Najsłynniejszy irokez Neapolu. Historia Marka Hamsika

Michał Kołkowski

14 czerwca 2021, 08:01 • 16 min czytania

Irokez, dziary, duża przebojowość na boisku, dusza lidera – na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że Marek Hamsik to klasyczny przykład piłkarza z olbrzymim parciem na szkło i zamiłowaniem do gwiazdorzenia. Jednak nic bardziej mylnego. Kapitan reprezentacji Słowacji uchodzi za faceta wyciszonego, mocno przywiązującego się do ludzi i miejsc. To nie jest typ goniący za przygodami. Coś o tym wiedzą kibice Napoli. Choć słowackiego pomocnika przez lata kusiły potęgi europejskiego futbolu, on cały swój piłkarski prime time spędził pod Wezuwiuszem. Dlatego dzisiaj może się pochwalić zaledwie trzema trofeami na koncie, lecz dla niego zawsze najważniejsza była bezwarunkowa miłość, jaką obdarzyli go fani Azzurrich.

Marek napisał jedną z najpiękniejszych kart w historii naszego klubu – stwierdził Aurelio De Laurentiis, gdy Hamsik opuszczał Napoli w 2019 roku. A nie od dziś wiadomo, że właściciel neapolitańskiego klubu nie jest specjalistą od pożegnań z klasą. – Nie mam mu nic do zarzucenia. Neapol jest jego domem i on doskonale o tym wie. Jeżeli zechce wrócić, drzwi zawsze będą dla niego otwarte.

SŁOWACJA POKONA POLSKĘ? KURS: 5,00 W FUKSIARZU!

MAREK HAMSIK: NEGOCJATOR

Finał Pucharu Włoch w 2014 roku. Na Stadionie Olimpijskim w Rzymie mierzą się ze sobą Fiorentina i Napoli, lecz kwestie piłkarskie schodzą niestety szybko na dalszy plan. Wszystko dlatego, że jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego dochodzi do tragedii. Trzech kibiców Napoli zostaje postrzelonych przed stadionem, w tym jeden z nich – jak okaże się za kilkadziesiąt dni – śmiertelnie. Sprawcą tej zbrodni jest niejaki Daniele de Santis, znany rzymskiej policji przestępca i neofaszysta, a przy okazji zagorzały kibic AS Romy, który usłyszy potem wyrok 26 lat pozbawienia wolności. Obecni w Wiecznym Mieście ultrasi Napoli w pierwszej chwili sądzą jednak, że ich koledzy po szalu zostali zaatakowani przez fanów Fiorentiny.

Neapolitańczycy pałają żądzą zemsty. Krwawej zemsty. Wiele wskazuje na to, że trybuny Stadio Olimpico mogą zamienić się w pole bitwy. Organizatorzy nie pozwalają zatem na rozpoczęcie spotkania o pierwotnie ustalonym czasie. Choć na trybunach zasiadają najważniejsze postaci ze świata włoskiej polityki, z szefem rządu i przewodniczącym antymafijnej komisji parlamentarnej na czele, sytuacja wymyka się spod kontroli.

Najwięksi radykałowie wśród ultrasów Napoli – grupa zwana „Mastifami” – są już właściwie gotowi do akcji odwetowej. Przewodzi im niejaki Gennaro De Tommaso, rzezimieszek o uroczym przydomku „Padlina”. Syn wpływowego członka camorry. De Tommaso ma na sobie koszulkę z napisem „uwolnić Speziale”, dedykowaną kibicowi Catanii, który trafił do więzienia za zabicie policjanta podczas stadionowych zamieszek. Komentatorzy mówią o klęsce włoskiego futbolu, o nocy wstydu. Wydaje się bowiem, że losy finału całkowicie zależą od przywódcy watahy „Mastifów”, siedzącego okrakiem na siatce otaczającej sektor. Jeżeli uda się go udobruchać, Fiorentina i Napoli pograją w piłkę. Jeśli się nie uda, na trybunach rozpęta się awantura.

Premier Matteo Renzi w loży VIP też czeka w napięciu na kolejny ruch „Padliny”. W kierunku boiska fruną świece dymne, race i petardy.

