Reklama

„Rumunia będzie mistrzem świata”. Dzieci Hagiego wchodzą na scenę

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

02 lipca 2024, 11:01 • 10 min czytania 16 komentarzy

Gheorghe Hagi zwariował, mówili w Konstancy. Najlepszy w dziejach piłkarz z tej strony Karpat miał wszystko, żeby prowadzić spokojne życie do końca swoich dni. Zamiast wygody i zbierania oklasków wybrał zainwestowanie niemal całego majątku w stworzenie od zera akademii, która ma dać Rumunii mistrzostwo świata. Piętnaście lat po wylaniu fundamentów zaczyna zbierać pierwsze owoce swojej pracy.

„Rumunia będzie mistrzem świata”. Dzieci Hagiego wchodzą na scenę

Hagi mógł nucić jak Piotr Siara: nic już nie muszę. Nie kopał piłki w czasach, w których milionerami stają się bardziej utalentowani nastolatkowie, ale swoje zarobił. Nosił dziesiątkę w Realu Madryt i Barcelonie, był ikoną. Dla takich ludzi UEFA i FIFA mają wygodne posady ambasadorów, którzy objeżdżają świat, uśmiechają się do zdjęć i za samo nazwisko kasują nieprzyzwoite pieniądze. Po prostu: odcinają kupony od kariery.

Gdyby znużyło go piłkarskie towarzystwo, mógłby bezproblemowo przerzucić się na polityczne salony. Gdy Rumunia z nim w składzie osiągała ćwierćfinał mundialu, lud krzyczał: Hagi na prezydenta!

Emanuel Rosu, niezastąpiony ekspert od tamtejszego futbolu, pisał w „BBC”, że choć Gheorghe w następnych wyborach nie wystartował, w kraju doliczono się dziesiątek tysięcy nieważnych kart do głosowania, na których dopisano jego nazwisko i postawiono przy nim krzyżyk.

Gheorghe Hagi mógł wszystko, chyba sami już dobrze to rozumiecie. Wolał jednak wrócić do swojej Constancy, żeby uganiać się za dzieciakami, próbując zrobić z nich piłkarzy klasy światowej. Jak to się ładnie mówi: wychować swoich następców.

Reklama

Farul Constanta, akademia Gheorghe Hagiego, to przyszłość reprezentacji Rumunii

Widzisz to wszystko? To znaczy więcej niż pieniądze, to pasja – w taki sposób Gheorghe Hagi przywitał Nicka Amesa z „Guardiana”, który siedem lat temu wybrał się do trzystutysięcznej portowej miejscowości nad Morzem Czarnym, w pobliżu której wyrosła akademia legendy nazwana Viitorul, czyli „Przyszłość”. Hagi wskazywał ręką jedenaście boisk z pełnym oświetleniem, szkołę i hotel dla zawodników.

Inwestycja kosztowała go ponad dziesięć milionów euro. Żeby choć trochę sobie ulżyć, szukał darczyńców, sponsorów i inwestorów. Nazwisko było magnesem, ale jeszcze większą zachętę stanowiły sukcesy Hagiego. Ames odwiedził go dlatego, że Viitorul został sensacyjnym mistrzem kraju, osiem lat po powstaniu i pięć od czasu awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Gheorghe nazwał to wypadkiem przy pracy. 

Nie celował w tytuł, po prostu szkolił najlepiej jak potrafił. Sam był sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Jako właściciel został również trenerzem drużyny. Znał nazwiska wszystkich chłopców, którzy trenowali w szkółce, zaczynając od siedmiolatków. Gdy tylko ogłosił start projektu, lgnąć do Konstancy zaczęły dzieciaki z całego kraju.

Gdy zaczynał, był jedynym, który szkolił na odpowiednim poziomie. Do tej pory wygląda to świetnie pod względem infrastruktury, organizacji. Inne kluby zaczęły budować podobne ośrodki, więc Hagiemu nie jest już tak łatwo wyciągać najlepszych młodych zawodników z całego kraju, ale wciąż jest najlepszy. Jedno jest pewne: jeśli trafiasz do jego szkółki, bez wątpienia jesteś dobry – tłumaczy nam Emanuel Rosu.

Virgil Ghita to jeden z wychowanków akademii Gheorghe Hagiego

Reklama

Właściciel akademii ma prostą zasadę: do dwunastego roku życia z rzadka sięga po zawodników spoza najbliższej okolicy. Wybudował piękny internat, ale nie o to w tym wszystkim chodzi, żeby wyrywać przedszkolaków rodzicom, karmiąc ich nadzieją na wielką karierę. Wiedział jednak, że jeśli naprawdę chce osiągnąć sukces, musi zrobić wszystko po swojemu. Z nikim w Rumunii nie potrafił się dogadać.

