Nie będziemy mile wspominać weekendu ze skokami w Klingenthal. Już wczorajszy konkurs był bowiem stosunkowo słaby, a dzisiejszy… cóż, katastrofa to może jeszcze zbyt mocne słowo, ale zaświtało nam w głowach. Biało-Czerwoni bowiem skakali naprawdę słabo. Również ci, którzy do tej pory zawodzili najrzadziej.
Kacper Tomasiak bez punktów. Najlepszy z Polaków dwudziesty
Postawa Kacpra Tomasiaka była do tej pory w tym sezonie naszym największym pocieszeniem. Do młodego Polaka od czasu do czasu doskakiwał któryś z kolegów, czasem nawet jeden czy drugi – choć rzadko – znalazł się od 18-latka wyżej. Niemniej: Tomasiak robił nie tylko swoje, ale nawet – patrząc na piąte miejsce w Wiśle – więcej, niż mogliśmy po nim oczekiwać. A reszta? Reszta była piekielnie nieregularna. I nic w ich wykonaniu nas nie zaskakiwało.
Dziś to, że tylko połowa z Biało-Czerwonych weszła do drugiej serii też nie było zaskoczeniem. Problem w tym, że jednym z tych, którzy się w niej nie znaleźli – po raz pierwszy w sezonie – był właśnie Tomasiak.
W Klingenthal zresztą wielu skoczkom latało się niełatwo. Gęsta mgła, momentami kręcący wiatr rywalizacji nie ułatwiały. Tyle że wielu zawodników pokazywało też, że da się tam poskakać całkiem sensownie. Liczylibyśmy więc, że w sześcioosobowej kadrze Polski znajdzie się ktoś, kto wyskoczy na poziomie walki o pierwszą dziesiątkę. Czy to wygórowane oczekiwania? Nie no, gdzie tam. To podstawy. Tymczasem po pierwszej serii wiedzieliśmy już, że na pewno nie zrobią tego Maciej Kot, Kacper Tomasiak i Kamil Stoch. Wszyscy odpadli bowiem już na tym etapie rywalizacji.
Stoch skończył ją jako 31. skoczek dzisiejszego konkursu (Tomasiak o miejsce dalej). Podkreślamy to z jednego powodu – bo poza tym, że Polacy skaczą słabo, to niezmiennie mają wielkiego pecha. 31. lokata w tym sezonie była już udziałem:
- Aleksandra Zniszczoła w I konkursie w Falun,
- Pawła Wąska w II konkursie w Falun,
- Aleksandra Zniszczoła w Ruce,
- Macieja Kota w I konkursie w Wiśle.
Dziś doszedł do tego Stoch. A przecież jeszcze 32. był Kubacki w Wiśle, 51. Stoch w kwalifikacjach do sobotniego konkursu na polskiej ziemi. I tak dalej, i tak dalej. Jeśli coś ma polskim skoczkom w tym sezonie nie wyjść, to nie wyjdzie – dziś dostaliśmy tego kolejny dowód. W każdym razie: do drugiej serii weszła trójka Dawid Kubacki, Paweł Wąsek i Piotr Żyła. Po pierwszej serii byli oni odpowiednio na 25., 22. i 17. miejscu. W drugiej poprawił się tylko Wąsek. O jedną pozycję.
Kubacki ostatecznie skończył 28. Wąsek 21., a Żyła tuż przed nim. Napisać, że nie ma szału, to nic nie napisać. To słabe, bardzo słabe rezultaty. Cieszyć może co najwyżej to, że odkręcać nieco z fatalnej postawy latem zdaje się Wąsek, który sezon temu był liderem naszej kadry, a w tym roku miał spore problemy z techniką. Do rywali nam jednak jeszcze bardzo daleko, a nieregularność naszych skoczków niepokoi nawet bardziej niż to, że skaczą blisko.
Tam, gdzie nas nie było – czyli w czołówce konkursu – najlepszy znów okazał się (po raz czwarty z rzędu!) Domen Prevc. Za jego plecami uplasowali się Ren Nikaido i Ryoyu Kobayashi, a tuż za podium wylądował fenomenalny w tym sezonie Francuz, Valentin Foubert.
Miejsca Polaków w niedzielnym konkursie w Klingenthal:
20. Piotr Żyła
21. Paweł Wąsek
28. Dawid Kubacki
31. Kamil Stoch
32. Kacper Tomasiak
37. Maciej Kot
Czytaj więcej o skokach narciarskich na Weszło:
- Noriaki Kasai wciąż skacze. Kariera starsza od polskiego Internetu
- Tomasiak jak Małysz, a polskie skoki jeszcze żyją. Wnioski po Wiśle
- Żyła: Byłem w swoim świecie. Coś pięknego!
- Tomasiak: Jestem zadowolony, ale można by troszeczkę poprawić
Fot. Newspix