Gennaro De Tommaso

Policja jest zdesperowana, podobnie jak organizatorzy. „Padlina” nie wierzy w zapewnienia, jakoby cała trójka kibiców Napoli wciąż żyła. W końcu służby postanowiły zwrócić się do jedynego człowieka, który może się dogadać z De Tommaso. Marka Hamsika. Kapitan Napoli udaje się zatem z całą delegacją, by raz jeszcze wynegocjować z „Padliną” możliwość rozpoczęcia spotkania.

Dajesz słowo, że oni wciąż żyją? – pyta De Tommaso.
Masz moje słowo – odpowiada Słowak.
W takim razie ja daję moje. Macie zielone światło, możecie zaczynać – decyduje ultras.

Realizator bystrym okiem kamery wyłapuje nawet, jak „Padlina” łaskawie pokazuje całemu towarzystwu kciuk uniesiony w górę. Mecz zostaje wreszcie rozpoczęty. Napoli wygrywa z Fiorentiną 3:1 i zgarnia piąty w swoich dziejach Puchar Włoch.

MAREK HAMSIK: WŁOSKIE POCZĄTKI

Zaczynamy opowieść o karierze Marka Hamsika od tej właśnie historii, ponieważ dość dobrze obrazuje ona pozycję, jakiej Słowak dorobił się w Neapolu. Barwy Napoli przywdziewał od 2007 do 2019 roku, notując w tym klubie w sumie 520 występów na wszystkich frontach, zdobywając 121 bramek i dorzucając do tego 100 asyst. W samej tylko Serie A pomocnik trafił do siatki dokładnie 100 razy. Przez pewien czas był najskuteczniejszym zawodnikiem w historii klubu, wyprzedzając na liście najlepszych strzelców samego Diego Maradonę. Było to w sumie dość wymowne. Hamsik naturalnie w Neapolu nigdy nie był i nie będzie aż tak kultową figurą jak Diego, ale zbliżył się do Argentyńczyka tak bardzo, jak to tylko możliwe.  – Marek powiedział mi, że w Neapolu jest szczęśliwy, bo traktuje się go tu jak Boga  – przyznał agent Słowaka, Peter Hammer.

Włoski etap kariery Hamsika rozpoczął się w 2004 roku, gdy piłkarz miał 17 lat. Ale nie w Kampanii, tylko w Lombardii, a konkretnie w Brescii, która wpatrzyła utalentowanego pomocnika w Slovanie Bratysława. Za dużo się zresztą Hamsik w barwach najsłynniejszego słowackiego klubu nie nagrał. Slovan przechodził wówczas przez okres finansowych turbulencji, grał w drugiej lidze. Gdy tylko pojawiła się szansa, by zarobić porządną kasę na transferze nastoletniej perełki, działacze ochoczo na nią przystali. Otrzymali za Hamsika pół miliona euro.

Kilka lat później Aurelio De Laurentiis wyceni Słowaka na sto milionów.

Marek Hamsik w barwach Brescii

Tak czy owak, pół bańki w twardej walucie dla zespołu próbującego stanąć na nogi to całkiem potężny zastrzyk gotówki. I tylko szkoda trochę w tym wszystkim maleńkiego klubu Jupie Podlavice, w którym Hamsik stawiał pierwsze piłkarskie kroki jako dzieciak. Do ekipy z Bańskiej Bystrzycy – miasta, w którym Słowak się urodził – nie wpłynęły właściwie żadne pieniądze, ekwiwalenty czy bonusy za wyszkolenie. – Otrzymaliśmy tylko sto tysięcy koron [ok. 3500 euro] w ramach bonusu, nic więcej – żalił się na łamach krajowych mediów Ivan Štulajter, dyrektor pierwszego klubu Marka.

