Cole Palmer stał się jednym z największych zawodników Premier League, wspierany przez znakomite występy w ważnych meczach i zamiłowanie do frytek z budki. Byli piłkarze opowiadają, jak granie dwa razy dziennie pomogło mu wspiąć się na szczyt oraz dlaczego przypomina im Erica Cantonę i Paula Gascoigne’a.
![Cole Palmer – genialny twórca i lodowaty strzelec [FourFourTwo]](https://static.weszlo.com/cdn-cgi/image/width=1920,quality=85,format=avif/2025/10/20250913_zsa_n307_649-scaled.jpg)
Nie po raz pierwszy tego dnia chudy chłopak w niebieskiej koszulce stracił piłkę — przegrał fizycznie i technicznie z dzieciakami dwa razy większymi od siebie. Mimo to coś w nim zaintrygowało trenera angielskiej reprezentacji do lat 15, Kevina Betsy’ego.
– Chodziło o to, że on wciąż chciał dostawać piłkę, raz po raz, nawet jeśli właśnie ją stracił — mówi Betsy w rozmowie z FourFourTwo, dziewięć lat później. — Miał w sobie tę pewność, nie tylko by przyjąć podanie pod presją, ale też sposób, w jaki się do tego przygotowywał. Zawsze był pozytywny w swoich działaniach.
Betsy był obecny na młodzieżowym turnieju, w którym występowali jedni z najbardziej utalentowanych zawodników akademii w kraju. Szukał graczy, którzy mogliby stworzyć młodzieżową reprezentację Anglii na mecz z Turcją pod koniec 2016 roku. Obserwował drobnego rozgrywającego, który zwrócił jego uwagę przez kolejne dwa spotkania, po czym podszedł porozmawiać z trenerami Manchesteru City.
– Powiedziano mi, że chłopak nazywa się Cole Palmer — wspomina Betsy. — Jego trenerzy wypowiadali się niezwykle pochlebnie. Powiedzieli, że warto mu się dobrze przyjrzeć i zapewnili, że ma świetne nastawienie – to dobrze ułożony dzieciak. Zostałem przekonany.
Palmer został zaproszony na dzień prób w Loughborough wraz z około 80 innymi młodymi talentami, a następnie trafił do zawężonej grupy 40 zawodników w St George’s Park, gdzie dostał się do ostatecznej kadry Anglii.
– Ta grupa, rocznik 2002, była naprawdę utalentowana — wspomina Betsy. — Byli tam Cole, Morgan Rogers, Noni Madueke, Tino Livramento, Jude Bellingham i Jamal Musiala – dwóch ostatnich grało zresztą ze starszymi rocznikami.
Rogers i Musiala wpisali się na listę strzelców w wygranym 5:2 meczu z Turcją, ale Palmer również zrobił wrażenie na trenerze. – Cole zaczął mecz w ataku, miał kilka świetnych zagrań, inteligentne ruchy i zanotował asystę — przypomina sobie Betsy. — Byliśmy bardzo zadowoleni z jego występu.
Od tamtej pory wielu innych trenerów również było zadowolonych z występów Cole’a Palmera na boisku.
Dwa mecze w ciągu dnia
Młody zawodnik został zaproszony ponownie, by zagrać w kolejnym meczu towarzyskim z Belgią dwa miesiące później, a następnie pojechał do Słowenii na turniej drużyn U15 wiosną.
– Cole był doskonały przez cały czas — wspomina Betsy. — Jego inteligencja boiskowa, ostatnie podanie i umiejętność przyjmowania piłki pod presją – wszystko to wyróżniało go na tle innych. To wiek, w którym chłopcy są w różnym stadium rozwoju fizycznego. Niektórzy dojrzewają później, jak Cole, ale on i tak naprawdę sobie świetnie radził.
Kiedy Betsy awansował na stanowisko trenera reprezentacji Anglii U16, Palmer poszedł za nim. – On po prostu bardzo chciał grać w piłkę i uczyć się od trenerów — mówi Betsy. — Szczerze mówiąc, nie był wtedy naszym najsilniejszym zawodnikiem i doskonale o tym wiedział, ale był zdeterminowany, by to nadrobić. Dużo rozmawialiśmy z jego rodziną i trenerami z Manchesteru City. Nigdy nie usłyszeliśmy o nim niczego negatywnego. Był marzeniem każdego trenera. W ciągu następnego roku jego rozwój fizyczny gwałtownie przyspieszył – urósł, nabrał masy, a jego gra zrobiła ogromne postępy.
