No to już oficjalnie – Patryk Klimala został nowym piłkarzem New York Red Bulls. Kwota transferu – sześć milionów euro. Szanse na grę – spore. Perspektywa przywrócenia swojej kariery na właściwe tory – obiecująca. Miejsce do życia – kapitalne. Nie widzimy minusów w tym transferze.
Klimala zamieni Celtic Glasgow na New York Red Bulls
W ostatnich latach utarło się jakoś, że transfer do MLS oznacza rozwód z poważnym futbolem. Już pomijając fakt, że o „poważnym futbolu” chcemy mówić z perspektywy ligi z trzeciej/czwartej dziesiątki lig europejskich, to akurat MLS jest ligą szybko rozwijającą się. To już nie tylko sprowadzanie 35-letnich emerytów z Europy. MLS jest po prostu coraz atrakcyjniejszym kierunkiem dla piłkarzy nie tylko z Ameryki Północnej czy Południowej.
Oczywiście jest pewien problem z piłkarzami, którzy grają w MLS, a mają też ambicje, by pograć w kadrze narodowej. Przemysław Frankowski między innymi z tych względów znalazł się na aucie, Jarosław Niezgoda czy Adam Buksa nie są nawet poważnie rozważani pod tym względem. Ale też umówmy się – czy Klimala dzisiaj byłby czwartym, piątym czy szóstym wyborem dla biało-czerwonych? No, niekoniecznie. Więc na dziś kwestia powołania schodziła na dalszy plan.
Patryk Klimala i jego szkocka przygoda
Klimala musiał wyrwać się z Celticu. Grał tam niewiele, bo 24 mecze w tym sezonie, ale tylko 580 minut. W tym roku tylko raz zagrał w wyjściowym składzie. Strzelał też niewiele – trzy gole w całym sezonie, z czego ostatni w październiku zeszłego roku. Wiemy, że Celtic to wicemistrz kraju, że gra w pucharach, ale Klimala musiał też myśleć o własnym rozwoju. W tym wieku nie stać go na kilkunastominutowe epizody raz na jakiś czas. Sam klub też nie był pewnie zadowolony z rezerwowego, który w ostatnim czasie niewiele dawał drużynie nawet podczas tych wejść w roli jokera.
Więc gdy do Glasgow przyszła oferta na sześć baniek z New York RB, to kalkulacja była prosta. Szkoci na Klimali zarobili – półtora roku temu zapłacili za niego 4 mln €, dzisiaj sprzedają go za dwa miliony więcej. Inwestycja nienajgorsza. A i kwota transferu pokazuje, że Amerykanie nie traktują Klimali na zasadzie „pogra, to pogra, a jak nie, to się go odpali”. Z miejsca stał się bowiem rekordem transferowym ekipy z Nowego Jorku. Red Bull zapłacił porównywalne pieniądze za Kaku cztery lata temu (5,5 mln € dla Huracan).
New York Red Bulls – co czeka Klimalę?
A jakie perspektywy na grę ma Polak? Rywalizacja w napadzie nie jest duża. Sezon w wyjściowym składzie zaczął 23-letni Fabio. Brazylijczyk wypożyczony do czerwca tego roku. Na szpicy może też grać Bian White, który w poprzednim sezonie był podstawowym napastnikiem zespołu, ale zdołał strzelić tylko sześć goli. Szału nie ma. Klimala ma zatem realne szanse na granie już teraz.
Generalnie – jak to futbolowe projekty Red Bulla – ekipa z Nowego Jorku ma bardzo młodą kadrę. Najstarszy piłkarz – bramkarz David Jensen – ma 29 lat. Poza tym mają cały zastęp dwudziestoparolatków, którzy mają się wybić w MLS i poszukać szczęścia w Europie. Trenerem zespołu jest Gerhard Struber, który pracował w Barnsley w Championship, a wcześniej zaliczał m.in. kluby partnerskie Red Bulla w Austrii.
Podpytaliśmy Adama Kotleszkę, naszego speca od MLS, o to, jak tam ten Red Bull w ogóle wygląda. No i odpowiedź była prosta – od odejścia Jessego Marcha w MLS jest ligowym średniakiem. Klimala grać powinien, bo ściągany też jest na kontrakt „designated player”, czyli zawodnika, któremu można zapłacić więcej niż reszcie kadry. A piłkarze z łatką „DP” rzadko siadają na ławce – chyba że naprawdę rozczarowują.
Zatem Klimala wraca do regularnego grania.
fot. FotoPyk