Decyzję, by Hamsik futbolową karierę rozpoczynał w Jupie, a nie w znacznie bardziej rozpoznawalnej Dukli Bańska Bystrzyca, podjął ojciec chłopaka, mający pewne doświadczenie wyniesione z futbolu amatorskiego. Zresztą rodzina Hamsików generalnie jest mocno usportowiona – matka Marka była szczypiornistką, podobnie jak jego siostra. – Wszystko zawdzięczam rodzicom – przyznał późniejszy gwiazdor Napoli po transferze do Brescii. – Nigdy nie byliśmy bogaci, ale mama i tata dbali o to, bym mógł się rozwijać jako piłkarz. Sprzedali nasz jedyny samochód, bym w wieku czternastu lat mógł przenieść się do akademii Slovana Bratysława i tam kontynuować treningi na znacznie wyższym poziomie niż w Bańskiej Bystrzycy.

Początki na włoskiej ziemi nie były jednak dla Słowaka łatwe. Wiosną 2005 roku udało mu się wprawdzie zadebiutować w Serie A i rozegrać 25 minut w starciu z Chievo, ale był to jedyny epizod w lidze, na jaki pozwolił mu trener Alberto Cavasin. Włoch na ogół stawiał w drugiej linii na znacznie bardziej doświadczonych graczy, takich jak choćby Omar Milanetto czy Luigi Di Biagio. Nie pomogło to jednak Brescii w uniknięciu spadku do Serie B.

„Marek od początku był zawodnikiem, który się wyróżniał. Widać było, że ma ponadprzeciętne możliwości. Kiedy trafił do Brescii, lubił uciekać na wolne pole, chciał polować na gole. Dopiero później stał się pomocnikiem kluczowym dla konstruowania akcji”

Omar Milanetto

W sezonie 2005/06 Hamsik pojawiał się już na boisku częściej, lecz furory na zapleczu włoskiej ekstraklasy nie zrobił. Przełom nastąpił dopiero w trakcie kolejnej ligowej kampanii. Słowak rozegrał 40 spotkań w Serie B, strzelił 10 goli i powiódł Brescię do szóstego miejsca w tabeli. O awans było trudno, ponieważ tak się złożyło, że w drugiej lidze występowały jednocześnie dwie wielkie firmy – Juventus oraz Napoli. Choć z perspektywy Hamsika było to paradoksalnie dość korzystne. Nie było możliwości, by ktokolwiek przeoczył jego dynamiczny rozwój i świetne występy.

Zwłaszcza wspomniany De Laurentiis, odrestaurowujący wtedy potęgę Napoli.

MAREK HAMSIK: OFIARA POLITYKI

Klub z Neapolu wykupił Hamsika z Brescii za nieco ponad pięć milionów euro. Trener Edoardo Reja właściwie z miejsca uczynił ze Słowaka ważną postać wyjściowej jedenastki, a ten ponad wszelką wątpliwość udowodnił, że jest już gotowy, by sprostać wymaganiom stawianym przed pomocnikami w Serie A. Jego pierwszym indywidualnym popisem dużego kalibru było zremisowane 4:4 starcie z Romą w październiku 2007 roku. 20-latek zdobył w tym meczu gola, zanotował asystę i generalnie wyglądał jak pan piłkarz na tle ówczesnych wicemistrzów Italii.

AS Roma 4:4 SSC Napoli (8. kolejka Serie A 2007/08)

Napoli w pierwszym sezonie po powrocie do najwyższej klasy rozgrywkowej zajęło niezłe, ósme miejsce w tabeli. A kolejne rozgrywki zapowiadały się na jeszcze bardziej udane. Po dziewięciu kolejkach Azzurri legitymowali się najlepszym dorobkiem punktowym w stawce. Potem dopadła ich wprawdzie zadyszka, którą przypłacił posadą trener Reja, lecz Hamsik nieustannie imponował. W sezonie 2010/11 wybrano go do najlepszej drużyny sezonu w Serie A, a Napoli po raz pierwszy od 1990 roku zakończyło ligowe zmagania na podium. Szkoleniowcem neapolitańskiej ekipy był już wówczas Walter Mazzarri, którego Hamsik z całego serca uwielbiał. – Mazzarri pomógł mi w każdym aspekcie – przyznał Słowak. – Odkąd jest z nami, każdy mecz to wojna. Nigdy się nie poddajemy i nikt nie może sobie pozwolić, by nas zlekceważyć.