Palmer w końcu awansował do kadry Anglii U17 prowadzonej przez Steve’a Coopera, gdzie po raz pierwszy zasmakował gry na mistrzostwach Europy w 2019 roku — choć Anglia odpadła już w fazie grupowej. W tym samym czasie systematycznie piął się w górę w strukturach Manchesteru City. Wątpliwości dotyczące jego warunków fizycznych, które niemal doprowadziły do jego zwolnienia w wieku około 14 lat, dawno już zniknęły, gdy Irlandczyk Brian Barry-Murphy objął w 2021 roku prowadzenie drużyny rezerw City.
– Jeszcze zanim tam trafiłem, powiedziano mi, że ten chłopak — Palmer — jest niezwykle utalentowany — wspomina Barry-Murphy, obecnie menedżer zespołu Cardiff z League One, w rozmowie z FourFourTwo. — Od początku wyjaśniono mi, że Cole jest jednym z największych młodych talentów w klubie i że moim zadaniem będzie pomóc mu w płynnym przejściu do piłki seniorskiej.
– Już podczas pierwszych treningów zauważyłem coś, co natychmiast go wyróżniało — ruch bez piłki. Wielu młodych zawodników ma świetną technikę: potrafią strzelać, podawać, dryblować. Ale ta mentalna strona — rozumienie przestrzeni — jest kluczowa. Cole cały czas wykonywał bardzo inteligentne ruchy. Wiedziałem, że praca z nim będzie ekscytująca.
W tym momencie Palmer miał 19 lat i regularnie trenował z pierwszym zespołem Pepa Guardioli, a nawet zaliczył kilka występów — debiutując w zwycięskim meczu Carabao Cup przeciwko Burnley, a następnie pojawiając się na chwilę w Lidze Mistrzów przeciwko Marsylii.
– Dzielił swój czas między nas a pierwszy zespół — trenował z Pepem, ale rozgrywał mecze z nami — tłumaczy Barry-Murphy. — Często, gdy młodzi zawodnicy po raz pierwszy lizną futbolu na najwyższym poziomie, trudno im się zmotywować po powrocie do drużyny rezerw. Ale Cole nigdy taki nie był.

Cole Palmer walczy o piłkę z Javierem Hyjkiem w meczu reprezentacji U19 w Opolu w 2019 roku
Dowód? Październik 2021 roku. Po tym, jak wszedł z ławki w końcówce meczu Premier League z Burnley (3:0 o 16:00), Palmer szybko się przebrał i ruszył przez ulicę, by zagrać dla drużyny U23 przeciwko Leicester w meczu, który rozpoczął się o 20:30. W tym spotkaniu strzelił hat-tricka.
– To zresztą był pomysł Cole’a — uśmiecha się Barry-Murphy. — Wszystko wcześniej uzgodnił z Pepem. Wiedział, że w pierwszym zespole zagra tylko parę minut, a on po prostu chciał grać. Tamtego wieczoru był znakomity — wygraliśmy 5:0 — i wcale nie było po nim widać, że kilka godzin wcześniej grał na jednym boisku z Rodrim i Philem Fodenem. Nawet o tym nie wspomniał.
Kilka dni później Palmer strzelił swojego pierwszego gola w Lidze Mistrzów, wchodząc z ławki w wygranym 5:1 meczu z Club Brugge. Kibice Manchesteru City byli zachwyceni występami młodego zawodnika, choć Pep Guardiola zachowywał spokój.
– Cole ma wyjątkową jakość w okolicach pola karnego i talent, który trudno znaleźć — mówił trener. — Ale musimy zachować spokój i cierpliwość. Jego miejsce jest w drugiej drużynie, ale jednocześnie trenuje z nami i przyswaja nasze zasady.