Miał kilka problemów, gdy zaczął pracę jako trener. Nie dogadywał się z właścicielami klubów, więc zdecydował, że rozpocznie własny projekt, od zera. Początkowo chciał rozkręcić akademię w Farul, wówczas drugoligowym, gdzie sam zaczynał karierę, ale ówczesny właściciel nie chciał o tym słyszeć. Efekt był taki, że Farul upadł, odrodził się i prawie upadł drugi raz. Dopiero wtedy posłuchali Hagiego i doszło do połączenia klubów – wyjaśnia rumuński dziennikarz.

Plus był taki, że kiedy Viitorul i Farul łączyły siły, nikt już nie podważał metod Hagiego. To znaczy: i tak nikt nie odważyłby się tego zrobić, jednak sukcesy młodego klubu sprawiły, że jego pozycja była jeszcze mocniejsza. Gheorghe odniósł je dlatego, że nie myślał, że jest najmądrzejszy na świecie. Mediom opowiada o fascynacji Johanem Cruijffem i hiszpańskim futbolem. Zanim ruszył z projektem odwiedził pięć najlepszych szkółek w Holandii. Uznał, że musi dowiedzieć się, jak robią to w kraju, który jest mały, ale bardzo skuteczny w produkowaniu klasowych piłkarzy.

Teraz sam zachwyca Europę jakością szkolenia.

Farul Constanta produkuje młodzież na wielką skalę. Są lepsi niż polskie kluby

W ciągu piętnastu lat od założenia akademii, sześćdziesięciu jeden zawodników, którzy się przez nią przewinęli, zadebiutowało w najwyższej klasie rozgrywkowej w Rumunii. To wynik niesamowity, tak jak lista najmłodszych debiutantów w kraju, na której roi się od dzieciaków Hagiego, który wpuszcza na boisko nawet czternastolatków.

Powtarza, że jego karierę napędziło to, że Mircea Lucescu powołał go do reprezentacji kraju, zanim w ogóle zadebiutował w kadrze do lat 21. Chce, żeby tak samo było stało się z jego wychowankami. Warunek jest jeden: muszą być gotowi fizycznie na grę z seniorami. Każdemu zawodnikowi, który dołącza do drużyny, robi test, który osobiście ułożył. Twierdzi, że pomaga mu on lepiej poznać piłkarzy od strony pozaboiskowej. Mają wyraźną filozofię gry i strategię, pod którą poszukują wzmocnień, nie ma tam przypadku – opowiada nam Emanuel Rosu.

W październiku 2023 roku badania „CIES Sport Observatory” dowiodły, że w czterdziestu ośmiu topowych ligach na świecie gra łącznie czterdziestu wychowanków Farul Constanta. Żaden polski klub nie może pochwalić się lepszym wynikiem, zbliżyła się do niego jedynie Legia Warszawa, która wypuściła w świat sześciu piłkarzy mniej. Klub Hagiego jest jednak najmłodszym w stawce.

Gheorghe Hagi podczas sparingu z Zagłębiem Sosnowiec w Kielcach

Akademia w Konstancy wyrosła jak oaza na pustyni. A to samo centrum badawcze wylicza problemy rumuńskiej piłki. To trzecia najstarsza liga w Europie i dziewiąte od końca rozgrywki pod względem dawania szansy młodym, wychowanym w klubie, zawodnikom. Mimo ichniejszej formy przepisu o młodzieżowcu, Rumuni dają talentom jedynie 10% minut na boisku. Średnią ligi podbija jednak Farul, gdzie młodzi uzbierali 36% minut możliwych w trakcie sezonu.

Dwie trzecie kadry drużyny to wychowankowie albo zawodnicy ściągnięci w młodym wieku, którzy spędzili w klubie wystarczająco dużo czasu, żeby uznać ich za „swoich”.

Wielkie wrażenie robi to, że Gheorghe Hagi jest żywo zainteresowany losem wszystkich grup młodzieżowych, nie skupia się tylko na pierwszej drużynie. „Guardianowi” mówił o pasji i ona zdecydowanie w nim nie gaśnie. Niemal co roku przyjeżdżał z zespołem na obóz do Polski, przeważnie do Warki. Przechadzał się w dresie po tamtejszych boiskach i chętnie stawał do fotek z fanami znad Wisły. W głębi ducha myślał pewnie, że to do zdjęć z jego zawodnikami powinna ustawiać się kolejka. Paru z nich, wówczas jeszcze anonimowych, zrobiło potem karierę.