W taktycznej układance Mazzarriego pomocnik – razem z Edinsonem Cavanim i Ezequielem Lavezzim – stworzył tercet nazywany I tre tenori („trzech tenorów”), lecz analitycy nie mieli wątpliwości, który tenor jest tym najważniejszym. – W którymkolwiek miejscu boiska się znajduje, Hamsik zawsze potrafi dostrzec okazję do celnego podania przyspieszającego grę. Właściwie każda akcja Napoli przechodzi przez niego. Jak to możliwe? U Mazzarriego słowacki pomocnik jest wolnym elektronem. Bezustannie pozostaje w ruchu, zawsze chce otrzymać piłkę. Koledzy wiedzą, że warto mu dostarczać futbolówkę, bo to otwiera ciekawe perspektywy w ofensywie. Bezcenne są też wejścia Hamsika w pole karne rywali. Tutaj daje o sobie znać inteligencja tego zawodnika. Nie pcha się w okolice pola bramkowego, gdzie króluje Cavani oraz skrzydłowi. On szuka sobie miejsca w pobliżu linii szesnastego metra, skąd posyła niezwykle groźne strzałydowodził Aran Sohal.

„Kiedy trafiłem do Napoli, Hamsik miał 22 lata i brakowało mu doświadczenia w walce o najwyższe cele. Łatwo przyszło mu jednak wskoczenie na prawdziwie mistrzowski poziom”

Walter Mazzarri

Latem 2011 roku włoskie media zaczęły intensywnie łączyć Hamsika z transferem do Milanu, który właśnie odzyskał scudetto pod wodzą Massimiliano Allegriego i zamierzał wkrótce powrócić do wielkiej gry na europejskiej arenie. W ekipie Rossonerich pierwsze skrzypce grali wówczas tacy zawodnicy jak Zlatan Ibrahimović, Thiago Silva, Robinho, a także doświadczeni Clarence Seedorf czy Gennaro Gattuso. Ci dwaj ostatni pomału schodzili już ze sceny, więc druga linia mediolańskiego zespołu ewidentnie potrzebowała świeżej krwi, nowego lidera.

24-letni Hamsik pasował jak ulał do tej roli.

Marek Hamsik (2011)

Słowak przyznał w jednym z wywiadów, że nie wyklucza transferu. Przeprowadzka na San Siro jawiła się wtedy dla niego jako szansa, by do indywidualnych wyróżnień dorzucić też w końcu jakieś trofea. Pogłoski o możliwej utracie gwiazdora rzecz jasna rozjuszyły sympatyków Napoli. A to z kolei nie spodobało się Silvio Berlusconiemu. 30 maja 2011 roku w Neapolu miała się bowiem odbyć druga tura wyborów na burmistrza, w której o elekcję walczył Gianni Lettieri – samorządowiec popierany przez polityczny obóz Berlusconiego. Właściciel Milanu na trzy dni przed głosowaniem pojawił się na wiecu wyborczym Lettierego i wprost obiecał neapolitańskiej publiczności, że Rossoneri nie kupią Hamsika.

Temat transferu upadł, a na San Siro finalnie trafił na wypożyczenie Alberto Aquilani. Padła też kandydatura Lettierego, który otrzymał w drugiej turze niespełna 35% głosów. Zdarzało się Berlusconiemu podejmować lepsze decyzje zarówno na politycznym, jak i na futbolowym gruncie.

Napoli wydatnie jednak skorzystało za zatrzymaniu swojego gwiazdora. Tym bardziej że De Laurentiis nie wypuścił ze swych szponów również Cavaniego i Lavezziego. „Tenorzy” w 2012 roku poprowadzili ekipę Azzurrich do triumfu w finale Pucharu Włoch, na dodatek nad znienawidzonym w Neapolu Juventusem. „Stara Dama” przegrała na Stadio Olimpico 0:2, a Hamsik wpisał się na listę strzelców. Był to pierwszy puchar wywalczony przez neapolitański klub odkąd końca dobiegła era Diego Maradony. – To mecz, którego nigdy nie zapomnę – przyznał Słowak na antenie Sky Sports. – Do dzisiaj wspomnienie mojego gola sprawia, że przechodzą mnie dreszcze. Pamiętam strzał i bieg w stronę naszych kibiców, którzy ponieśli nas do sukcesu. Właściwie to cały czas pamiętam każdą sekundę tego spotkania. Niesamowity wieczór i wielkie, wielkie emocje.

Moim marzeniem pozostaje scudetto – dodał wszakże Hamsik kilka do po finale w rozmowie z „Corriere dello Sport”.

MAREK HAMSIK: ULUBIENIEC NEAPOLU

Mistrzostwo Włoch to marzenie, którego nie udało się Hamsikowi spełnić przez jedenaście pełnych sezonów spędzonych w Napoli. Wicemistrzem bywał wielokrotnie. Za kadencji Mazzarriego (2012/13) oraz Maurizio Sarriego (2015/16, 2017/18). Najbliżej tytułu Azzurri byli właśnie w 2018 roku, gdy zgromadzili aż 91 punktów w Serie A i przez znaczną część ligowej kampanii znajdowali się na pierwszym miejscu w stawce. Juventus okazał się jednak koniec końców jeszcze mocniejszy. Zgromadził aż 95 oczek i podtrzymał dominację na krajowym podwórku, choć w 34. kolejce poległ w bezpośredniej konfrontacji z Napoli i wielu sądziło, iż może być to punkt zwrotny dla finiszu rozgrywek. Napoli nie zdołało jednak pójść za ciosem.

Hamsik miał już wtedy 31 lat na karku i trudno było nie dostrzec, iż Sarri krok po kroku marginalizuje jego rolę w drużynie, mimo że pomocnik pełnił przecież rolę kapitana zespołu. W ostatnich kolejkach sezonu musiał się jednak pogodzić z rolą zmiennika. Niepodważalną pozycją u Sarriego cieszyli się bowiem Jorginho oraz Allan, a o miejsce w podstawowym składzie coraz odważniej ubiegał się Piotr Zieliński. – Trzy mecze z rzędu rozpoczęte na ławce mnie zabolały, nie będę ukrywał – powiedział Słowak. – Ale Sarri naprawdę dał dużo naszemu zespołowi, to niepodważalne.

Włoska prasa coraz częściej łączyła Marka z transferem do ligi chińskiej.

Tego rodzaju pogłoski nie bulwersowały jednak neapolitańskiej publiki. Lavezzi odszedł z Napoli do Paris Saint-Germain, podobnie jak Cavani. Higuain przeszedł do Juve, a Jorginho do Chelsea. Wszyscy zmieniali barwy klubowe w momencie, gdy mieli przed sobą jeszcze lata gry na topowym poziomie. Hamsik zaczął zaś naprawdę poważnie myśleć o odejściu, gdy odstawał poziomem od partnerów z zespołu.

„Za co kibice kochali Hamsika? Przede wszystkim za lojalność i szczerość. Zawsze powtarzał, że Napoli to jego ukochany klub. Miał oferty z Juventusu, z Milanu, z Liverpoolu, z Borussii Dortmund, ale zostawał. Zawsze”

Dawid Dura (założyciel SSC Napoli Polonia)

Latem 2018 roku Hamsik był już na walizkach i sposobił się do przeprowadzki na Daleki Wschód, lecz do pozostania w klubie namówił go Carlo Ancelotti. Przekonał słowackiego pomocnika, że ma na niego nowy pomysł. I rzeczywiście, Carletto próbował uczynić z Hamsika registę, wykreować go na następcę Jorginho. Nie była to jednak trafiona idea. Wycofany, wypruty z dawnej przebojowości Hamsik irytował brakiem precyzji przed podaniach, zwłaszcza przerzutach, a do tego dramatycznie pogorszyła się jego skuteczność przy uderzeniach z dalszej odległości.

Pół roku później już go w Neapolu nie było. Trafił do chińskiego Dalian Yifang, gdzie obiecano mu 30 milionów euro za trzy lata gry.

Pożegnanie wyglądało tak, jak jego przyjście do Napoli. Gdy dołączał do klubu, nie witały go tłumy. Czytałem wypowiedź dyrektora sportowego z tamtego okresu, który powiedział, że jak Hamsik przychodził razem z Lavezzim, to w ośrodku treningowym pojawił się wymowny transparent. „Kibice chcą mistrzów, gwiazd, a nie kolejnych młodych, obiecujących zawodników” – opowiadał na naszych łamach cytowany już Dura. – To był cichy transfer i tak samo ciche jest jego odejście. W meczu z Sampdorią – gdy Hamsik schodził z boiska, a wszyscy koledzy wstali z ławki – można było odczuć, że coś jest na rzeczy. Że to będzie jego ostatni mecz. Ale Hamsik się z tym nie obnosił. Kibice mieli duże pretensje o to, że nic nie wiedzieli. Bo gdyby wiedzieli, na pewno pojawiliby się w liczniejszym gronie.

w wielu punktach Neapolu można się natknąć na wizerunek Hamsika

Pobyt Hamsika w Neapolu nie był całkowicie usłany różami. Kiedyś grupa bandytów osaczyła go w samochodzie, wybiła szybę i skroiła z biżuterii. Podobna przygoda spotkała również jego żonę. Ale słowacki pomocnik potrafił przymknąć oko na te nieprzyjemne incydenty. Praktycznie wszystkie jego wypowiedzi na temat Napoli – kultury klubu, otoczki, kibiców – są pełne szacunku graniczącego z uwielbieniem. Uwielbieniem całkowicie odwzajemnianym przez sympatyków Azzurrich, dla których Hamsik jest na ogół drugą co do ważności postacią w dziejach klubu po Maradonie.

Obdarzyliście mnie bezwarunkową miłością, którą czułem w momentach pięknych, ale również tych trudnych. Za to zawsze będę wam wdzięczny – napisał Hamsik w pożegnalnym liście do kibiców. – Wytatuowałem herb Napoli na mojej skórze. Podobnie jak Puchar Włoch, który wygraliśmy w 2012 roku. Nie zapomnę momentu, gdy pobiłem rekord bramkowy należący do Boga futbolu, Diego Armando Maradony.

„Po Neapolu mogę jeździć nawet 140 km/h. Żaden policjant nie da mi tu mandatu”

Marek Hamsik

Neapolitański dziennikarz Francesco De Luca zatroskał się o losy fryzjerów po rozstaniu Napoli z Hamsikiem. – Jego wymyślne irokezy były dla młodych kibiców bardziej symboliczne niż herb Napoli. Zakłady fryzjerskie zbijały dzięki Markowi fortunę.

polska słowacja euro 2020 fuksiarz

MAREK HAMSIK: POWRÓT ZZA WIELKIEGO MURU

Ostatecznie w Chinach słowacki pomocnik nie spędził tyle czasu, ile pierwotnie sobie zakładał. W 2019 roku ekipa Dalian Yifang – pomimo takich postaci jak Hamsik, Yannick Carrasco i Salomon Rondon w składzie czy Rafa Benitez na ławce trenerskiej – zajęła dopiero dziewiątce miejsce w ligowej tabeli. Potem zaczęły się zawirowania związane z koronawirusem, a także organizacyjne zmiany w chińskiej ekstraklasie. W efekcie wiosną tego roku zbliżający się do 34. urodzin zawodnik zaczął poszukiwać sobie w trybie pilnym klubu w Europie, gdzie mógłby przygotować formę do Euro 2020.

Padło na IFK Goteborg.

Obie strony nie kryły się, że to umowa na chwilę. Hamsik zgodził się na występy w Szwecji za pieniądze kilkanaście razy mniejsze niż w Chinach, byle tylko złapać jakieś minuty na w miarę solidnym, europejskim poziomie. Wcześniej wysypał mu się transfer do CSKA Moskwa i powrót do Slovana Bratysława. – W Rosji okienko trwało trochę dłużej, dlatego na ostatnią chwilę kilku zawodników z Chin podpisało tam krótkie kontrakty. Marek był blisko CSKA, ale sprawa nie wypaliła przez uraz. Następnie był bardzo blisko Slovana i zrobiła się z tego nawet mała afera. Slovan wydał oświadczenie, że Marek nie wróci do klubu, mimo że faktycznie trwały negocjacje. Rozbiło się o długość umowy, bo Slovan chciał, żeby pomógł im w pucharach i odszedł jako wolny zawodnik. Na to nie chciał zgodzić się Marek i jego ludzie – wyjaśniał nam jeden z agentów piłkarskich.

– IFK było najbardziej elastyczne. Bardzo możliwe, że w tej umowie jest zapis o wcześniejszym jej zakończeniu – usłyszeliśmy. Szwedzi niewątpliwie liczyli, że rozgłos związany z zatrudnieniem gracza o takim dorobku pozwoli narobić trochę pozytywnego szumu wokół klubu.

Marek Hamsik (2019)

Summa summarum Hamsik za wiele się jednak w Skandynawii nie nagrał. Rozegrał dla ekipy z Goteborga tylko sześć spotkań, w tym ledwie jedno zwycięskie. Dokuczała mu kontuzja łydki. Istniało nawet zagrożenie, iż kapitana reprezentacji Słowacji zabraknie w pierwszym meczu mistrzostw Europy, albo i na całym turnieju. Hamsik zdementował jednak te pogłoski – stwierdził, że jest zdrowy i w świetnej dyspozycji. Następnym przystankiem w jego karierze będzie najprawdopodobniej turecki Trabzonspor.

Euro 2020 może być dla niego ostatnią szansą, by błysnąć w narodowych barwach. Przez lata oskarżano go zresztą, że w kadrze nie prezentuje się tak imponująco jak na włoskich boiskach. Jeśli jednak podsumować jego dorobek, wygląda to tak:

  • 126 występów w drużynie narodowej, 26 goli
  • awans na mistrzostwa świata w RPA (po dwukrotnym pokonaniu Polski w eliminacjach)
  • awans na mistrzostwa Europy we Francji
  • gol i asysta w meczu z Rosją na Euro 2016, awans do 1/8 finału
  • awans na mistrzostwa Europy 2020

Jasne, nie są to sukcesy porównywalne do Pavla Nedveda, a legenda reprezentacji Czech swego czasu określiła Hamsika mianem swojego następcy. Ale mimo wszystko na paru wielkich imprezach Słowacy z Hamsikiem w składzie się pojawili. Od czasu rozpadu Czechosłowacji ekipa naszych południowych sąsiadów nie wzięła udziału w ani jednym turnieju rangi mistrzowskiej bez byłego zawodnika Napoli w składzie. To o czymś świadczy.

Hamsik strzelił w Szwecji tylko jednego gola, ale za to całkiem ładnego

Ile zostało Hamsikowi paliwa w baku? Czy rzeczywiście zdążył z odbudowaniem formy przed startem mistrzostw? Czy jest jeszcze w stanie sprostać wymaganiom dzisiejszego futbolu, jeżeli chodzi o tempo i intensywność gry? Pewnie odpowiedzi na te pytania poznamy właśnie dzisiaj w Petersburgu. Jan Kocian na łamach „Łączy nas piłka” stwierdził: – Hamsik jest w kadrze od 2007 roku, debiutował u mnie w reprezentacji. Jeździłem go oglądać jak miał 17 lat i jeszcze grał we włoskiej Brescii. To lider na boisku i w szatni. Jest jak Lewandowski dla reprezentacji Polski.

Past prime czy nie, jedno jest pewne – nasi pomocnicy muszą zadbać o to, by Hamsik miał jak najmniej przestrzeni w środkowej części boiska. To jest zawodnik, który w trakcie całej swojej kariery udowodnił po wielokroć, że nigdy nie należy spuszczać go z oka. I że nie można go lekceważyć.

Nie przestraszył go gangster „Padlina”. Oby zatem Krychowiak i spółka znaleźli jakiś sposób, by go zdeprymować.

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama
Reklama