Palmer pozostał twardo stąpający po ziemi. – Był szczęśliwy, że może grać na każdej pozycji, o jaką go poproszono — bez najmniejszego narzekania — wspomina Barry-Murphy. — Jeśli wystawiłeś go w nowym miejscu, chciał je opanować do perfekcji. Mieliśmy w akademii mnóstwo genialnych zawodników, ale Cole potrafił błysnąć momentami, które zapierały dech w piersiach. Potrafił odwrócić losy meczu jednym strzałem, z dowolnej pozycji. Byłem w stałym kontakcie z Pepem, informując go o jego występach.
Pod koniec sezonu 2021/22 Palmer miał na koncie 11 występów w pierwszej drużynie Guardioli, w których strzelił trzy gole i zanotował jedną asystę. – Cole naprawdę wyglądał na gotowego, by zrobić kolejny krok i odegrać jeszcze większą rolę u Pepa w następnym sezonie — wspomina Barry-Murphy. — Wszyscy byliśmy bardzo podekscytowani jego przyszłością.
Ruchliwe stopy
Palmer wystąpił w sześciu z dziewięciu pierwszych meczów Premier League w sezonie 2022/23, a także w czterech spotkaniach fazy grupowej Ligi Mistrzów. Frustracja jednak narastała — zarówno ze strony samego zawodnika, jak i kibiców.
Wiele jego występów miało charakter krótkich wejść z ławki, gdy mecz był już praktycznie rozstrzygnięty. Guardiola wolał korzystać z Kevina De Bruyne’a, Jacka Grealisha, Riyada Mahreza, Bernardo Silvy czy Phila Fodena, grających za plecami Erlinga Haalanda.
– Mahrez był chyba największym rywalem, bo podobnie jak Cole był lewonożnym skrzydłowym, który lubił schodzić do środka i kreować grę — tłumaczy Barry-Murphy. — Problem w tym, że Riyad był jednym z najbardziej niebezpiecznych i niezawodnych graczy na świecie.
Kibice mieli déjà vu. – Za czasów Pepa zawsze istniał ten sam system — młodzi zawodnicy są wprowadzani bardzo powoli — mówi były bramkarz City, David James, w rozmowie z FourFourTwo. — To samo było kilka lat wcześniej z Fodenem. Kibice głośno domagali się, by grał od pierwszej minuty. Wszyscy widzieli, że Palmer ma ogromny talent, ale Guardiola nie chce ryzykować — nie chce tracić meczów, punktów. I to można zrozumieć, bo jest zwycięzcą. Ale z drugiej strony da się też zrozumieć frustrację Palmera.

Palmer wchodzi z ławki i zmienia Kevina de Bruyne’a w meczu z Leicester
Czas gry Palmera w Premier League i Lidze Mistrzów zdecydowanie się skurczył — nie wystąpił w ogóle w fazie pucharowej, gdy City sięgnęło po historyczną potrójną koronę.
– Niektórzy zawodnicy są z tym okej — szczególnie młodzi, którzy czują się szczęśliwi, że w ogóle są częścią drużyny — mówi James. — Zbierają doświadczenie i mają medal zwycięzcy. Ale najlepsi gracze — a Cole właśnie zaczynał udowadniać, że do nich należy — nigdy nie są z tego zadowoleni. Nie wystarcza im medal ani sama obecność. Oni chcą odgrywać kluczową rolę.
David James nie uważa jednak, że Palmer nie zasłużył na swoje trofea, mimo że w tamtym sezonie rozegrał łącznie 25 meczów — średnio spędzając na boisku zaledwie 34 minuty.
– Cole odegrał ważną rolę w tamtej kampanii, a jego dobre występy na treningach z pewnością motywowały zawodników przed nim do jeszcze lepszej gry — dodaje James. — Na sukces składa się cała drużyna, i Pep z pewnością to doceniał. Ale można sobie wyobrazić Cole’a siedzącego na ławce podczas finału Ligi Mistrzów, myślącego: ‘Chcę być tam na boisku — i wiem, że mam umiejętności, żeby tam być.’
