Halvor Egner Granerud z jednej strony jest w tym sezonie dominatorem. Z drugiej jednak – w najważniejszych momentach albo brakuje mu zimnej krwi, albo ma niesamowitego pecha. Przegrał Turniej Czterech Skoczni, na mistrzostwach świata w lotach był o pół punktu gorszy od Karla Geigera, a w konkursie na normalnej skoczni w Oberstdorfie wylądował tuż za podium. Teraz okazuje się, że na dużej na pewno nie wystąpi – ma koronawirusa.
Od razu podkreślmy – to nie tak, jak to było z Polakami przy okazji Turnieju Czterech Skoczni. Tam wynik Klemensa Murańki był niepewny i zrobiono tylko jeden test, w dodatku chciano wykluczyć całą kadrę. Tu – na ten moment – nie wiadomo jedynie, czy miejscowy sanepid zdecyduje się wykluczyć całą kadrę Norwegii. Bo że nie wystartuje Granerud – to już wiemy. Miał wykonane dwa testy, oba dały wynik pozytywny, o czym pisano w oficjalnym komunikacie norweskiej kadry. On sam zresztą sprawę zdążył skomentować na Instagramie.
– Mam pozytywny wynik testu na COVID-19. W życiu jest wiele wzlotów i upadków. A ten sezon i tak był dla mnie spełnieniem marzeń, osiągnąłem swoje cele. Czuję się nieco źle, ale na razie jest w porządku. Dla mnie pokazuje to, jak istotne jest by być uważnym. Sam czuję, że zrobiłem wszystko, co możliwe, by się nie zakazić, mimo tego było to możliwe. To oczywiście brzmi, że moje mistrzostwa świata są skończone. Żałuję, ale życie takie jest. Najważniejszą rzeczą jest dla mnie teraz to, by powrócić do pełni sił – napisał.
Denerwować się mają prawo jego koledzy, którzy mogą zostać wykluczeni ze startów w konkursie na dużej skoczni – indywidualnego i drużynowego. Wiele osób przywoływało też postać Maren Lundby, która niedawno domagała się wykluczenia kadry Słowenek, bo ich trener miał pozytywny wynik testu. Teraz taki dostał jej kolega z kadry, z którym miała kontakt i wszyscy o tym wiedzą – na konferencji prasowej dla norweskich mediów oboje siedzieli ostatnio bez maseczek. Ona sama dostała już negatywny wynik testu, ale dziś jedzie na kolejny, a ostateczna decyzja i tak należy do sanepidu. Jeśli ten stwierdzi, że wystąpiło nadmierne ryzyko – Norwegowie zapewne będą mogli się pakować.
Co by jednak nie było z resztą norweskich zawodników, na razie można napisać jedynie, że… szkoda. Wiadomo, wiele osób ma z Granerudem od pewnego czasu problem. Nie zmienia to faktu, że to on jest liderem Pucharu Świata, który – podrażniony niepowodzeniem na normalnej skoczni – zapewne byłby zdeterminowany, by odbić to sobie na dużym obiekcie. Ale tam nie wystąpi. I mistrzostwa tracą w ten sposób wizerunkowo, a całkiem możliwe, że też pod względem samej rywalizacji. Halvor przy okazji kontynuuje tradycję ostatnich lat – na mistrzostwach świata medali nie zdobywają bowiem liderzy Pucharu Świata. Ostatnim, któremu się to udało był Gregor Schlierenzauer w 2013 roku, gdy wywalczył srebro.
A potem nie dali rady choćby Kamil Stoch i Ryoyu Kobayashi. Granerud – na normalnej skoczni – też nie. A na dużej nawet nie dostanie szansy. Powtórzmy więc jeszcze raz: szkoda. Bo przecież zawsze lepiej oglądać Polaków wygrywających z najlepszymi rywalami, a nie przy braku któregokolwiek z nich.
Fot. Newspix