Reklama

Mecz w bajorze. Młodzieżówka Brzęczka znów zwycięska

Antoni Figlewicz

18 listopada 2025, 18:59 • 4 min czytania 16 komentarzy

Macedończycy nie wyglądali dziś na poważnego rywala, ale już dorosła reprezentacja dowiodła ostatnio, że po niezłym meczu z uznaną firmą, ktoś maluczki może napsuć nam sporo krwi. Cóż, tym razem nie napsuł. Podopieczni Jerzego Brzęczka dalej idą suchą stopą przez eliminacje do młodzieżowych mistrzostw Europy i właśnie dopisali sobie kolejny komplet punktów. No dobra, „suchą stopą” to w tym przypadku złe sformułowanie.

Mecz w bajorze. Młodzieżówka Brzęczka znów zwycięska

Złego słowa nie da się powiedzieć na grę naszej kadry U-21. W sześciu rozegranych dotychczas spotkaniach eliminacyjnych nasza młodzieżówka straciła tylko jednego gola, ostatnio z Włochami. Wygrywa wszystko i ze wszystkimi, leje swoich rywali równo. Dziś nawet niespecjalnie dopuszczała Macedończyków do okazji strzeleckich, ani przez chwilę nie drżeliśmy o wynik.

Reklama

Zresztą, co tu się było martwić, skoro w ostatnich tygodniach podopieczni Jerzego Brzęczka grali koncertowo. A gospodarze dzisiejszego meczu nie mieli raczej potencjału na przełamanie doskonałej passy Polaków.

Macedonia Północna U-21 – Polska U-21 0:1. Wszystkie argumenty po naszej stronie

Jedynym bodaj czynnikiem, który mógłby dziś naszym napytać trochę biedy był stan murawy. Płyta solidnie nasiąknięta, śliska, w niektórych miejscach błotnista. A im dalej w las, tym bardziej wydeptana i generalnie mniej sprzyjająca temu zespołowi, który bardziej chciał grać w piłkę. Na tak przygotowanym boisku czasem dzieją się cuda i nawet jakiś jeden, zabłąkany strzał, mógłby nasz trochę zaskoczyć.

Dlatego pewnie plan na mecz z niżej notowanym rywalem był prosty. Nie dopuścić do żadnego groźnego strzału. Zasadniczo – wyszło. Macedończycy nie oddali nawet celnego strzału na bramkę Marcela Łubika, a to głównie za sprawą pełnej kontroli, jaką mieli nad wydarzeniami boiskowymi jego koledzy z pola. Polacy inicjatywę przejęli z urzędu i szybko zaczęli szukać gola.

Po paru składnych akcjach blisko szczęścia byliśmy w 17. minucie, kiedy w polu karnym – tak się wydaje – faulowany był Tomasz Pieńko. Sędziowie jednak nie dopatrzyli się przewinienia, przez co zamiast rzutu karnego zarządzono kontynuowanie gry. Ta cały czas miała się układać pod dyktando podopiecznych Jerzego Brzęczka więc… w gruncie rzeczy nie mieliśmy do arbitra żadnych zastrzeżeń. Może i nawet się pomylił, ale naszych nie mogło to zatrzymać.

Efektownie dryblował Faberski, dobrze pokazywał się Pietuszewski. Wreszcie gola strzelił… Filip Kocaba, niewymieniany przecież w jednym rzędzie z bardziej medialnymi kolegami. Ale dziś dostał swoją szansę i po ładnym, dokładnym dograniu Drachala znalazł się tam, gdzie trzeba.

Macedończycy pokazali przy okazji tej akcji, że względnie łatwo wyprowadzić ich w pole. Krótko rozegrany rzut rożny, zaraz piłka pod nogami Drachala, a nasi rywale nie wiedzą, co się dzieje. Biedny Meljichi został najbliżej bramki z dwoma piłkarzami na radarze i nie wiedział, co ma robić. Zostawił więc Kocabę, a nasz reprezentant strzelił swojego pierwszego gola dla kadry do lat 21. Z tej pozycji to była zresztą formalność.

Formalnością było również dowiezienie korzystnego wyniku do końca. Ktoś może marudzić, że nasi nie cisnęli rywali z jakąś wielką zażartością i słabego przeciwnika mogliby efektownie roznieść, ale… Okej, powiedzmy sobie szczerze – w strugach deszczu i na takim placu, który z każdą chwilą przypominał bardziej bajoro niż piłkarskie boisko, lepiej było po prostu kontrolować mecz do samego jego końca.

Byle do szatni. Polacy spokojnie dowieźli wynik

W drugiej połowie Polacy skupili się więc na wymianie niezbyt ryzykowanych podań. Rzadsze były akcje zaczepne pod polem karnym Macedończyków i – co najważniejsze – dalej po prostu trzymaliśmy rywali z dala od własnej bramki. Nie każde spotkanie musi nieść za sobą taką dawkę emocji jak ten ostatni mecz z Włochami. Co więcej, warto chyba docenić, że potrafimy wygrywać i takie starcia, jak tamto sprzed kilku dni, i takie, jak to dzisiejsze.

Senne, nudnawe i rozegrane w obrzydliwych warunkach atmosferycznych.

W końcówce jeszcze Macedończycy sami postanowili wypisać się z jakiejkolwiek walki o remis. Z boiska wyleciał Dimeski, któremu najpierw urwał się Kuziemka, a parę chwil później Pieńko. Obie akcje zakończyły się żółtymi kartkami dla obrońcy naszych rywali i w efekcie – grą gospodarzy w osłabieniu od 78. minuty.

Nasi byli gotowi wykorzystać przewagę, nawet ożyli na kilka minut, ale szybko zorientowali się, że boisko nie sprzyja grze w piłkę i dodatkowy wysiłek nie ma tu najmniejszego sensu. Cieszyć się trzeba zatem z tego, że nasza młodzieżówka niskim kosztem wygrała kolejne, szóste już spotkanie i że żaden z naszych piłkarzy nie skończył tego meczu z jakimś urazem.

Teraz podopiecznym Brzęczka należą się ciepłe herbaty i suche kocyki.

Macedonia Północna U-21 – Polska U-21 0:1 (0:1)

  • 0:1 – Kocaba 33′

Czerwona kartka: Dimeski 78′ (druga żółta)

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

16 komentarzy

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama
Reklama