89. minuta meczu Włochy – Walia. Roberto Mancini decyduje się na nietypowy ruch: zmienia bramkarza, mimo że Gianluigi Donnarumma nie jest kontuzjowany i mógłby bez problemu dokończyć spotkanie. Na boisko wchodzi drugi golkiper – Salvatore Sirigu – a media z południa Europy tłumaczą to tak, że Mancini, który jako zawodnik zaliczył turniej bez podniesienia się z ławki, nie chciał, żeby jego podopieczni przeżyli to samo. Scalał drużynę. Wzmacniał poczucie jedności. Sympatyczny gest, pomyślicie. Ale nie dla wszystkich. Nie dla Donnarummy, który schodząc z murawy wysłuchiwał gwizdów na Stadio Olimpico.
Spis treści
Dlaczego Włosi wygwizdali swojego własnego bramkarza? Mało tego, że własnego. Golkipera, który od dziewięciu meczów nie wpuścił bramki i ma szanse pobić wieloletnie rekordy należące do absolutnych legend – Dino Zoffa i Gianluigiego Buffona. Dlaczego taki gość miałby zostać potraktowany tak brutalnie na stadionie, który dla Włochów jest jedną, wielką bańką miłości?
Odpowiedź jest prosta. W Italii nawet kibice klubów innych niż Milan uznali, że to, jak Gigio potraktował zespół, w którym się wychował, to przesada.
Donnarummie znów zmieniono dwie literki w nazwisku. Z “n” na “l”.
Milan i Donnarumma – historia trudnej relacji
Znów, bo przecież pamiętamy, co stało się cztery lata temu w Polsce. Włosi przyjechali do nas na młodzieżowe EURO, a Gigi dopiero co zakomunikował Milanowi, że może i klub kocha, ale fajnie byłoby grać gdzieś, gdzie:
- powalczy o tytuł w lidze,
- zagra w europejskich pucharach,
- zarobi znacznie większe pieniądze.
Kibice nie mogli mu tego wybaczyć. Nie, żeby Donnarummy nie rozumiano. Wiadomo, że Milan cztery lata temu był klubem, w którym ciężko było widzieć światełko w tunelu i wiązać z nim przyszłość. O ile myślało się o karierze pełnej sukcesów, rzecz jasna. Tyle że dla Gigiego Rossoneri byli kimś więcej.
– Bardzo chciałbym przedłużyć mój kontrakt z Milanem. Mam nadzieję, że zostanę tu na długie lata. Zawsze byłem kibicem tego klubu, a założenie opaski kapitana Milanu, to moje marzenie. To byłoby wręcz ukoronowanie mojej kariery – mówił w 2016 roku w rozmowie z “La Gazzettą dello Sport”.
Dlatego kiedy okazało się, że po ledwie dwóch sezonach w pierwszym zespole Donnarumma zaczął oglądać się za bogatszymi klubami, jak bohater słynnego mema, milaniści mogli poczuć się zdradzeni. Zwłaszcza że Włosi oferowali mu rekordowe pieniądze – 4-4,5 mln euro za sezon dla 18-latka to sporo, nawet jeśli ten ma już za sobą ok. 70 występów w Serie A i uchodzi za wielki talent. Tifosi oczywiście mieli swoją teorię na ten temat. W głowie Gigiego miał namieszać Mino Raiola, czyli jego agent. To on zbałamucił chłopaka, licząc na łatwe pieniądze. Kibice pisali otwarte listy i apelowali, żeby Donnarumma nie słuchał Raioli. Ale słowa nie pomagały, więc w Polsce na młodego bramkarza posypały się fałszywe dolary.
O tej akcji mówił cały świat, a sam zainteresowany mocno się nią przejął. Włoskie media informowały, że jest rozdarty, bo sam faktycznie chciał zostać w Milanie. Ale jak to bywa w świecie sportu i biznesu – niekoniecznie było to najlepsze dla jego interesów, którymi zajmował się Raiola. Menedżer poszedł zresztą na wojnę z klubem – publicznie oskarżał Rossonerich o to, że rzucili Donnarummę na pożarcie, a w negocjacjach szantażowali młodego zawodnika.