Latem Palmer dostał szansę, by w pełni zaprezentować swój talent, odgrywając kluczową rolę w zwycięstwie Anglii na Mistrzostwach Europy U-21. Pomocnik strzelił gola i zaliczył dwie asysty w półfinale, a w finale przeciwko Hiszpanii jego rzut wolny został przypadkowo odbity przez Curtisa Jonesa, co dało Anglikom zwycięskiego gola.
Po powrocie do Manchesteru — i po zdobyciu bramki w przegranym meczu o Tarczę Wspólnoty z Arsenalem — Palmer poinformował Guardiolę, że chce odejść. Pep, który nigdy nie blokuje zawodników pragnących zmiany, zgodził się.
– Przychodzi taki moment, w którym młody zawodnik albo dostaje wystarczająco dużo minut, by czuć rozwój, albo nie — mówi Barry-Murphy. — Zawsze jest smutno widzieć, jak tak utalentowany gracz odchodzi, ale w dużym klubie, takim jak Manchester City, trzeba iść dalej.
„Wygląda jak Brazylijczyk”
1 września 2023 roku Chelsea zapłaciła 42,5 miliona funtów, by sprowadzić Palmera na Stamford Bridge. – Dołączyłem do Chelsea ze względu na możliwości, jakie daje mi ten klub, bym mógł zaprezentować swój talent — powiedział 21-letni wówczas zawodnik, podpisując siedmioletni kontrakt.
– Wkrótce po przyjściu do Chelsea powiedział, że chce grać regularnie i że pewnego dnia chciałby wygrać Złotą Piłkę — wspomina James. — Mieć w sobie taką determinację i pewność siebie to wspaniała rzecz.
Choć niektórzy kręcili nosem na tak wysoką kwotę za młodego piłkarza, inni uznali to za ryzyko, które warto podjąć. – Kiedy spojrzało się na zawodników, którzy wcześniej wyszli z akademii City — nawet tych, którzy rozwinęli się w innych klubach — Palmer wydawał się rozsądnym wyborem — mówi były obrońca Chelsea i reprezentacji Anglii, Tony Dorigo, w rozmowie z FourFourTwo. – I właśnie dlatego Chelsea go kupiła. Wielu ludzi uważało jednak, że Palmer będzie stopniowo wprowadzany do drużyny.
Rzeczywiście, w swoich trzech pierwszych meczach Premier League w barwach Chelsea Palmer pojawiał się tylko na końcówki spotkań. Zespół Mauricio Pochettino zdobył w tym czasie zaledwie jeden punkt i nie strzelił ani jednego gola. – Nie był to wymarzony początek — przyznaje Dorigo. — Nikt jednak nie mógł przewidzieć, jaki wpływ wkrótce wywrze.
Wkrótce Palmer zdobył swojego pierwszego gola dla Chelsea, pewnie wykorzystując rzut karny w meczu z Burnley – co ciekawe, jego cztery pierwsze bramki dla klubu padły właśnie z jedenastek, choćby wtedy, gdy miał miejsce lodowato spokojny rzut karny w 95. minucie meczu z jego dawnym klubem, Manchesterem City, zakończonym wynikiem 4:4.
Ale to nie tylko skuteczność z „wapna” zjednywała mu sympatię kibiców. – Jeden z członków sztabu powiedział mi: ‘On jest z Manchesteru, ale wygląda jak Brazylijczyk albo Argentyńczyk!’” — chwalił się z uśmiechem Mauricio Pochettino. — Bardzo szybko się zaadaptował.

Już w pierwszym sezonie w Chelsea Cole Palmer zaczął prezentować swoją słynną cieszynkę
Podczas imponującej serii występów Palmer zanotował też cztery asysty, co zwróciło uwagę selekcjonera Garetha Southgate’a. Ten powołał go do reprezentacji Anglii na listopadowe mecze eliminacji EURO 2024. Palmer zadebiutował, wchodząc z ławki na ostatnie pół godziny domowego zwycięstwa nad Maltą.
Cole mógł jednak reprezentować również karaibskie państwo Saint Kitts i Nevis, skąd pochodzi jego dziadek, Sterry Cole, urodzony w 1953 roku. Gdy miał sześć lat, Sterry przypłynął do Manchesteru, by dołączyć do rodziców – należał do tzw. pokolenia Windrush, które pomogło wypełnić braki kadrowe w Wielkiej Brytanii po II wojnie światowej.
