Reklama

Znamy trasę Tour de Pologne. Krócej, ale intensywnie

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

02 lipca 2020, 08:39 • 8 min czytania 0 komentarzy

Cały peleton czeka na otwarcie kolarskiego sezonu. Czekają też kibice. Ci z Polski mają w tym roku ku temu wyjątkowy powód – pierwszym wyścigiem wieloetapowym w kalendarzu World Touru jest nasza rodzima impreza, co znacznie podnosi jej rangę. Wczoraj wieczorem dowiedzieliśmy się, jaką trasą i na jakich zasadach pojadą kolarze. I choć Tour de Pologne trzeba było skrócić do pięciu dni, to zapowiada się naprawdę dobre ściganie. Start już 5 sierpnia.

Znamy trasę Tour de Pologne. Krócej, ale intensywnie

Sama śmietanka

Wiadomo, jaka była (i nadal jest) sytuacja na świecie. W kolarstwo koronawirus uderzył tak naprawdę szybciej niż w inne dyscypliny, bo już pod koniec lutego, kiedy w Dubaju spora część zawodników przechodziła wymuszoną kwarantannę w tamtejszym hotelu. Potem zorganizowano jeszcze co prawda kilka wyścigów w Europie, ale gdy wirus do niej dotarł, sezon ostatecznie przerwano. Kolarze, o ile tylko byli w stanie, rozjechali się do domów, gdzie spędzili kilka miesięcy. Co zresztą, jak mówił nam Cesare Benedetti, wcale nie było takie łatwe. Bo przez lata przywykli do czegoś zupełnie innego.

Z powodu kilkumiesięcznej przerwy sezon będzie znacznie krótszy, ale za to od początku do końca trzeba będzie jechać na maksa. Tak mówią sami kolarze. Biorąc pod uwagę jak upchane w nowym kalendarzu są największe wyścigi, łatwo się zorientować, że Tour de Pologne służyć ma między innymi przygotowaniu pod start w nich. Dlatego polski wyścig staje się bardzo istotnym punktem sezonu dla wielu świetnych kolarzy.

– Pozycja Tour de Pologne w tym roku urosła – mówił nam Czesław Lang, organizator wyścigu. – Wyścig zaczyna sezon i już teraz wiemy, że cieszy się wielkim zainteresowaniem największych ekip. To jest dla nas – organizatorów, ale myślę, że też dla całej Polski – wielkie wyzwanie i wielka nobilitacja. Jak się zastanowić, to na rynku organizatorów zostały cztery wielkie firmy: Tour de France z całym swoim pakietem, czyli Francuzi; Włosi z Giro d’Italia i pozostałymi wyścigami; Hiszpanie ze swoją Vueltą; wszystkie wyścigi w krajach Beneluxu i do tego dochodzi Polska z Tour de Pologne. Większość pozostałych organizatorów musiała zrezygnować w tym roku ze swoich imprez. My jakoś przetrwaliśmy.

I to przetrwanie może dać Tour de Pologne naprawdę dużo. Już teraz wiemy, że na starcie pojawią się m.in. Rafał Majka, zwycięzca ostatniego Giro d’Italia Richard Carapaz czy fenomenalny młody talent i medalista mistrzostw świata w osobie 20-letniego Remco Evenepoela. Dla ekip z kolei będzie to też ważny wyścig ze względu na sponsorów – spora część z nich również ucierpiała i trzeba zaprezentować ich logo na trasie, by pokazać, że wykładanie kasy na działanie zespołu nadal ma sens.

Reklama

Będą też zawodnicy, którzy z pewnością zechcą zaprezentować coś innego – że pamiętają.

Rok po tragedii

Mamy tu na myśli szczególnie kolarzy grupy Lotto Soudal, wśród których na trasę wyścigu wyjedzie Tomasz Marczyński. To w barwach tej ekipy jeździł Bjorg Lambrecht, tragicznie zmarły po upadku na trasie ubiegłorocznego Tour de Pologne. Belg miał zaledwie 22 lata, spory talent i wielkie marzenia. Niestety, nie udało mu się ich zrealizować. W zeszłym roku etap po jego śmierci przejechano bez ścigania. Postanowiono nim wyłącznie uczcić jego pamięć. Dopiero następnego dnia kolarze znów rywalizowali. Choć już w innej, smutniejszej atmosferze.

