Reklama

Polska zagrała tu historyczny mecz. Ten stadion zmienia się w cudeńko

Szymon Janczyk

22 października 2025, 16:57 • 10 min czytania 12 komentarzy

Stade de La Meinau w Strasburgu, na którym Jagiellonia Białystok zmierzy się z Racingiem, widział już starcie polskiego Dawida z rywalem-Goliatem. Ernest Wilimowski strzelił tu cztery gole Brazylii w meczu, w którym zadziwiliśmy świat. Trybuny tego obiektu wypełniały się nawet gdy Racing wstawał z kolan w niższych ligach. Teraz rośnie w oczach, stanowiąc symbol odrodzenia klubu.

Polska zagrała tu historyczny mecz. Ten stadion zmienia się w cudeńko

Popisy Wilimowskiego w barwach reprezentacji Polski kibice oglądali nawet z dachu. Ba, nie tylko kibice — wspięli się tam także jego koledzy z szatni. Zmian przecież i tak nie było, więc kto nie załapał się do składu, ten miał wolne. Na Stade de La Meinau zebrał się taki tłum, że dla własnej wygody i komfortu trzeba było poszukać lepszego rozwiązania niż przypatrywanie się grze zza linii bocznej. Za nią ustawiła się część z sześciu czy siedmiu tysięcy osób, które nie zdołały kupić wejściówki na mecz mistrzostw świata.

Reklama

Tak, tysięcy. Rozbudowany Stade de La Meinau mógł pomieścić mniej więcej trzynaście tysięcy fanów. Historycy szacują, że na obiekt przyszło jednak dwadzieścia tysięcy osób. Trzecia część widowni dostała seans za darmoszkę. I to nie byle jaki seans! Brazylia i Polska ustanowiły rekord liczby bramek strzelonych w pojedynczym spotkaniu na mundialu. Niespełna dwie dekady później pobili go Austriacy i Szwajcarzy, ale wtedy pewnie nikt nie spodziewał się, że kiedykolwiek zobaczy coś tak imponującego.

Stade de La Meinau – wejście na stadion. Na ekranach wyświetlane są urywki spotkań Racingu Strasbourg.

Historia Stade de La Meinau w Strasburgu. Ernest Wilimowski strzelił tu cztery gole w meczu Polska – Brazylia

Jeśli ktoś spodziewał się, że w Strasburgu padnie tyle bramek, to pewnie dlatego, że zakładał wysokie zwycięstwo Brazylijczyków. Dwudziestotysięczna publika wzięła się stąd, że wszyscy chcieli zobaczyć Leonidasa. To on „sprzedawał bilety” i wzbudzał powszechne zainteresowanie. Na tyle duże, że Francuzi podstawili pociąg specjalny, którym lokalsi mogli dojechać do Alzacji z Lille. Dla lokalsów wielką dumą było to, że mundial odbywa się właśnie u nich. W mieście, które przez lata przechodziło z rąk do rąk, które przez ponad tysiąc lat nie miało nic wspólnego z krajem, w którym organizowano mundial, pozostając pod wpływem politycznym Niemiec.

Strasburg, miasto graniczne, z którego na piechotę można powędrować do Niemiec na precla i piwo, był wmieszany w absurdalne sytuacje. Przed I Wojną Światową akurat na parę dekad był francuski. Po wybuchu konfliktu — niemiecki. Przez Alzację szła linia frontu, więc tutejsi, żeby nie strzelać z okopów do sąsiadów, zgłaszali się do… niemieckiej marynarki. Tylko to gwarantowało im walkę daleko od domu.

Tak wygląda dziś wnętrze Stade de La Meinau w Strasbourgu.

Wojna wpłynęła zresztą na los Racingu Strasbourg i Stade de La Meinau. Choć wtedy bardziej: 1. FC Neudorf i boiska w parku. Boiska, które podkupiono lokalnemu rywalowi, co skończyło się nawet sprawą w sądzie. Klub postawił na swoim, chciał pobudować w parku trybuny, ale wtedy wybuchły walki. Drewniana trybunka na osiemset miejsc stanęła więc dopiero w 1921 roku. To wtedy na dobre narodził się Stade de La Meinau, który przez lata ewoluował, będąc w pewnym momencie dumą francuskiego futbolu.