Pochodzenie Palmera to coś, z czego jest ogromnie dumny – do tego stopnia, że na jego butach widnieją zarówno flaga Anglii, jak i flaga Saint Kitts i Nevis. Miesiąc po debiucie w reprezentacji Palmer po raz pierwszy zaprezentował swoją dziś już legendarną cieszynkę „Cold Palmer” – gest, gdy udaje, że marznie – po zdobyciu dwóch bramek w meczu z Luton.
Kenilworth Road w grudniu to miejsce dalekie od tropików, więc może rzeczywiście było mu zimno, ale cieszynka miała symbolizować spokój i opanowanie w każdej sytuacji. – To symbol radości z gry, a przy okazji zabawne, bo pasuje do mojego nazwiska — śmiał się Palmer, podczas gdy dzieci w całej Anglii zaczęły naśladować jego charakterystyczny gest. — Wszyscy wiedzą, że to moja cieszynka.
Były kolega z Manchesteru City, Morgan Rogers, który używał tego gestu wcześniej, może mieć jednak inne zdanie.
Niezwykła passa występów na Stamford Bridge pod koniec sezonu wyniosła Palmera na zupełnie nowy poziom rozpoznawalności — jeden gol przeciwko Leicester, dwa z Burnley, hat-trick w niezwykłym meczu 4:3 z Manchesterem United, w którym strzelił w 100. i 101. minucie, odwracając losy spotkania, a potem cztery gole przeciwko Evertonowi.
Na koniec swojego pierwszego sezonu w Londynie, Palmer miał na koncie 22 bramki w Premier League – ustępując jedynie Erlingowi Haalandowi. Dziewięć z nich to rzuty karne, bez ani jednej pomyłki. – On po prostu wie, jak strzelać karne — to przychodzi mu naturalnie — mówi David James. — Jego mowa ciała nie zdradza bramkarzom absolutnie nic. Zazwyczaj czekamy na drobne sygnały, ale gdy oglądasz Cole’a, widzisz, że on niczego nie zdradza.
– Eric Cantona był podobny — czasem tak nonszalancki, że nie dało się odczytać jego intencji, a czasem celowo zwodził bramkarzy lekkimi ruchami. Palmer przypomina mi Cantonę aurą i pewnością siebie. Tak jak Eric, on często nawet nie uderza piłki w sam róg — po prostu spokojnie toczy ją w wolną przestrzeń.
Na ryby
Palmer został powołany do reprezentacji Anglii na Euro 2024, ale wiadomość o odejściu Mauricio Pochettino ze Stamford Bridge przyjął z rozczarowaniem. – Jego postać to prawdopodobnie główny powód, dla którego w ogóle jestem w kadrze Anglii — przyznał. — Inny menedżer mógłby nie dać mi takiej swobody, jaką miałem w Chelsea.
Nie brakowało też frustracji ze strony kibiców Anglii, ponieważ jeden z najlepiej dysponowanych piłkarzy kraju spędził większość turnieju na ławce rezerwowych — mimo że w końcówce odegrał kilka kluczowych ról. To Palmer pewnie wykorzystał pierwszy rzut karny w serii jedenastek przeciwko Szwajcarii w ćwierćfinale, a potem asystował przy zwycięskim golu Olliego Watkinsa w półfinale z Holandią.
W finale wszedł z ławki, by ostatecznie potwierdzić swoje „lodowate” opanowanie — przy ogromnej presji wyrównał wynik meczu strzałem spoza pola karnego. Przez krótką chwilę na jego twarzy widać było czystą euforię, zanim przypomniał sobie o swojej słynnej, pozbawionej emocji cieszynce.
Ostatecznie Anglia przegrała finał, a kibice krytykowali Garetha Southgate’a za zbyt małe wykorzystanie Palmera. Jednak jego gol w Berlinie sprawił, że jego popularność — i tak już ogromna — osiągnęła poziom gwiazdy światowego formatu.

Cole Palmer świętuje gola w finale Mistrzostw Europy
Częścią jego fenomenu było to, że był inny od reszty. Czy to rapując i tańcząc, dając się przepytywać swojej siostrze o kosmetyki, czy wyznając miłość do „chippy chips” (tradycyjnych frytek z budki) po meczu — filmiki z Palmerem stawały się viralami.
