Reklama

Therese Johaug kończy karierę!

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

04 marca 2022, 22:41 • 6 min czytania 6 komentarzy

5 marca 2011 roku w Oslo zdobyła pierwsze indywidualne złoto mistrzostw świata. W biegu na 30 kilometrów pokonała wtedy Marit Bjoergen i Justynę Kowalczyk. Równo 11 lat później pobiegnie po raz ostatni – znów w Oslo, znów na 30 kilometrów. Therese Johaug ogłosiła, że kończy karierę. Jak twierdzi – osiągnęła wszystkie swoje cele. 

Therese Johaug kończy karierę!

Wygrała wszystko

Powyższe stwierdzenie o celach wcale nie jest przesadzone – Johaug wygrała w narciarstwie biegowym wszystko, co tylko było do wygrania. Pierwsze złota mistrzostw świata zdobyła we wspomnianym 2011 roku, mając na karku niespełna 23 lata. Trzy lata później zgarnęła pierwszą z trzech Kryształowych Kul w swoim dorobku, po drodze wygrywając też Tour de Ski – najbardziej prestiżową imprezę w świecie biegów, w której potem triumfowała jeszcze dwukrotnie.

Długo nie miała tylko jednego – indywidualnego złota olimpijskiego. W sztafecie zgarnęła takie w Vancouver. Z Soczi wróciła z dwoma indywidualnymi medalami, ale nie wygrała ani jednego biegu. W Pjongczangu – z powodu dyskwalifikacji, o której za chwilę – nie wystąpiła w ogóle. Został jej Pekin, gdzie nadal była wielką faworytką do medali. Bo choć lata mijały, to Therese wciąż pozostawała klasą sama dla siebie.

Reklama

W Pekinie wreszcie osiągnęła to, czego chciała najbardziej – zdobyła indywidualne złoto olimpijskie. A potem drugie. I trzecie. Tak jakby chciała na jednych igrzyskach odrobić stracone szanse z poprzednich olimpiad. Została tym samym jedną z najlepszych zawodniczek w Pekinie – gdyby umieścić ją w klasyfikacji medalowej, zajęłaby 13. miejsce. Przed takimi nacjami jak Polska, Japonia, Włochy czy Finlandia.

Byłoby to wspaniałe podsumowanie idealnej kariery. Z tymże idealna ona nie jest i już nigdy nie będzie. Z jednego powodu.

Pjongczang, czyli rysa na karierze

Jak wspomnieliśmy – do Korei Południowej Johaug nie pojechała, bo była wówczas zdyskwalifikowana. Za stosowanie niedozwolonych substancji. Moment dyskwalifikacji był ogromnym ciosem, zarówno dla samej biegaczki, jak i… całej Norwegii. Tomasz Wandzel, Polak mieszkający w Norwegii i fan biegów narciarskich, mówił nam kiedyś, że „Therese Johaug to więcej niż sportowiec. Ikona. Ktoś napisał kiedyś, że to coś najbardziej norweskiego, co w Norwegii w ogóle jest”.

Nietrudno się domyślić, jak bardzo musieli rozpaczać jej rodacy.

Tym bardziej, że wtedy wcale nie było oczywiste czy Therese uda się dociągnąć do Pekinu w formie na złoto… albo w ogóle na medale. Dziś może się to wydawać zabawne, jednak biorąc pod uwagę, że Johaug ma aktualnie niespełna 34 lata, naprawdę można się było nad tym zastanawiać. A wpadka dopingowa bolała tym bardziej, że właściwie nikt nie oskarżał Therese o „zorganizowany” doping. Po prostu zaliczyła głupi błąd, sama twierdziła, że nie ma w tym jej winy i wielu się z nią zgadzało. W tym lekarz kadry, Fredrik S. Bendiksen, który mówił:

– Jestem odpowiedzialny za fakt, że Therese przyjęła clostebol w kremie Trofodermin. Ona jest niezwykle bezpośrednią osobą i sportowcem, który jest ostrożny i dokładny we wszystkim, co robi. Najważniejszą rzeczą jest dla mnie teraz zrobienie wszystkiego, co tylko mogę, by jej nie ukarano, ponieważ użyła kremu, co do którego zapewniłem ją, że może to zrobić.

Reklama

Wspomnianym kremem Norweżka smarowała usta, poparzone od słońca na zgrupowaniu we Włoszech. Sama też trzymała się wresji, że krem dostała od lekarza, a że Bendiksen miał opinię perfekcjonisty, to w teorii dało się zrozumieć, że po prostu mu zaufała. Wszystkim trudno było jednak pojąć jedno – jak to możliwe, że biegaczka, która kilka tygodni wcześniej mówiła w wywiadzie, że „jako sportowiec musi sprawdzać nawet herbatę, którą pije”, nie dostrzegła napisu „doping” na opakowaniu. Dlatego też sprawa nie była tak prosta – Therese powinna być świadoma tego, co zażywa.

W tym przypadku nie była. I ominęły ją przez to igrzyska, a łatka osoby złapanej na dopingu została już przy niej na zawsze.

Największa po Bjoergen

Wpadka niczego jednak nie zmieniła w opiniach jej fanów – Therese była powszechnie uważana za najlepszą norweską biegaczkę po Marit Bjoergen oraz jej naturalną następczynię. Zresztą przez lata rywalizowała właśnie z Bjoergen i Justyną Kowalczyk. To ta trójka była odpowiedzialna za okres największej popularności biegów narciarskich. Vegard Ulvang, trzykrotny mistrz olimpijski z Albertville i przewodniczący komisji biegów narciarskich w Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, mówił, że nigdy wcześniej nie było takiej oglądalności. I nigdy pewnie już nie będzie.

Therese, oczywiście, była z nieco innego pokolenia. Na najwyższy poziom weszła kilka lat później, gdy ona wkraczała w swój teoretycznie najlepszy okres, Bjoergen i Kowalczyk schodziły ze sceny. Nie zmienia to jednak faktu, że młodsza z Norweżek dołączyła do tego duetu i stworzyła biegową „Wielką Trójkę”. Przez kilka lat w ciemno można było obstawiać, że na dystansach podium okupować będą właśnie one. Zmieniała się tylko kolejność na pudle.

Tytułami Therese z Marit Bjoergen równać się jednak nie może. Ta druga to w końcu najlepsza zimowa olimpijka w historii, na koncie ma 15 krążków zimowych igrzysk, nikt jej w tym nie dorównuje. W ogóle w historii igrzysk więcej medali mają tylko sportowcy z letnich: Michael Phelps (28) i Łarysa Łatynina (18). Johaug, z jej sześcioma krążkami, jest więc daleko za Marit. Ale już uwielbieniem i popularnością być może nawet Bjoergen przerosła. Jest bardziej naturalna, sympatyczniejsza i, jakkolwiek by to nie brzmiało, po prostu ładniejsza.

To wszystko w połączeniu z jej sportową klasą sprawiło, że zdobyła tysiące fanów na całym świecie. Również w Polsce, mimo że wielokrotnie pokonywała Justynę Kowalczyk.

Ostatni występ

– Therese poinformowała mnie o tej decyzji już przed tygodniem. Uzasadniała to tym, że ma też inne cele w życiu, między innymi macierzyństwo. A po zdobyciu złotych medali w Pekinie osiągnęła wszystkie swoje cele. Powiedziała mi też, że ważnym czynnikiem w podjęciu decyzji była wojna w Ukrainie, która pokazała jej, że w życiu są też ważniejsze rzeczy niż sport – mówił Joern Ernst, menadżer biegaczki, dla „Verdens Gang”.

Czym teraz będzie zajmować się Johaug? Poza założeniem rodziny z pewnością będzie rozwijać markę odzieży sportowej, którą sygnuje swoim nazwiskiem. Zresztą w Norwegii Therese – zgodnie z tym, co pisali tamtejsi dziennikarze – świetnie inwestowała swoje pieniądze i już udanie pomnożyła majątek wyniesiony z biegowych tras i reklam, a część ma też ulokowaną w nieruchomościach.

Zanim jednak poświęci się karierze bizneswoman, czeka ją ostatni start.

„5 marca 2011 wygrałam bieg na 30 km podczas mistrzostw świata u siebie. To było moje pierwsze takie seniorskie zwycięstwo i początek przygody, która zaprowadziła mnie do miejsc, do których myślałam, że nigdy nie dotrę. […]. Ona skończy się, kiedy teraz w sobotę  stanę na linii startu kolejnego biegu na 30 km w Holmenkollen. Naprawdę nie chcę, żeby podróż się skończyła, ale to ten moment. Myślę, że nadszedł dla mnie czas, by zająć się innymi rzeczami” – napisała na Instagramie Johaug.

Jest całkiem prawdopodobne, że ten ostatni start wygra. I to też było znakomite podsumowanie jej kariery.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Michał Trela
0
Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Inne sporty

Komentarze

6 komentarzy

Loading...