Przed mundialem oddano do użytku nowe schody i stanowiska komentatorów na dachu. Oddalone od siebie o kilkanaście metrów, żeby nie kusić losu i nie wprowadzać nerwowej atmosfery. Z czasem powodów do zachwytu było więcej. W latach 50. miasto postawiło betonową trybunę na dwa i pół tysiąca miejsc, co oceniono jako skok w nowoczesność. Na obiekcie pojawiła się sala gimnastyczna, przebudowano szatnie i zwiększono pojemność całego stadionu do trzydziestu tysięcy miejsc. Wszystko kosztowało czterdzieści milionów franków.

Stade de La Meinau. Ludzie oglądali mistrzostwo Racingu Strasbourg z dachu i rusztowań

W latach 80. Francja miała gościć kolejną wielką imprezę — mistrzostwa Europy. Strasburg znów wybrano miastem gospodarzem, co okazało się o tyle nieszczęśliwe, że następna przebudowa Stade de La Meinau zaczęła się w momencie, w którym Racing zmierzał po historyczne mistrzostwo kraju. Na boisku Arsene Wenger i Raymond Domenech, na trybunach zamknięte sektory, które remontowano jeden po drugim, żeby nie drażnić kibiców.

Nie pomogło. Gdy w przedostatniej kolejce do Alzacji przyjechało Paris Saint-Germain, fani, dla których zabrakło miejsc i biletów, wymusili otwarcie bram dla każdego, co skończyło się nadkompletem — zupełnie jak wtedy, gdy grała tu Brazylia z Polską. Efekt był śmieszno-straszny: kibice wdrapujący się na rusztowania, żeby gdziekolwiek przycupnąć, zajmujący miejsca na słupach i dachu stadionu.

Stade de La Meinau w Strasburgu przed meczem Racing - Jagiellonia Białystok.

Stade de La Meinau w Strasburgu przed meczem Racing – Jagiellonia Białystok.

W takich okolicznościach powstawał obiekt, o którym w Strasburgu mówią, że chwalono go jako najpiękniejszy w Europie. Euro oglądało tu czterdzieści pięć tysięcy osób. Finał Pucharu Zdobywców Pucharów pomiędzy Ajaksem Amsterdam i KV Mechelen przyciągnął niewiele mniejszą widownię. Tamten mecz był dla Strasburga historyczny, bo europejski finał zorganizowano tam z okazji dwutysięcznych urodzin miasta. Z tej samej okazji miasto i stadion odwiedził… Jan Paweł II. W tym miejscu warto dodać, że wiele lat wcześniej Stade de La Meinau gościł historyczne z naszego punktu widzenia wydarzenie – to tam odbyła się trzecia odsłona półfinałowego starcia Górnika Zabrze z AS Romą, w której rzut monetą zdecydował o awansie Górnika.

Reszka na wagę pucharu. O losach meczów, w których decydował rzut monetą

I gdy wszystko układało się tak pięknie, wręcz wzorowo, UEFA orzekła, że porządny stadion ma mieć miejsca siedzące, więc czterdziestotysięcznik Racingu stał się bezużyteczny. Niesamowitą przygodę w Europie, gdy klub ogrywał Liverpool i Inter z Ronaldo w składzie, oglądało na żywo „ledwie” dwadzieścia sześć tysięcy osób.

Mniej więcej tyle, ile może zobaczyć w akcji goszczącą w Strasburgu Jagiellonię Białystok.

Racing Strasbourg latami czekał na nowy stadion. Kiedyś był topowym obiektem we Francji, gościł mundial i Euro

Można było tego uniknąć, gdyby miasto zgodziło się na propozycję nie do odrzucenia. FIFA wybrała Stade de La Meinau do grona miast-gospodarzy kolejnego mundialu na francuskiej ziemi. Problem w tym, że tym razem Strasburg spasował. Niektórzy mówią, że burmistrz Catherine Trautmann miała przez to ogromne kłopoty, lecz kierowała się logiką. Kiedy usłyszała, że na nowy obiekt trzeba przeznaczyć dwieście milionów franków, zajrzała do Excela, gdzie widniały:

  • przebudowa linii tramwajowej,
  • spłata zadłużenia Racingu przez miasto (dziewięćdziesiąt milionów franków),
  • miejska dotacja na funkcjonowanie klubu w wysokości 16,5 mln franków rocznie.

Albo mieć ciastko, albo zjeść ciastko. Minęły przecież niespełna dwie dekady od momentu, gdy wydano ponad sto milionów franków na poprzedni remont, w dodatku Racing sukcesów na miarę nagrody w postaci nowego stadionu. Ratusz wzruszył ramionami nawet na oferty komitetu FIFA i francuskich instytucji, które chciały dorzucić się do przebudowy, zapewniając, że w Strasburgu zagrają Niemcy, co zwiększy zainteresowanie i przyciągnie masę turystów mieszkających tuż za rogiem. Miasta nie było stać nawet na wydanie części tej kwoty, więc mundial przeszedł Alzacji koło nosa.

Stade de La Meinau w Strasbourgu wieczorową porą

Stade de La Meinau w Strasbourgu wieczorową porą.

Konsekwencje okazały się długofalowe, bo borykający się z problemami finansowymi Racing stoczył się do regionalnych lig. Był w nich ewenementem — klub, o którym mówi się, że można go kochać, nienawidzić, ale nie można przejść obok niego obojętnie — przyciągał na trybuny kilkanaście tysięcy osób, podczas gdy rywalom zdarzało się sprzedane bilety liczyć w setkach. Jednocześnie nie było jednak powodu, żeby fundować komuś takiemu nowy obiekt i Strasburg musiał obejść się smakiem także przy okazji Euro 2016. Miasta ponownie nie było stać na tego typu inwestycję.

Nawet gdy kombinowano w sposób pomysłowy — obok stadionu miała powstać ogromna powierzchnia komercyjna — nikt nie był w stanie przeforsować projektu. Czy przede wszystkim: znaleźć dla niego finansowania. Ani dla przebudowy, ani dla kompletnie nowej konstrukcji w zupełnie innym miejscu. Dopiero gdy w Strasburgu pojawił się BlueCo, inwestor, właściciel Chelsea FC, stwierdzono, że Stade de La Meinau znów musi być wizytówką Alzacji w Europie.

I będzie. Już bardzo niedługo będzie.

Moneyball na opak. Jak Todd Boehly buduje w Chelsea skład przyszłości

Miasto i samorząd finansują przebudowę Stade de La Meinau w Strasburgu. Wydadzą ponad 150 milionów euro

Legendarny obiekt w obroty wzięła firma Populus. Prawdziwa legenda, wielka marka jeśli chodzi o wszystko, co związane z budową stadionów na nowoczesną modłę. Co ciekawe, to wcale nie tak, że Todd Boehly płaci za wszystko z własnej kieszeni, że to jego wkład w rozwój miasta i klubu, do którego zobowiązał się, przejmując Racing od Marca Kellera. W Alzacji, podobnie jak w Polsce, przebudowę opłaca się z budżetu samorządów. Konkretny rozkład kosztów prezentuje się następująco:

  • 75 milionów euro — eurometropolia strasburska;
  • 37,5 mln euro — samorząd regionalny;
  • 18,8 mln euro — Europejska Wspólnota Alzacji;
  • 18,8 mln euro — miasto Strasburg;
  • 9,1 mln euro — Racing.

Jedna z sal przeznaczonych dla gości klubu. Na ścianie lokalni artyści namalowali mural, który przedstawia różne symbole Strasburga oraz Alzacji.

To, co wymyślono za te pieniądze, robi ogromne wrażenie. Stade de La Meinau wkrótce pomieści trzydzieści dwa tysiące osób. Zapotrzebowanie na to jest ogromne — The Athletic wyliczał parę miesięcy temu, że obiekt był wyprzedany w 52 kolejnych meczach ligowych. Wtedy chodziło o niespełna dwadzieścia tysięcy miejsc, lecz jesienią zainaugurowano nową trybunę główną. Wzdłuż boiska powstała ekskluzywna powierzchnia, która ma zmaksymalizować przychody z dnia meczowego. Zaliczamy do niej:

  • strefa kibica na pięć tysięcy miejsc,
  • ponad trzy i pół tysiąca nowych miejsc VIP,
  • pięćdziesięciometrowy bar dla kibiców, najdłuższy we Francji.

Sektor VIP stadionu w Strasbourgu

Podczas wizyty w Strasburgu przechadzaliśmy się po nowo otwartej części obiektu i faktycznie, robi ona ogromne wrażenie. Strefy VIP mieszczą się na kilku poziomach. Loże są podzielone na większe, z otwartą przestrzenią, dedykowane konkretnym firmom i małe, skromne, wyglądające jak mikrokawalerki. W ten sposób Racing może zaoferować kilka różnych standardów matchday experience, oferując coś innego każdemu, w zależności od zasobów w portfelu.

Stade de La Meinau w Strasbourgu. Tak wygląda loża VIP

Wykonawca zdradza, że na obiekcie znajdziemy trzydzieści dwa takie boksy o pojemności dziewięciu, dwunastu lub osiemnastu miejsc.

Po stadionie wciąż krzątają się robotnicy, otacza nas sprzęt budowlany, bo prace nie zwalniają ani na chwilę. Stade de La Meinau przyjmuje komplet za kompletem i szykuje się na wielkie wydarzenie, jakim będzie właściwy mecz otwarcia. Jagiellonia zobaczy jeszcze pustą, betonową trybunę, ale lokalni dziennikarze mówią nam, że za miesiąc, gdy Alzację odwiedzi Crystal Palace, mecz obejrzy ponad trzydzieści tysięcy widzów na kompletnym obiekcie.

Stade de La Meinau – perełka francuskich obiektów. Nowoczesność, ekologia i najwyższa jakość

W międzyczasie trwają prace dookoła Stade de La Meinau oraz planowanie tego, w co inwestować w dalszej kolejności. W środowy poranek zespół ćwiczył na idealnie przygotowanym boisku tuż za rogiem stadionu, lecz w Strasburgu ma powstać centrum szkoleniowe dla pierwszej drużyny i akademii na powierzchni 22 hektarów. Zmienia się także sąsiedztwo stadionu, jego najbliższe otoczenie. Przebudowa zakłada wiele ekologicznych poprawek, ale bez zbędnego wydziwiania. Proste, pożyteczne sprawy, jak:

  • posadzenie sześciuset drzew i powiększenie parku, żeby stadion nie kojarzył się z betonową bryłą w środku miasta;
  • stworzenie „wysp świeżości” i obniżenie temperatury grunty o cztery stopnie Celsjusza – żeby było jeszcze bardziej zielono;
  • rozbudowę ścieżek rowerowych i chodników, stworzenie ogromnego (2400 miejsc) parkingu dla rowerów;
  • strefę codziennego użytku dla kibiców zaprojektowaną jako łącznik ze stadionem, pawilon, w którym znajdzie się sklep czy browar.

Tu na razie jest ściernisko, ale będzie parking dla rowerów.

Zanim rozpoczęto jakiekolwiek plany i prace, przeprowadzono konsultacje społeczne i warsztaty z lokalnymi mieszkańcami, którzy przekazali klubowi konkretne wskazówki co do tego, w jaki sposób Stade de La Meinau może przynieść większy pożytek dzielnicy. Stąd wszystko, co tworzą ludzie związani z tym projektem, jest bardzo przemyślane i właściwie ocenione. Grupa Populus też jednak dorzuciła swoją fantazję, idąc z nurtem wykorzystywania materiałów odnawialnych, ograniczania emisji gazów cieplarnianych.

Stadion obudowano… kadłubami samolotów. Konkretnie: rozłożonymi częściami tych kadłubów, które zawisły na przykład nad głównym wejściem na teren obiektu. Pochodzą ze starych Airbusów A340, które wycofano z użytku i nie było co z nimi zrobić. Wykorzystano blisko dwieście elementów, co równa się ponad dwudziestu samolotom. W praktyce wygląda to tak.

Stade de La Meinau w Strasbourgu - stadion z elementami kadłubów samolotów

Dorzućmy do tego panele fotowoltaiczne, system zbierania deszczówki i ponownego wykorzystywania jej, podpięcie do miejskiej sieci alternatywnych źródeł energii i mamy obraz stadionu „dostosowanego do kwestii społecznych i środowiskowych dziś oraz jutro”, o czym mówił prezydent klubu Marc Keller. Przede wszystkim jednak mamy naprawdę ładny, przystosowany do oglądania spektakli obiekt. Strasburg zyska stadion, który odpowiadał latom świetności miasta i klubu, mieszczący się w piętnastce największych we Francji, ciut większy niż ten, którym dysponuje największy rywal – FC Metz.

Wprost idealny, żeby wejść w nową erę, która, od czasu przejęcia klubu przez BlueCo, rysuje się w pięknych barwach.

WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI NA WESZŁO:

fot. Newspix

12 komentarzy

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Francja

Francja

Zawieszony piłkarz posypuje głowę popiołem. Poszło o… historię

Antoni Figlewicz
5
Zawieszony piłkarz posypuje głowę popiołem. Poszło o… historię
Reklama
Reklama