Kompilacje jego zabawnych momentów — niezrozumiałe odpowiedzi w wywiadach, lakoniczne komentarze dla reporterów czy drobne żarty z kolegów z drużyny — krążyły w sieci pod hashtagiem #Palmercore, zdobywając miliony wyświetleń.
Dom mody Burberry uczynił Palmera twarzą swojej kolekcji jesiennej 2024. W promocyjnym wideo, z udziałem ich niechętnej gwiazdy, Cole przez dziewięć minut siedział cicho nad jeziorem, łowiąc ryby. – Ludzie myśleli, że w końcu coś zrobię — śmiał się Palmer. — Ale po prostu zmarnowałem im czas.
Niektórzy nazywają go głupim, twierdząc nawet, że jego spokój na boisku wynika z „pustki w głowie”. Jednak ci, którzy znają go bliżej, stanowczo temu zaprzeczają. – Nie dajcie się zwieść — to bardzo inteligentny chłopak, naprawdę bystry — mówi Brian Barry-Murphy. — Mówi wprost, zawsze powie, co myśli. Jest autentyczny.
Dla Tony’ego Dorigo zachowanie Palmera to powiew przeszłości. – W latach 80. i 90. można było być naprawdę sobą — wspomina były obrońca, który dołączył do Chelsea w 1987 roku. — Mogłeś mówić i robić, co chciałeś, bez strachu przed reakcją. Dziś już tak się nie da. Młodych zawodników szkoli się niemal co do gestu i słowa.
– Osobiście uważam, że Palmer jest odświeżający. Przypomina mi trochę mojego dawnego kolegę z Leeds, Davida Batty’ego, bo Batts kompletnie nie przejmował się tym, co myślą inni. Mam nadzieję, że Cole nigdy tego nie straci — bo to właśnie ta autentyczność jest w nim magią.
Pod wodzą nowego menedżera Chelsea, Enzo Mareski, który wcześniej prowadził Palmera w czasach jego gry w Manchesterze City, młody Anglik rozpoczął poprzedni sezon w znakomitej formie. Dodatkową motywacją było zdobycie nagrody Młodego Piłkarza Roku PFA, a także podpisanie nowego, ulepszonego kontraktu obowiązującego aż do 2033 roku. Według doniesień Palmer zarabia obecnie około 130 000 funtów tygodniowo, co oznacza, że umowa może przynieść mu ponad 60 milionów funtów — czyli, jak sam żartuje, „naprawdę sporo „chippy chips”.
Do połowy stycznia ubiegłego sezonu Palmer miał już w sumie 20 goli i asyst w 21 meczach Premier League, a jego występ przeciwko Brighton, gdy czterokrotnie trafił do siatki w pierwszej połowie, przeszedł do historii.
– On jest jak powrót do dawnych, dobrych czasów, kiedy w zespole był prawdziwy reżyser gry – ktoś, przez kogo przechodziło wszystko — komentuje Tony Dorigo. — Taki klasyczny numer 10, typ zawodnika, którego dziś prawie już nie ma. Dla Chelsea tym kimś właśnie jest Palmer.
Były pomocnik The Blues Geremi porównuje go z inną legendą Stamford Bridge. – Frank Lampard i Cole Palmer to obaj strzelcy z instynktem — mówi były reprezentant Kamerunu. — Potrafią zdobyć bramkę w dowolnym momencie meczu. Frank grał jako klasyczna ‘ósemka’, zawodnik box-to-box, natomiast Palmer jest bardziej ofensywny, ale ma ogromne umiejętności techniczne.

Wrocław okazał się szczęśliwy dla Cole Palmera i całej Chelsea po wygraniu Ligi Konferencji
Forma Palmera nieco spadła w drugiej części sezonu — niektórzy sugerowali, że rywale nauczyli się, jak go zatrzymać. Dorigo jednak studzi emocje: – Ludzie dziś za szybko wyciągają wnioski. Wystarczy kilka słabszych spotkań i już się robi z tego sensację. Mówimy o piłkarzu, który ma dopiero 23 lata. W pewnym sensie stał się ofiarą własnego sukcesu, bo teraz wszyscy oczekują, że będzie genialny w każdym meczu.