Ianis Hagi, jego syn, był kapitanem drużyny jako szesnastolatek. Razem z Razvanem Marinem odeszli za blisko pięć milionów euro, każdy osobno. Obecnie obaj reprezentują Rumunię na EURO 2024. Podstawowym piłkarzem rumuńskiej kadry jest także Denis Dragus, a inny wychowanek, Florinel Coman, regularnie pojawia się na boisku. Pomniejszą rolę w zespole pełną Denis Alibec, który akurat przewinął się przez Viitorul jako nieco starszy zawodnik, oraz Alexandru Cicaldau. Powołania nie otrzymali jeszcze najbardziej utalentowany, ale bardzo młodzi zawodnicy: Enes Sali i Adrian Mailu. Ci ostatni na pewno mieli szansę trenowania z Hagim jeszcze za dzieciaka.

Kiedy pierwszy zespół nie odnosił jeszcze tylu sukcesów, sam podejmował wszystkie decyzje w akademii. Oglądał treningi, czasami sam je prowadził. Wybierał najlepszych zawodników, przesuwał ich wyżej, decydował o transferach. Dla tych chłopaków było to spełnienie marzeń – mówi Rosu.

Denis Dragus świętuje z żoną bramkę na mistrzostwach Europy

W młodzieżowej reprezentacji Rumunii, w najważniejszym jej roczniku, też znajdziemy sześciu prospektów z Konstancy. Gdy w 2019 roku tamtejsza kadra była o krok od finału EURO U-21, na liście powołanych znalazło się aż dziesięciu przedstawicieli Farula. 

Nie wszystkim udaje się to, co udało się Hagiemu. Turecka superakademia, Altinordu, nie wysłała na mistrzostwa do Niemiec żadnego zawodnika. Jedynym przedstawicielem chluby Węgier, Puskas Academy, był zaś 31-letni Zsolt Nagy. To ten sam region i podobne przypadki. Turkom i Węgrom brakuje jednak pomysłów i zacięcia Gheorghe, który celuje bardzo wysoko.

Gheorghe Hagi: Rumunia ma najlepsze talenty. Zostanie mistrzem świata

Musisz wyznaczyć sobie najwyższe cele i niestrudzenie do nich dążyć, bo inaczej nic nie zrobisz. Pracuję nad wychowaniem mistrzów, mistrzów świata. Wierzę w swoją pracę i talent rumuńskiej młodzieży – zapowiadał w rozmowie z Emanuelem Rosu, którą opublikowała „BBC”.

Gdy pytamy rumuńskiego dziennikarza, jak zareagował na takie słowa, wcale nie wygląda na gościa, który uznał je za przesadę.

Nie wiem, czy w to wierzyć, ale… Gdy Rumunia jechała na Mistrzostwa Świata w 1994 roku, Hagi powtarzał każdemu, że zdobędą złoto. Nikt mu nie wierzył, to oczywiste, ale okazało się, że nie było tak daleko od spełnienia tej przepowiedni, jak mogłoby się wydawać. To był najlepszy turniej w historii reprezentacji Rumunii. Z kolei kiedy podpisywał kontrakt z Galatasaray, zażyczył sobie wpisania do umowy miliona dolarów bonusu za sukces w europejskich pucharach. Zarobił dzięki temu dwa miliony, bo Galatasaray wygrało Puchar UEFA i Superpuchar Europy, w co oczywiście także nikt nie wierzył. Gdy w 1998 roku kibice pobili się z zawodnikami, wybuchła wielka afera i Hagi powiedział, że w ciągu dwóch, trzech lat, rumuńska piłka osiągnie dno, co oczywiście też się stało.

Prorok, wizjoner, Hagi. „Guardian” przytaczał słowa legendy ze spotkania w Konstancy. Gheorghe przekonywał wówczas, że rumuński futbol to kopalnia złota. Stwierdził, że Arsene Wenger określał potencjał tego kraju na top trzy w Europie. Sam zainteresowany uważa, że Rumuni mają tyle polotu, talentu i kreatywności, ile Latynosi. Brakuje im tylko organizacji, włożenia tego w jakieś ramy. Talent Rumunów ceni nawet wyżej niż Wenger. Dla niego są najlepsi.