W tym roku imieniem Belga nazwana została klasyfikacja dla najlepszego młodzieżowca. W dodatku wyścig rozpocznie się minutą ciszy, wystartuje bowiem… równy rok po śmierci Lambrechta. A pierwotnie miał być przecież zorganizowany w lipcu. Organizatorzy nie prosili też o takie ustawienie dat. Po prostu tak się złożyło. Czesław Lang, w trakcie ogłaszania trasy na antenie TVP, mówił, że gdy pierwszy raz sobie to uświadomił, całkowicie się wzruszył. Bo to doskonała okazja, by uczcić pamięć zmarłego kolarza.

I jego koledzy z pewnością to zrobią. A później – jak mówił Marczyński – postarają się wygrać, co tylko jest do wygrania.

Trasa

Tegoroczne Tour de Pologne z konieczności skrócono do pięciu dni ścigania. Ale to nie oznacza, że trudności nie będzie. Mało tego, jak wspominał Czesław Lang, kolarskie ekipy same o nie prosiły i po tych prośbach faktycznie jeszcze trochę dołożono, choćby poprzez wydłużenie etapów. Bo nasz polski wyścig, jak wspominaliśmy, ma być nie tylko okazją do zgarnięcia całkiem solidnie wyglądającego w CV triumfu, ale też budowaniem bazy pod wyzwania, jakie przyniosą ze sobą kolejne miesiące.

Reklama

– Na pewno będzie to ciekawy wyścig – mówił nam Czesław Lang. – Tym razem w formule skróconej, ale kilometrów peleton pokona tyle samo co normalnie w tydzień. Szczególnie wymagające będą trzy ostatnie etapy. Zachęcamy do kibicowania Rafałowi Majce, choć na pewno przyjedzie do nas wielu zawodników, którzy w tym skróconym sezonie będą czyhali na wielkie triumfy. Trasy Tour de Pologne nijak się nie da porównać do Pirenejów czy Alp, ale z pewnością będzie trudna i wymagająca. Trzykrotnie pokonywana runda z podjazdem HARNAŚ pod Gliczarów, czyli królewski etap w Bukowinie Tatrzańskiej, na pewno będzie istotnym przetarciem przed etapami górskimi i najwyższymi podjazdami w wielkich tourach. 

Zanim jednak kolarze dojadą do Bukowiny, przejadą przez Śląsk. Wyścig wystartuje z jednego ze sportowych symboli tego regionu – Stadionu Śląskiego w Chorzowie. To tam będzie zorganizowana minuta ciszy ku pamięci Lambrechta. Potem peleton okrężną drogą – przez Piekary Śląskie, Ogrodzieniec czy Sosnowiec – dojedzie do Katowic, gdzie czekać na niego będą trzy rundy i finisz przy Spodku. To etap płaski, przeznaczony dla sprinterów. Podobnie zresztą jak drugi, gdy peleton uda się z Opola do Zabrza. Kolejne dwa jednak decydować będą o losach wyścigu.

Choć wiadomo, że w ostatnich latach na Tour de Pologne w klasyfikacji generalnej decydują sekundy i tracić nie można nawet na pierwszych etapach, to jednak najważniejsze pozostają te górskie. W tym roku pierwszy z nich rozpocznie się w Wadowicach, nawiązując do setnej rocznicy urodzin Jana Pawła II, a zakończy w Bielsku-Białej. Po drodze kolarze zaliczą siedem górskich premii. W tym te najważniejsze – podjazdy na Kocierz (3 kilometry, średnie nachylenie 7,2%) i Przegibek (3,9 km, 6,5%). Pierwszą z tych górek na trasę wyścigu wprowadził Przemysław Niemiec, były już kolarz zawodowy, dla którego to rodzinne strony, które doskonale zna. Kolarze pokonają ten podjazd dwukrotnie. Również dwa razy przejadą przez inne męczące wzniesienie – Przegibek. To w tych dwóch miejscach może dojść do wstępnych przetasowań w peletonie. Warto zwrócić na nie uwagę, choć do mety etapu pozostanie po ich przejechaniu jeszcze kilkadziesiąt kilometrów.

