 29, 2025
No w sumie nic. Został na tym samym miejscu, czyli 15. Nie jest źle, ale przesadnie dobrze też nie.
Wypada jednak pamiętać, że w Turnieju Czterech Skoczni liczy się głównie to, by nie popełniać błędów. A wtedy można wkraść się na wyższe lokaty po prostu równymi, solidnymi skokami. Nikt po Kacprze nie oczekuje walki o podium imprezy, ale to 15. miejsce to dobry punkt wyjścia do tego, by walczyć o TOP 10 klasyfikacji całego turnieju. I tego Kacprowi życzymy, bo w jego wieku – i w debiutanckim sezonie – byłby to naprawdę spory sukces.
AKTUALIZACJA: Timi Zajc został zdyskwalifikowany. W tej sytuacji Daniel Tschofenig pozostaje drugi, a na trzecie miejsce wskoczył Felix Hoffmann.
Miejsca Polaków w Oberstdorfie:
15. Kacper Tomasiak
18. Kamil Stoch
29. Paweł Wąsek
34. Maciej Kot
37. Piotr Żyła
Fot. Newspix