Razvan Marin, kolejny autor bramki dla Rumunii prosto z taśmy Hagiego

Kiedy Edward Iordanescu przejął reprezentację kraju, narzekał na podobne problemy. Mówił, że rumuńskim piłkarzom brakuje dyscypliny i poczucia tożsamości narodowej, które sprawi, że na międzynarodowym podwórku będą się poświęcać i zasuwać ku chwale Rumunii. Jego ojciec, Anghel, doprowadził kadrę z Hagim w składzie do ćwierćfinału mundialu w USA, potem zakwalifikował się z nią na EURO 2016. Pierwszy z turniejów Edward oglądał jako szesnastolatek, zafascynowany tatą.

On sam nie ma do dyspozycji złotego pokolenia, ale za kilka lat, gdy Konstanca wyda kolejnych zawodników, może się to zmienić. Przede wszystkim jednak zmieni się mentalność. Szkoleni przez Farul piłkarze nie będą leniwi i pozbawieni ambicji, jak przedstawiciele kilku innych szkółek. Klub Gheorghe Hagiego jest, jak jego właściciel, wyjątkowy.

To jeden z niewielu rumuńskich klubów, które osiągają zysk finansowy. Sprzedają zawodników za bardzo dobre pieniądze, mają świetne umowy sponsorskie. Nazwisko Hagiego to największa marka w tutejszej piłce, więc nie mają żadnych problemów, świetnie sobie radzą. Nie wpisują się w rumuńskie środowisko. Nie przeczytasz o aferach i skandalach w Farul. Starają się robić wszystko we właściwy sposób, ludzie też uważają, żeby nie rozczarować Hagiego, bo to w końcu Hagi – mówi Emanuel Rosu.

Farul niedawno powtórzył sukces Viitorolu, sięgając po mistrzostwo kraju, dotarł też do play-off o Ligę Konferencji. Akcjonariuszem klubu został niedawno Rivaldo, na liście sponsorów znajdziemy Pepsi i inne wielkie marki. Osobnego darczyńcę ma akademia – OMV Petrol wykłada blisko 2,5 miliona euro rocznie na jej utrzymanie. W 2025 roku otwarty zostanie nowy, dwudziestotysięczny stadion, który będzie kolejnym krokiem na drodze do rozwoju.

Klub z Konstancy zagra w Europie raczej prędzej niż później, choć Gheorghe Hagi narzeka na system UEFA. Twierdzi, że federacja kastruje potencjał Europy Środkowowschodniej, domaga się gwarantowanych miejsc w Lidze Mistrzów dla triumfatorów lig w Chorwacji, Polsce, Rumunii oraz Serbii, żeby pieniądze zarobione w ten sposób pchnęły biznes i produkcję talentów w każdym z krajów.

Na swoim podwórku jesteśmy najlepsi. Nie mówię tego ja, tylko federacja, która co roku układa ranking i wystawia nas na pierwszym miejscu – mówi Hagi dziennikarzom „Sky Sports”.

Gdy zaczynał, stawiał sobie za cel promocję jednego, dwóch zawodników rocznie do pierwszego zespołu. Wywiązuje się z tego z dużą nawiązką. Jednego czy dwóch faktycznie dostarcza, ale reprezentacji kraju. W Farul liczby są zdecydowanie lepsze.

Rumunia musi inwestować w młodzież, to jedyny sposób, żeby stworzyć generację, która rzuci innym wyzwanie – kwituje legenda.

Gheorghe Hagi nie spocznie, dopóki Rumunia z tego wyzwania nie wyjdzie zwycięska.

WIĘCEJ O EURO 2024:

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

1/4

Siła przyjaźni nie zawsze wystarczy. Turecka glebogryzarka poza turniejem

Antoni Figlewicz
41
Siła przyjaźni nie zawsze wystarczy. Turecka glebogryzarka poza turniejem
EURO 2024

Turcja prowadzi! Samet Akaydin trafia do siatki po świetnym dośrodkowaniu Gulera [WIDEO]

Damian Popilowski
0
Turcja prowadzi! Samet Akaydin trafia do siatki po świetnym dośrodkowaniu Gulera [WIDEO]

1/8

1/4

Siła przyjaźni nie zawsze wystarczy. Turecka glebogryzarka poza turniejem

Antoni Figlewicz
41
Siła przyjaźni nie zawsze wystarczy. Turecka glebogryzarka poza turniejem
EURO 2024

Turcja prowadzi! Samet Akaydin trafia do siatki po świetnym dośrodkowaniu Gulera [WIDEO]

Damian Popilowski
0
Turcja prowadzi! Samet Akaydin trafia do siatki po świetnym dośrodkowaniu Gulera [WIDEO]

Komentarze

16 komentarzy

Loading...