Ostatecznie obie strony doszły do porozumienia, decyzję miał ponoć podjąć sam bramkarz, odsuwając na bok Raiolę. Gigi przeprosił kibiców i powiedział, że nigdy nie chciał odchodzić z klubu. Ci jednak nie do końca mu uwierzyli. W kolejnych miesiącach, kiedy odsłaniano kulisy rozmów, wywiesili nawet transparent z mocnym przekazem.
“Szantaż i przemoc psychiczna – tak nazywasz 6 milionów euro za sezon i transfer brata? Możesz już odejść, nasza cierpliwość się skończyła”.
: "Vattene, la pazienza è finita" #Donnarumma #Raiola @gigiodonna1 https://t.co/dBxC99zfwX pic.twitter.com/srqT4ap9Ko
— Corrado Bighiani (@conradbig83) December 13, 2017
Bo warto dodać, że strony faktycznie się dogadały, ale dogadały się w taki sposób, że Donnarumma mógł triumfować. Warunki nowej umowy?
- 4-letni kontrakt
- 6 milionów euro za sezon
- transfer brata i milion euro rocznie dla niego za bycie trzecim bramkarzem
Milan uwikłał się w dziwny związek, który już nigdy nie stał się normalny. Chociaż – cytując klasyka – momenty były.
Wiara Mihajlovicia, komplementy Buffona
Przynajmniej poza boiskiem, bo na nim Donnarumma przeżywał niemal same wzloty. Od kiedy Sinisa Mihajlović zdecydowanie postawił na 16-latka, a ten stał się liderem zespołu. Piękna to była historia. Serb stwierdził, że odstawi doświadczonego Diego Lopeza kosztem wyróżniającego się w Primaverze Gigio. Próbował przekonać do tego pomysłu władze klubu. Kiedy zadzwonił do Adriano Gallianiego, dyrektor Milanu rzucił bez ogródek: kurwa, oszalałeś! Sinisa mówił, że spokojnie, że ma dobre oko, bo przecież w Romie przekonał trenera, żeby postawił na Francesco Tottiego. Nie działało. Silvio Berlusconi osobiście przyjeżdżał do Milanello, żeby odwieść Mihajlovicia od tej szalonej myśli.
– Prezydencie, opcje są dwie. Pierwsza jest taka, że mnie pan teraz zwalnia i jutro gra Diego. Druga jest taka, że zostaję i gra Gianluigi. Niech pan da znać po treningu – zakomunikował trener i zdania nie zmienił, choć kosztowało go to dobre relacje z Berlusconim. A później także posadę w klubie z Lombardii.
Tamta decyzja sprawiła, że w momencie bitwy o kontrakt Gigio był gościem, który obronił 144 strzały w pojedynczym sezonie Serie A. Tylko Alex Corda z Crotone zaliczył kilka skutecznych interwencji więcej, jednak jeśli chodzi o procent obronionych strzałów Gigio był najlepszy (78,8% – przyp.). Poprawił się względem poprzedniego roku – wtedy był “dopiero” szósty w stawce. Miał już za sobą cztery występy w reprezentacji Włoch. Wiadomo: w meczach towarzyskich, bo “jedynką” wciąż był Gianluigi Buffon. Ten sam Buffon, który rozpływał się nad talentem dzieciaka z Mediolanu i widział w nim swojego następcę.
– Na ten moment najbardziej interesującym bramkarzem we Włoszech jest Donnarumma. Żaden inny młody bramkarz w Europie nie gra na takim poziomie. To chłopak z niezwykłymi umiejętnościami. Jeśli Juventus będzie miał szansę, żeby go zatrudnić, powinien to zrobić. Jest tego wart – mówił w wywiadach legendarny golkiper.