Wspomnieliśmy o wstępnych przetasowaniach, bo te najważniejsze zapewne będą mieć miejsce na kolejnym etapie. To ten królewski, znany już fanom kolarstwa doskonale, a rozgrywający się na trasie BUKOVINA Resort – Bukowina Tatrzańska. Tam peleton przejedzie przez rundy z podjazdami pod Ścianę HARNAŚ i Ścianę BUKOVINA. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to losy koszulki dla zwycięzcy Tour de Pologne rozstrzygną się właśnie tam. Podobnie jak tej dla najlepszego górala. Wierzymy, że obie zgarnie Rafał Majka, który na antenie TVP mówił, że nie może już doczekać się wyścigu.

– Będę w stu procentach przygotowany na Tour de Pologne. Chciałbym już wrócić do ścigania, ostro trenuję i jestem zadowolony z obecnej dyspozycji. Przed Tour de Pologne pojadę w pięcioetapowym Vuelta Burgos [wyścig niższej kategorii, nie należący do World Touru – przyp. red.], więc do Polski powinienem przyjechać dobrze przygotowany. Czuję, że na polskiej ziemi będzie dobrze i jeżeli szczęście dopisze, to na pewno będę walczył o zwycięstwo – mówił. Zresztą jedno powinno dać mu nadzieję – gdy poprzednio wygrywał, wyścig kończył się w Krakowie. W tym roku jest dokładnie tak samo. Ostatni etap wiedzie bowiem z Zakopanego do byłej stolicy Polski.

Tym bardziej trzymamy go więc za słowo.

Nowe wytyczne

Rafał zwyciężał w Tour de Pologne w 2014 roku. Jeśli powtórzy ten sukces w tegorocznej edycji, to zrobi to… w zupełnie innym wyścigu. Przez koronawirusa wszystko będzie bowiem wyglądać inaczej. Na startach i metach etapów nie będzie kibiców, na podium obok zawodników zabraknie hostess, nie będzie też miasteczka sponsorskiego i kolumny reklamowej, jadącej za peletonem, podobnie jak nie doczekamy się oficjalnej prezentacji drużyn. Obowiązkowe stanie się za to przestrzeganie protokołu sanitarnego. Ten mówi choćby, że wszyscy kolarze, którzy zjawią się w Polsce muszą mieć wykonane testy na COVID-19 – w innym kraju lub już na miejscu, ale najpóźniej 72 godziny przed początkiem wyścigu. Inaczej w nim nie wystartują, choćby byli zdrowi.

– Aby zapewnić wszystkim bezpieczeństwo musimy wprowadzić pewne niezbędne ograniczenia. Cały zespół włożył ogromny wysiłek w dostosowanie wyścigu do zasad podyktowanych tą wyjątkową sytuacją. Sport uczy szukać pozytywnych stron i chcemy, aby Tour de Pologne, pierwszy etapowy wyścig UCI World Tour po długiej przerwie, niósł takie pozytywne przesłanie – mówił Czesław Lang przy okazji ogłoszenia trasy. W rozmowie z nami dodawał też, że liczy jednak na kibiców ustawionych na trasie, że ci jak co roku się pojawią i będą dopingować zawodników. Choć muszą to zrobić bez tworzenia większych skupisk. Takie są zasady.

Tour de Pologne będzie więc inne niż zwykle, ale jedno się nie zmieni – wyścig powinien nam przynieść wielkie emocje. A wygłodniali wielkiego kolarstwa po okresie przerwy spowodowanej pandemią, po prostu nie możemy się ich doczekać.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...