Każdy trener przegrywa mecze, nie ma wyjątku, ale robi się niebezpiecznie, kiedy po tych porażkach opowiada głupoty, odkleja się, czasem wręcz bredzi. Trudno powiedzieć, w którym punkcie jest Iordanescu – to znaczy czy to odklejenie wciąż ma delikatne, czy już powoli opuszcza naszą planetę i zmierza w stronę innych galaktyk, niedostępnych dla zwykłego człowieka.

Bo co też on wygadywał na wczorajszej konferencji prasowej po meczu z Samsunsporem – ojej…
Na przykład: – Mimo że zmieniliśmy 10 zawodników w wyjściowym składzie, o czym możemy porozmawiać, kontrolowaliśmy cały mecz.
Wydawało się, że zatrudniono go po to, by Legia kontrolowała prowadzenie, ale być może doszło do nieporozumienia i Iordanescu chce kontrolować porażki. Od 10. minuty było do tyłu, ale Rumun twierdzi, że potem jego zespół wszystko miał pod kontrolą i faktycznie – jeśli planem było przegrać 0:1, to trudno się czepiać, aczkolwiek i tak mógł ten wynik gospodarzom uciec, gdy Jędrzejczyk wybijał piłkę sprzed bramki. Jest więc co poprawiać. Natomiast jeśli celem Iordanescu jest jednak wygrywanie, a nie przegrywanie, to mógłby być obecny na spotkaniach, o których opowiada, bo trudno powiedzieć, na czym ta kontrola polegała.
Samsunspor strzelił, wycofał się, a Legia nie stworzyła wielu sytuacji i skończyło się tak, jak chciał rywal.
Dalej: – Zasługiwaliśmy przynajmniej na remis, jeśli nie więcej.
Znów nie wiadomo, jak sobie to Iordanescu wyliczył – to znaczy jak złożył okazje Legii i Samsunsporu, by wyszła mu wygrana – ale w porządku. Proszę sobie dopisać trzy punkty w tabeli zasług. Wręcz nie ma co się ograniczać, tylko od razu wklepać osiemnaście za fazę ligową, potem komplet zasłużonych zwycięstw w fazie pucharowej i zasłużony triumf w Lidze Konferencji do gabloty. Co prawda nikt poza Iordanescu nie będzie o tych sukcesach wiedział, natomiast jeśli użyje odpowiedniej czcionki w CV, to może te zasłużone wygrane jakoś wybije.
Edward Iordanescu po meczu z Samsunsporem odleciał
Dalej: – Mogę powiedzieć, że jestem zadowolony – mimo że zrobiliśmy tyle zmian, to zachowaliśmy typologię gry, z kontrolą, podaniami, kreowaniem szans.
Jak trener jest zadowolony, to najważniejsze i trudno z tym dyskutować. Wystawił rezerwy, przegrał mecz, choć zasługiwał na więcej, ale go kontrolował, więc jest zadowolony. Super!
Dalej: – Ostatnio 10 zawodników pojechało na kadry. Nie wiem, ilu pojedzie teraz, ale to kolejny powód, by chronić piłkarzy, którzy rozgrywają najwięcej meczów.
Cóż, jeśli będzie panu łatwiej, to zawsze może pan się zgłosić do zespołu, który nikogo nie wysyła na kadry. Jest takich wiele, naprawdę. Po drugie – skoro trener już używa tego argumentu, to jak to ma się do tego, że zagrał Stojanović, który w reprezentacji grał sporo, a nie zagrali Wszołek, Kapustka czy Kapuadi, którzy grai mniej albo wcale? Zresztą mecze sprzed miesiąca mają być argumentem na pokraczny skład z wczoraj? Dajcie spokój.
Iordanescu sam kręci na siebie bicz. Przegrał, a jak przegrał, to jeszcze głupio się tłumaczy. I teraz ważny mecz z Górnikiem urósł do rangi nie tylko ważnego, tylko CHOLERNIE ważnego – wszyscy będą na niego patrzeć w stylu: „o, to jest to spotkanie, na którym skupia się Legia, musi być wygrana, musi!”.
Wypada pogratulować zwiększenia presji. A wygrana na pewno będzie. Jeśli nie na boisku, to przynajmniej w głowie Iordanescu. Zasłużona.
- „Sabotaż, po prostu sabotaż”. Podsumowujemy porażkę Legii Warszawa
- Legia II przegrywa w Lidze Konferencji. Ciśnienie na mistrzostwo jest olbrzymie?
- Legia Warszawa przegrywa do przerwy! Skrzydłowy Samsunsporu odjechał obrońcom [WIDEO]
- Łączona jedenastka Legii, Lecha, Rakowa i Jagi. Kto zagrałby w Lidze Konferencji?
Fot. Newspix