To trafiało do ludzi, bo potencjalnych następców Buffona było już wielu, jednak Gigio miał zdecydowanie największy talent z nich wszystkich. Pechem dla bramkarza Milanu było to, że akurat po podpisaniu rekordowego kontraktu, zaczął grać słabiej. Jego skuteczność spadła o blisko 10 punktów procentowych, w dodatku popełniał liczne błędy. Np. takie.
Albo dwukrotnie wypuszczenie piłki z rąk w meczu z Juventusem (0:4). Oczywiście sam zainteresowany mówił, że to nic takiego, ale widać było, że miniony rok załadował mu na plecy nie tyle ciężarki, ile kilka sztang. Symboliczny był moment, w którym kamery RAI uchwyciły płaczącego bramkarza Milanu w szatni. Pocieszał go Leonardo Bonucci.
Gattuso odbudował Gigiego
Kolejny sezon to już jednak inna bajka. To powrót starego Donnarummy – jakkolwiek śmiesznie to brzmi w kontekście 20-letniego golkipera. Co prawda po latach wydało się, że transfer Pepe Reiny był motywowany próbą sprzedaży Gigiego, którego między słupkami miał zastąpić właśnie doświadczony Hiszpan. Tyle że Włoch znów klubu nie zmienił, za to otrzymał duże wsparcie od Gennaro Gattuso. Gościa, który jak nikt potrafi zbudować zawodnika mentalnie.
– To może być świetny sezon dla Donnarummy. Myślę, że w tym roku może zostać najlepszym bramkarzem świata. Powiedziałem mu, że stać go na zrobienie progresu, że powinien podpatrywać Reinę na treningach. Nie jest przypadkiem, że w ostatnim czasie można już zauważyć jego przemianę – mówił trener Milanu na starcie sezonu.
– Gattuso nigdy się nie poddaje i nigdy nie przestaje w nas wierzyć. Sprawił, że czujemy się ważni i zbudował nas jako zespół – odpowiadał bramkarz.
20-latek może i nie został jedynką światowych rankingów, ale wrócił na swoje miejsce. Skuteczność interwencji znów wzrosła – był pod tym względem drugi w lidze spośród regularnie grających bramkarzy. Według statystyk uchronił Rossonerich przed minimum pięcioma bramkami – to do dziś jego najlepszy wynik w karierze. Błędy odeszły w cień, Donnarumma znów bronił nawet rzuty karne, a w reprezentacji Włoch został niekwestionowanym numerem jeden. Dobra passa wróciła – i to nie na rok, bo jego postać znów zaczęła budzić pozytywne skojarzenia. Media przestały go notorycznie krytykować, a nawet przeciwnie – zaczęto pisać o nim jak o najlepszym bramkarzu w Italii.
Chyba nawet kibice Milanu zaczęli przymykać oko na fakty z przeszłości.
Oczywiście w tym wszystkim wciąż brakowało spektakularnego sukcesu. Milan w erze Donnarummy – aż do 2021 roku – nie zdołał podskoczyć wyżej niż piąte miejsce w Serie A. 22-latek regularnie trzymał wysoki poziom w klubie.
- 19/20 – 12 czystych kont, 71,6% udanych interwencji, 4.6 “uratowanych” bramek, 5 obronionych rzutów karnych
- 20/21 – 14 czystych kont, 71,2% udanych interwencji, 2.7 “uratowanych” bramek, obroniony rzut karny
Został najmłodszym kapitanem w historii Rossonerich, a więc spełnił swoje marzenia. Koszulkę Milanu zakładał 251 razy, został wybrany najlepszym bramkarzem minionego sezonu Serie A. I nagle znów wszystko zaprzepaścił.
Nie podoba mi się zachowanie Raioli i Donnarummy. Jestem tradycjonalistą, wolę konkrety od całowania herbu na pokaz.
