Czy da się kupić środkowego napastnika za około trzy miliony euro? Mileta Rajović w spotkaniu z Widzewem zaprezentował się tak słabo, że niektórzy widzowie na trybunach dochodzili do wniosku, że wypadliby nie gorzej od niego. RTS meczu nie wygrał, ale jak miał to zdobić, skoro kupiony za podobne pieniądze Andi Zeqiri nie strzelił jeszcze bramki. Mógłby się z tego śmiać Lech, ale on sam wydał tyle na Yannicka Agnero, a jego gola wciąż nie zobaczył – nawet w meczu z drużyną Gibraltaru. Tymczasem inne kluby z lig zbliżonych do naszej jakoś potrafią kupić za taką kwotę napastnika, który, uwaga: trafia do siatki!

Kluby Ekstraklasy wydają miliony na napastników, którzy nie strzelają bramek
Legia ściągnęła latem za około trzy milionów euro z Watfordu środkowego napastnika Miletę Rajovicia. Na początku pobytu w Warszawie potrafił jeszcze strzelać bramki – w sierpniu z Larnaką, Cracovią i Hibernianem, a we wrześniu już tylko z Radomiakiem po kiksie rywala i z Pogonią z karnego.
Potem przestał, a z każdym meczem gra coraz gorzej, czego podsumowaniem było spotkanie w Łodzi, w którym wypadł wprost fatalnie. Sportowe aspekty jego gry omówił szczegółowo Antoni Figlewicz w artykule pod wiele mówiącym tytułem: „Bezużyteczny Mileta Rajović. Legia gra z nim w dziesięciu”.
Do tego okazuje się, że Duńczyka ma już dość szatnia Legii.
Za niewiele mniejsze kwoty środkowych napastników kupiły Lech i Widzew. W Kolejorzu Yannick Agnero rozegrał zaledwie 117 minut w lidze i nie strzelił jeszcze bramki. Andi Zeqiri grał w RTS-ie dwukrotnie dłużej, ale… też nie strzelił gola.
O Iworyjczyku napisał wczoraj Przemysław Michalak:
Być może Yannick Agnero jeszcze stanie się kozakiem w barwach Lecha Poznań i będziemy go oklaskiwali w największych meczach ekipy z Bułgarskiej. Na dziś jednak trzeba sobie powiedzieć jasno: pierwsze i drugie wrażenie jest fatalne.

O Szwajcarze z kolei Jakub Radomski pisał niedawno, że zarabia nieadekwatnie dużo w stosunku do tego, co pokazuje na boisku.
Brunes w Rakowie to nieco inna historia, bo został wykupiony po wcześniejszym wypożyczeniu do Częstochowy, zatem nie był nowym nabytkiem. Strzelił już… osiem bramek, z czego połowę w lidze.
Jak to wygląda w ligach zbliżonych do Ekstraklasy?
Czy to normalne, że trzy polskie kluby sprowadziły nowych zawodników na środek ataku za kwoty może nie powalające w Europie, ale dość wysokie, i żaden z nich nie sieje obecnie postrachu wśród defensorów rywali?
Sprawdziłem letnie transfery do kilkunastu europejskich lig zbliżonych do Ekstraklasy, by zweryfikować, czy snajperzy za których zapłacono około trzech milionów euro potrafią trafiać do bramki. Oczywiście pomijam czołowe pięć lig oraz Holandię, Belgię i Portugalię. Tam za tę kwoty nie sprowadza się raczej napastników do wyjściowego składu.
Przeanalizowałem wszystkie kraje od dziewiątej do dwudziestej czwartej lokaty w rankingu UEFA. Były to: Turcja, Czechy, Grecja, Norwegia, Dania, Szwajcaria, Austria, Cypr, Szkocja, Szwecja, Izrael, Chorwacja, Węgry, Rumunia i Serbia, a do tego uwzględniłem także niżej dziś notowaną Ukrainę.
Co się okazuje? Tamtejsze kluby zakupiły tylko siedmiu środkowych napastników za kwotę pomiędzy dwoma a czterema milionami euro w gotówce (dane według portalu Transfermarkt). Oczywiście, byli także zawodnicy, za których zapłacono znacznie więcej niż za Rajovicia: Youssoufa Moukoko (Kopenhaga), Felipe Augusto i Paul Onuachu (Trabzonspor) czy Luca Meirelles (Szachtar), ale ich półka cenowa jest kompletnie inna i trudno ich porównywać do graczy sprowadzonych do Ekstraklasy.
Kupić tak, by nie było szoku kulturowego
Cztery miliony wydało na Diona Beljo Dinamo Zagrzeb. Był graczem Augsburga wypożyczonym w zeszłym roku do Rapidu Wiedeń. Chorwat strzelił już pięć goli w lidze, do czego dołożył dwie bramki i asystę w Lidze Europy, dzięki czemu klub z Zagrzebia jest w niej na czwartym miejscu!
Tyle samo zapłacił Samsunspor za gwiazdę Crvenej Zvezdy, Cherifa Ndiaye, który dołączył do tureckiego klubu dopiero w połowie września i nie mógł zagrać przeciwko Legii. Choć Senegalczyk rozegrał cztery razy mniej minut od Rajovicia, to zdążył już strzelić trzy gole i zaliczyć asystę.

Cherif Ndiaye jeszcze w barwach Crvenej Zvezdy w meczu z Lechem Poznań.
Dwa miliony zapłaciła za Jana Kuchtę Sparta Praga, który strzelił już siedem bramek, ale to inna historia, bo był on już do Czech wypożyczony wiosną. Warto jednak zauważyć, że w Zagrzebiu i Pradze udane okazały się transfery zawodników miejscowych, którzy lokalną ligę już znają. W takim przypadku znacznie ogranicza się ryzyko kompletnego niedopasowania kulturowego, z którym polskie kluby często muszą się borykać i którym są niezwykle zaskoczone.
Podobnie należy traktować transfer Maurice’a Malone’a, który choć jest Niemcem, to spędził wcześniej dwa sezony nad Dunajem i przejście z Austrii Wiedeń do Sturmu nie było dla niego żadnym szokiem. Potwierdzają to trzy bramki w europejskich pucharach, dwie w pucharze kraju i dwie w lidze, w tym wczoraj przeciwko Rapidowi.
Dwa miliony euro zapłacił Olympiakos Interowi za Mehdiego Taremiego. W Serie A kompletnie się nie sprawdził, ale w debiutach w lidze i Pucharze Grecji zaliczył po dwa gole. W ostatnich dwóch trudnych spotkaniach z AEK-iem i Arisem dołożył po bramce. A przecież ma w klubie mocną konkurencję w postaci Romana Jaremczuka i Marokańczyka El Kaabiego.
Glasgow Rangers trafiło zonka. A nawet dwa zonki.
Okazuje się, że za co najmniej dwa, a nie więcej niż cztery miliony euro da się kupić napastnika z rzadką wśród nowych nabytków w Ekstraklasie cechą: umiejętnością strzelania goli. Oczywiście poza powyższymi przypadkami zdarzyły się także wpadki transferowe, choć rzadziej.
Forma Glasgow Rangers jest w stanie całkowitego rozkładu. Przegrali wszystkie mecze w Lidze Europy i zajmują w niej ostatnie miejsce. W lidze szkockiej z kolei mają prawie dwa razy mniej punktów. Nie – nie od Celtiku, co jeszcze można by zrozumieć, ale od Hearts of Midlothian, czyli zespołu, który jeszcze wiosną grał w strefie spadkowej.
Głównym problemem The Gers jest strzelanie goli, do czego mocno przyczyniły się letnie transfery. Macedończyk Bojan Miovski sprowadzony za trzy miliony euro z Girony, strzelił zaledwie jedną bramkę. Inna sprawa, że trudno być tym zdziwionym, bo w Hiszpanii też nie trafiał.
Na domiar złego klub z Glasgow zapłacił za drugiego napastnika: Youssefa Chermitiego prawie dziesięć milionów euro. To też inna półka cenowa, ale podaję jego przykład, bo także strzelił jak dotąd w Szkocji jedną bramkę.

Miovski wchodzi, Chermiti schodzi, goli brak
Poza Rangersami, wpadek w omawianym dziś przedziale cenowym nie było wiele. Dynamo Kijów zapłaciło dwa miliony za Rumuna Blanutę nie sprawdzając, że ma prorosyjskie poglądy. W efekcie prześladują go kibice i rozważana jest jego sprzedaż.
Zbliżoną kwotę wydał Basaksehir na Bertuga Yildirima, który nie okazał się być następcą Krzysztofa Piątka, bo nie pojawił się na boisku nawet na pół godziny. Ma za sobą ciężkie przejścia związane z trzęsieniem ziemi.
Pięciu najgorszych – jeden po trzęsieniu ziemi, drugi to prorosyjski piłkarz na Ukrainie, a trzech pozostałych jest z Ekstraklasy
Na dziesięciu środkowych napastników sprowadzonych latem za kwotę od dwóch do czterech milionów euro do jednej z kilkunastu lig porównywalnych z Ekstraklasą, tylko pięciu nie strzeliło żadnego gola od początku października. Są to:
- Vladislav Blanuța (Dynamo Kijów) – po jego transferze kibice odkryli, że ma prorosyjskie poglądy i jest przez nich od tego czasu prześladowany
- Bertug Yildirim (Basaksehir) – wyciągnięty dwa lata temu spod gruzów po trzęsieniu ziemi w Turcji
- Yannick Agnero (Lech Poznań)
- Andi Zeqiri (Widzew Łódź)
- Mileta Rajović (Legia Warszawa)
Przepiękne towarzystwo dla trzech rodzynków z Ekstraklasy.
Trzeba przy tym zaznaczyć, że Blanuta na Ukrainę niekoniecznie był sprowadzany, by stać się tam od razu pierwszym środkowym napastnikiem. Dynamo ma bowiem Eduardo Guerrero, który strzelił pięć goli i mógłby zastąpić sprzedanego do Girony Władysława Wanata.
Podobnie w Basaksehir znacznie wyżej stały notowania Uzbeka Eldora Shomurodova, który strzela bramki jak na zawołanie i szykuje się do wyjazdu na mistrzostwa świata.
Tymczasem w odniesieniu do Rajovicia i Zeqiriego oczekiwano, że będą po prostu podstawowymi snajperami swoich drużyn. Oczywiście nieco inna jest sytuacja Agnero, bo nikt nie sądził, że od początku wygryzie ze składu Ishaka.
Zatem można powiedzieć, że takiego talentu do wydawania dwóch-trzech baniek euro na niestrzelających napastników nie mają inne porównywalne kluby Europy.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZLO O EKSTRAKLASIE:
- Kowal ostro o polskich sędziach. „Mafia się broni”
- Klasyk z poziomu trybun. Widzew to gwarancja fajnych emocji
- Zmiana planów ws. Benjamina Mendy’ego. Dziś może nastąpić przełom
- Kolejna zaskakująca zmiana Luisa Palmy. Niels Frederiksen tłumaczy
- Obrońca Legii: Wyniki, które osiągamy, to szaleństwo
Fot. FotoPyK/Newspix.pl