Palmer odzyskał dyspozycję w idealnym momencie — w finale Ligi Konferencji Europy przeciwko Realowi Betis został uznany za zawodnika meczu. Przy wyniku 0:1 i zaledwie 25 minutach do końca, wziął sprawy w swoje ręce. – Miałem już dość grania piłki do tyłu, więc pomyślałem: ‘Następnym razem, jak ją dostanę, po prostu pójdę do przodu’” — powiedział po meczu. — Zadziałało.
Fenomenalne dośrodkowanie do Enzo Fernandeza pozwoliło Chelsea wyrównać, a chwilę później Palmer minął rywala i podał do Nicolasa Jacksona, który dał londyńczykom prowadzenie. Zespół złapał rytm i ostatecznie wygrał 4:1, zdobywając trofeum.
Cole, poznaj Donalda
Jeszcze większym osiągnięciem był jego występ w finale Klubowych Mistrzostw Świata niespełna dwa miesiące później. Paris Saint-Germain uchodziło za zdecydowanego faworyta nowego formatu turnieju po rozgromieniu Interu 5:0 w finale Ligi Mistrzów, lecz gwiazda Chelsea przyćmiła samego zdobywcę Złotej Piłki, Ousmane’a Dembele. Palmer otworzył wynik meczu zimną jak lód podcinką z linii pola karnego, posyłając piłkę spokojnie w róg bramki — jakby to była najprostsza rzecz na świecie.
Osiem minut po swoim pierwszym trafieniu Palmer ponownie wpisał się na listę strzelców, a następnie podał w tempo do Joao Pedro, który zdobył trzecią bramkę. W praktyce samodzielnie rozmontował europejskich mistrzów.
– Palmer był po prostu fantastyczny w tym finale — zachwyca się Geremi. — Byłem w szoku. PSG było drużyną nie do pokonania, wygrywali absolutnie wszystko. A jednak Chelsea była zespołem zdecydowanie lepszym. W pełni zasłużyli na zwycięstwo, a Palmer został słusznie wybrany zawodnikiem meczu. To wielki piłkarz.
Później doszło do spotkania, którego nikt się nie spodziewał — prezydent USA Donald Trump wręczył Palmerowi nagrodę dla piłkarza turnieju, po czym niespodziewanie pozostał na scenie podczas ceremonii podnoszenia trofeum przez Chelsea. – Byłem trochę zdezorientowany – przyznał Palmer, który został uchwycony przez kamery, jak kieruje w stronę Trumpa pytanie: ‘Co on robi?’ podczas świętowania. – Kiedy wręczał mi nagrodę, powiedział, że jego syn jest moim największym fanem. Nie pamiętam, co odpowiedziałem… chyba coś w stylu ‘dziękuję’.”

Donald Trump niezwykle polubił Cole’a Palmera po wygranym finale Klubowych MŚ
Kilka dni później Palmer po raz pierwszy w życiu odwiedził Saint Kitts, skąd pochodzi jego rodzina. Na miejscu czekało na niego bohaterskie powitanie — tłumy mieszkańców, koszulka tamtejszej reprezentacji narodowej oraz dzieło sztuki od premiera wyspy.
Dwa spotkania z przywódcami państw w ciągu jednego tygodnia — to właśnie świat Cole’a Palmera, a my wszyscy tylko w nim żyjemy.
Dzięki swoim występom zajął ósme miejsce w plebiscycie Złotej Piłki, będąc najwyżej sklasyfikowanym Anglikiem w zestawieniu.
Mimo takiego wyróżnienia, wciąż nie wiadomo, czy Palmer znajdzie się w podstawowym składzie Anglii na przyszłoroczne Mistrzostwa Świata w Ameryce Północnej. – Uwielbiam patrzeć, jak gra – mówi były napastnik reprezentacji Anglii Teddy Sheringham.
– To zawodnik poruszający się bardzo płynnie, który gra we własnym tempie i zawsze ma czas na podjęcie decyzji z piłką przy nodze. Ale czy jest pewniakiem do gry w podstawie? To nie zawsze kwestia najlepszych indywidualności — trzeba mieć zespół, który działa jako całość. Na tych ofensywnych pozycjach mamy przecież wielu świetnych piłkarzy: Jude’a Bellinghama, Eberechiego Eze, Phila Fodena i Bukayo Sakę. A skoro głównym napastnikiem jest Harry Kane, wszystko może zależeć od tego, kto najlepiej go wspiera.
Kontuzje sprawiły, że Palmer zagrał tylko w jednym z pierwszych meczów Anglii pod wodzą nowego selekcjonera, Thomasa Tuchela, a urazy ograniczały jego występy także na początku tego sezonu.
– Nie sądzę, żebyśmy wciąż rozwiązali nasze problemy w ofensywie — ani na ostatnich Mistrzostwach Europy, ani od kiedy przyszedł Tuchel – dodaje Sheringham. – A Palmer może być właśnie tym piłkarzem, który to zrobi. On błyszczy w największych meczach. To coś, co każdy selekcjoner musi wziąć pod uwagę przed Mundialem — bo większej sceny niż Mistrzostwa Świata po prostu nie ma.
– Co więcej, na niego zawsze można liczyć przy rzutach karnych – mówi Sheringham. – Kiedy dochodzi do fazy pucharowej, mecze robią się coraz trudniejsze i często kończą się serią jedenastek – a my, Anglicy, przerabialiśmy to przecież przez ostatnie 30 lat. Mieć zawodników, którzy nie boją się podejść do piłki w takiej chwili, to rzecz bezcenna.
Jeśli nie umiejętności, to przynajmniej luźne usposobienie Palmera może okazać się skarbem w pełnej presji atmosferze mundialowego zgrupowania – zupełnie jak u pewnej legendy sprzed lat. – W tym aspekcie przypomina Paula Gascoigne’a – dodaje Sheringham. – Gazza potrafił po prostu cieszyć się życiem, co jest bardzo ważne, gdy spędzasz sześć tygodni w zamkniętym środowisku kadry. On rozluźniał wszystkich wokół siebie.
– Zawsze żartował, był duszą towarzystwa – ale gdy przychodził czas gry, natychmiast się przełączał. Zawsze mówił: ‘Podajcie mi piłkę, chłopaki’, bez względu na to, kto był po drugiej stronie boiska. Wyobrażam sobie, jak Palmer mówi coś podobnego do swoich kolegów: ‘Nie obchodzi mnie, z kim gramy, po prostu dajcie mi piłkę’. To właśnie taki człowiek i taki typ piłkarza, jakiego chcesz mieć w drużynie.”
Bez względu na to, jaką rolę Palmer odegra na nadchodzącym mundialu, jedno jest pewne — będzie grał z tą samą swobodą, z jaką robił to dziewięć lat temu, mierząc się z chłopakami dwa razy większymi od siebie.
– To naprawdę radosne uczucie patrzeć, jak młody zawodnik, z którym kiedyś pracowałeś, spełnia swój potencjał – mówi jego dawny selekcjoner kadry U15, Kevin Betsy, z dumą w głosie. – Zazwyczaj nigdy nie wiesz, czy to się wydarzy i kiedy – jest tyle czynników, które mogą to zatrzymać. Ale w przypadku Cole’a zawsze miałem przeczucie, że mu się uda. On wszystko przyjmuje ze spokojem, bez wysiłku.
I trudno się z tym nie zgodzić. Czy to w towarzystwie światowych przywódców, czy przypadkiem podbijając media społecznościowe, czy pozując dla znanych domów mody, czy strzelając gole dla Anglii w wielkich finałach – nic, absolutnie nic nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi Cole’a Palmera.
CZYTAJ WIĘCEJ EKSLUZYWNYCH MATERIAŁÓW WE WSPÓŁPRACY Z FourFourTwo:
- Denilson: „Transfer do Betisu? Jedną nogą byłem już w Barcelonie”
- George Weah: „Prezydent Liberii? To nie było moje marzenie!”
- Urawa Red Diamonds – diamentowi staruszkowie
- Pedro: „Nasza Barcelona była niezniszczalna”
fot. Newspix