– Alessandro Costacurta
Jak Milan ograł Donnarummę
30 czerwca 2021 roku – dzień, w którym wygasa kontrakt bramkarza wicemistrza kraju. Przez długi czas zdawało się, że skoro jego wybryki sprzed lat puszczono w niepamięć, a Milan wrócił do Ligi Mistrzów, nie ma już żadnych wątpliwości, że Donnarumma zostanie w klubie. Plotki łączące go z Juventusem zbywano. Wieści dotyczące nowej umowy niby nie były przesadnie optymistycznie, ale przecież skoro raz ukrócił Raiolę i został w Lombardii, to może to powtórzyć.
Nie powtórzył. Zażądał 10 milionów euro. Na czysto, bez bonusów. Z bonusami wychodziło ok. 12 milionów. Do tego prowizja za podpis – 20 “baniek”.
To pieniądze, które uczyniłyby Donnarummę jednym z najlepiej opłacanych bramkarzy świata. A także drugim najlepiej opłacanym piłkarzem we Włoszech, po Cristiano Ronaldo rzecz jasna. Milan znów stanął przed dylematem: ugiąć się przed żądaniami Raioli i jego podopiecznego, gwarantując mu kolejną podwyżkę? Włoskie media słusznie skwitowały ten temat, pisząc, że Mino chciałby, żeby Milan zapłacił za transfer zawodnika, który już do nich należy. Bo w takich kategoriach należy rozpatrywać kwoty, którymi rzucali przedstawiciele piłkarza. W Mediolanie decyzja zapadła błyskawicznie – drugi raz na tę telenowelę się już nie nabierzemy. Niby Rossoneri byli skłonni pójść na rękę bramkarzowi i oferowali mu krótką, dwuletnią umowę, jednak skoro i taka opcja nie zadowalała jego obozu, Paolo Maldini zadziałał jak wybitny szachista.
Podczas gdy wszyscy mówili o negocjacjach, o powrocie do Ligi Mistrzów i skupiali się na Gigim, on dopiął transfer jego następcy. Mike Maignan kosztował Milan 13 milionów euro, dostał też pensję w wysokości 2,8 milionów rocznie. Portal “Sempre Milan” wyliczył, że w ostatecznym rozrachunku klub zaoszczędził ok. 85 milionów euro, wybierając solidnego i skutecznego bramkarza z drugiego szeregu, kosztem niekwestionowanej gwiazdy. Ale najlepsze dla Rossonerich było to, jak do tego ruchu doszło. Włoskie media były raczej zgodne – sam Donnarumma został zaskoczony transferem Maignana. O dopięciu ruchu miał dowiedzieć się z mediów, bo sam planował jeszcze jedno podejście do negocjacji z Milanem. Oczywiście to kwestia poboczna, dla niektórych być może nieistotna. To jednak coś w rodzaju “wygranego rozstania”. Na koniec to Maldini i spółka pokazali Donnarummie drzwi i powiedzieli: sorry, już nam nie zależy.
Kibice z Mediolanu skakali z radości – taki plaskacz na pożegnanie miał być ostatecznym dowodem na to, że żaden zawodnik nie stoi ponad klubem.
***
Sam Gigio zapewne z tego powodu nie rozpacza. Zdołał wskoczyć na ciepłą i bardzo dobrze płatną posadę w PSG. W trakcie EURO przeszedł testy medyczne, wszyscy czekają już tylko na “oficjalkę”. Być może jednak w momencie, kiedy Stadio Olimpico żegnało go gwizdami, zanucił w głowie coś na styl piosenki Agnieszki Chylińskiej.
Czy warto było szaleć tak?
Bo chociaż poziomem sportowym na pewno dorównuje Dino Zoffowi i Gianluigiemu Buffonowi, to jego obraz w Italii nigdy nie będzie tak krystaliczny i pomnikowy, jak jego wielkich poprzedników.
A koniec końców to właśnie to decyduje o tym, czy w pamięci kibiców przechodzisz do historii.
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix