Marek Papszun traci zaufanie kibiców? „Sprzedałeś się”

Marcin Ziółkowski

Opracowanie:Marcin Ziółkowski

23 listopada 2025, 08:11 • 4 min czytania 72

Ostatnie godziny nie są łatwe dla Marka Papszuna. Odkąd wyszła na jaw informacja, że jest duża szansa na jego nagłe odejście z Rakowa do Legii – zaczęto zadawać wiele pytań. Po porażce z Piastem 1:3 sporo jest dywagacji na temat tego, czy ta klęska to skutek medialnego zamieszania. Sam Papszun przy Limanowskiego usłyszał też wiele cierpkich słów od niektórych kibiców.

Marek Papszun traci zaufanie kibiców? „Sprzedałeś się”
Reklama

Oczekiwanie na nowe wyzwanie

Szkoleniowiec z Warszawy w pierwszym spotkaniu od wypłynięcia na światło dzienne medialnych plotek przegrał 1:3 z przeciętnym Piastem Gliwice. Część kibiców uważa, że powodem tego jest szum wokół trenera i wiele niedomówień w kontekście zarówno przyszłości jego samego, jak i klubu.

Możliwe, że Papszun po wielu latach spędzonych w Rakowie potrzebuje nowego bodźca, a więc tym samym – kolejnego trenerskiego wyzwania. Kibice zdają sobie jednak sprawę, że timing ostatnich informacji nie jest zbyt dobry.

Reklama

Do końca 2025 roku pozostało jeszcze bowiem kilka spotkań. Doniesienia o przeprowadzce do Warszawy zapewne nie działają też dobrze na zespół.

Papszun się sprzedał – zdaniem niektórych z kibiców

Po zakończeniu potyczki z gliwiczanami – jak poinformował dziennikarz częstochowskiego portalu Na Wylot Jarosław Kłak – grupa kibiców Rakowa w pobliżu trybuny prasowej krzyczała w stronę Papszuna, że „się sprzedał”.

Sam Papszun po porażce odniósł się do plotek. Uznaje to za łatwe wytłumaczenie słabego występu drużyny. Powiedział na konferencji prasowej: – To było oczywiste, że jak przegramy, to będzie taka narracja. Jak ktoś nie trafia w piłkę, to można to powiązać z sytuacją trenera.

Inny z dziennikarzy Na Wylot, Igor Grzesiak, jest zdania, że odejście zasłużonego dla klubu szkoleniowca mogłoby nastąpić już teraz. Byłoby to z korzyścią dla ciągłości projektu.

Na początku rundy szkoleniowiec z Warszawy miał już drobny falstart. Jego Raków przegrał w krótkim czasie trzy spotkania – w tym dwa w Ekstraklasie.

Dość sprawnie udało się wyjść na prostą – wygrać cztery razy w pięciu kolejnych meczach. Pierwszy raz w karierze Papszun awansował także do fazy głównej europejskich pucharów. W trzech dotychczasowych meczach fazy ligowej Raków nadal nie przegrał.

Zamieszanie ostatnich dni wokół Papszuna

Marek Papszun na dwa dni przed meczem z drużyną Daniela Myśliwca stał się bohaterem plotki o dużym transferze wewnątrz Ekstraklasy. Legia Warszawa, która od dwóch miesięcy nie wygrała w lidze, potrzebuje pilnie kogoś, kto mógłby odwrócić negatywny trend.

Wydawało się w pewnej chwili, że Michał Żewłakow z Fredim Bobiciem oczekują na Macieja Skorżę, który ma umowę do końca 2025 roku w Urawie Red Diamonds.

Ostatnie doniesienia jednoznacznie wskazują jednak na opiekuna Rakowa. Tym bardziej, że przecież w przeszłości chodził on na Legię, na Mazowszu zaczynał trenerską karierę i w tamtych terenach mieszka spora część jego rodziny. Następcą charyzmatycznego szkoleniowca ma być Łukasz Tomczyk z Polonii Bytom. Problem jednak jest taki, że… klub nie puści go już teraz. Ba, nie pozwalają na to przepisy.

– Nie ma ryzyka, że mecz ze Stalą będzie dla Tomczyka ostatnim. Na pewno trener z kilku powodów nie może zostać dowodzącym zespołu z Ekstraklasy. Mówimy tu o zainteresowaniu Rakowa. Dysponuje licencją A, która upoważnia do prowadzenia zespołu na poziomie pierwszej ligi czy Ekstraklasy, ale tylko, gdy sam ten awans wywalczył. Tak się stało w Polonii Bytom. Przez to może warunkowo prowadzić nasz zespół – powiedział w Kanale Sportowym Tomasz Stefankiewicz, czyli dyrektor sportowy Polonii Bytom.

– Formalnie nie może być trenerem innego zespołu niż Polonia Bytom na szczeblu pierwszej ligi i Ekstraklasy. Drugi aspekt to szacunek do działania, które wykonujemy w Bytomiu i to, że tutaj od dwóch lat nad czymś pracujemy. Bardzo szybko rozmówiliśmy się na temat oferty innego klubu, że możliwość zakończenia będzie dopiero po zakończeniu rundy – dodał Stefankiewicz.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

72 komentarzy

Człowiek urodzony w roku stulecia swojego przyszłego ulubionego klubu. Schodzący po czerwonej kartce Jens Lehmann w Paryżu w finale Ligi Mistrzów 2006 to jego pierwsze piłkarskie wspomnienie. Futbol egzotyczny nie jest mu obcy. Przykład? W jednej z aplikacji ma ustawioną gwiazdkę na tajskie Muangthong United, bo gra tam niejaki Emil Roback. Inspiruje się Robertem Kubicą, Fernando Alonso i Ottem Tanakiem, bo jest zdania, że warto dać z siebie sto i więcej procent, nawet mimo niesprzyjających okoliczności. Po szkole godzinami czytał o futbolu na Wikipedii, więc wybudzony nagle po dwóch godzinach snu powie, że Oleg Błochin grał kiedyś w Vorwarts Steyr. Potrafi wstać o trzeciej nad ranem na odcinek specjalny Rajdu Safari, ale nigdy nie grał w Colina 2.0. Na meczach unihokeja w szkole średniej stawał się regenem Lwa Jaszyna. Esencją piłki jest dla niego styl rodem z Barcelony i Bayernu Flicka, bo Zdenek Zeman i jego podejście to życie, a posiadanie piłki jest przehajpowane

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama