Reklama

Bohater nieoczywisty. Conor Bradley zachwyca kibiców Liverpoolu

Braian Wilma

Autor:Braian Wilma

09 listopada 2025, 11:24 • 6 min czytania 1 komentarz

Dotychczasowa historia Conora Bradleya to opowieść o determinacji, lojalności i walce z przeciwnościami losu. Kilka dni temu prawy obrońca Liverpoolu rozegrał świetne spotkanie przeciwko Realowi Madryt w Lidze Mistrzów. Był nie do powstrzymania, a sam zatrzymywał zawodników Królewskich na czele z Viniciusem. Dziś przed Bradleyem i Liverpoolem kolejne wyzwanie – starcie w Premier League z Manchesterem City. Przy okazji angielskiego hitu przedstawiamy historię reprezentanta Irlandii Północnej, który został najmłodszym kapitanem w jej historii.

Bohater nieoczywisty. Conor Bradley zachwyca kibiców Liverpoolu

Piłka nożna i futbol gaelicki

Bradley urodził się w Castleberg, małym miasteczku w Irlandii Północnej, zamieszkiwanym przez około 2000 osób. Jako dziecko zaczął uprawiać futbol gaelicki. To połączenie elementów piłki nożnej, rugby, koszykówki i siatkówki. W tę odmianę futbolu gra się na prostokątnym boisku. Drużyny liczą po 15 zawodników, a punkty można zdobyć na kilka sposobów – przez wkopanie lub wbicie piłki ręką do bramki, przeniesienie jej nad bramką, a także przez wybicie jej ponad poprzeczkę umieszczoną 2,5 metra nad bramką.

Reklama

Conor łączył treningi futbolu gaelickiego z piłką nożną, która była jego pasją. Od najmłodszych lat uchodził za duży talent. Jako nastolatek występował w St Patrick’s oraz Dungannon Swifts. Prezentował się na tyle dobrze, że dostał zaproszenie na testy od trzech angielskich klubów. Były nimi Chelsea, Manchester United i Liverpool. Jako że kibicował The Reds, wybór mógł być tylko jeden. Na testach wypadł świetnie. Był na tyle zdeterminowany, by jak najszybciej dołączyć do angielskiej drużyny, że przeskoczył jedną klasę, by przyspieszyć egzaminy GCSE (odpowiednik polskiego egzaminu ósmoklasisty/gimnazjalisty).

Mimo upływu kolejnych lat, Conor wciąż był związany z futbolem gaelickim. Do tego stopnia, że odmówił wyjazdu na turniej z drużyną młodzieżową The Reds, by pomóc kolegom z drużyny w finale szkolnych rozgrywek futbolu gaelickiego. Pokazywało to jego charakter i lojalność. Nie chciał opuścić starych kolegów, na których czekało wyzwanie.

M.in. właśnie dzięki swojemu charakterowi został w przyszłości najmłodszym kapitanem w historii swojej reprezentacji. Miało to miejsce w październiku 2024 roku, kiedy Irlandia Północna mierzyła się z Białorusią. Bradley miał wówczas 21 lat.

Rozwój kariery

Cztery lata wcześniej podpisał profesjonalny kontrakt z Liverpoolem. W pierwszej drużynie zadebiutował we wrześniu 2021 roku. The Reds mierzyli się wówczas z Norwich City w ramach trzeciej rundy Carabao Cup. W tamtym sezonie młody prawy obrońca wystąpił jeszcze w dwóch meczach tych rozgrywek, jednym Ligi Mistrzów oraz jednym FA Cup.

Następnie przyszedł czas na wypożyczenie. Sezon 2022/23 spędził w występującym na poziomie League One Bolton Wanderers. W barwach czterokrotnych zdobywców Pucharu Anglii rozegrał aż 53 spotkania, notując siedem goli i sześć asyst. Był znakomity, został wybrany najlepszym zawodnikiem sezonu w Boltonie. Podobne zdanie mieli jego koledzy z drużyny, który także uznali go za MVP sezonu.

Choroba i śmierć ojca

Gdy Bradley miał zaledwie pięć lat, jego ojciec zachorował na Parkinsona. Łączyła ich wyjątkowa więź. To właśnie Joe, bo tak miał na imię ojciec Conora, miał ogromny wpływ na ukształtowanie charakteru syna. Obaj panowie nie wyobrażali sobie, by ojciec nie obejrzał debiutu syna w pierwszej drużynie The Reds. Sęk w tym, że Joe przemieszczał się wówczas już na wózku inwalidzkim, a wszystkie przeznaczone im miejsca były zajęte. Wtedy wydarzyło się coś pięknego. Jeden z kibiców dowiedział się o całej sytuacji i bez zawahania oddał miejsce ojcu Conora. Wspomnianemu kibicowi później dziękował osobiście sam Juergen Klopp.

Po wypożyczeniu do Boltonu Bradley wrócił do Liverpoolu. Podczas okresu przygotowawczego na tyle zaimponował Kloppowi, że Niemiec odrzucał wszelkie możliwości wypożyczenia. Pierwsze pół roku musiał jednak spisać na straty. Obrońca z powodu kontuzji pleców pauzował aż do grudnia. W Premier League zadebiutował 21 stycznia 2024 roku, w wygranym 4:0 wyjazdowym meczu z Bournemouth. Był to wymarzony debiut – rozegrał wówczas 83 minuty i zaliczył asystę przy golu Diogo Joty na 3:0.

Dziesięć dni później pierwszy raz wyszedł w podstawowym składzie na mecz ligowy rozgrywany na Anfield. Nie był to zwykły mecz, bo The Reds mierzyli się z Chelsea. Podopieczni Kloppa zmiażdżyli wówczas The Blues i wygrali 4:1. Bradley zagrał kolejne dobre spotkanie. Zaliczył w nim dwie asysty i sam strzelił pięknego gola na 2:0. Oglądający popisy syna Joe, pękał z dumy.

Młody obrońca miał prawo być zachwycony swoją formą, natomiast bardzo szybko został sprowadzony na ziemię. W najbardziej dotkliwy ze wszystkich możliwych sposobów. Zaledwie trzy dni po meczu z Chelsea, w wieku 58 lat, ojciec zmarł. Wówczas Conor musiał stawić czoła ogromnej tragedii, która miała w pełni prawo wstrząsnąć młodym człowiekiem.

– Myślę, że najlepszym miejscem dla niego jest teraz bycie z rodziną. Tam go natychmiast wysłaliśmy. To bardzo smutna wiadomość i, tak naprawdę, niewiele więcej można o niej powiedzieć. Powiedziałem mu, żeby się nie spieszył, dał sobie tyle czasu, ile potrzebuje. Później zobaczymy, co przyniosą kolejne dni – mówił Juergen Klopp krótko po śmierci ojca swojego zawodnika.

Conor wrócił do gry po dwóch tygodniach. Z pewnością pomógł mu w tym wspomniany wcześniej charakter.  Zaczął regularnie grać w zastępstwie za kontuzjowanego Trenta Alexandra-Arnolda, by w kolejnych miesiącach rywalizować ze starszym kolegą o miejsce w składzie.

Po odejściu Anglika do Realu, Bradley konkuruje ze sprowadzonym z Bayeru Leverkusen Jeremiem Frimpongiem. Holender rozpoczął sezon w podstawowej jedenastce, natomiast kontuzja sprawiła, że wyspiarz szybko wskoczył do składu. Wykorzystał swoją szansę i po raz kolejny wykazał się ogromną determinacją.

Vinicius schowany do kieszeni

W ostatnim meczu Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt Bradley sprawił, że kibice Liverpoolu mogli zapomnieć o Trencie Alexandrze-Arnoldzie. Zagrał na takim poziomie, że przyćmił największe gwiazdy. Świetnie radził sobie na prawej stronie z Viniciusem. Zaliczył najwięcej odbiorów – siedem, a wszystkie jego wślizgi były skuteczne. Dobrze radził sobie także w ofensywie. Zagrał aż dziesięć podań w ostatnią tercję boiska, co było najlepszym wynikiem w obu drużynach. Po jednym z jego rajdów żółtą kartkę obejrzał Vinicius, który faulował prawego obrońcę.

Dziś przed rozpędzającym się Liverpoolem i Bradleyem kolejne wyzwanie – spotkanie z Manchesterem City. Irlandczyka z Północy czekają zapewne starcia z Jeremym Doku. Mimo porażki w ostatnim meczu z The Reds 0:2, belgijski skrzydłowy prezentował się w nim świetnie, wrzucając na karuzelę wspomnianego Trenta Alexandra-Arnolda. Jak poradzi z nim sobie Bradley? To jedno z wielu ciekawych pytań przed hitem 11. kolejki Premier League.

CZYTAJ WIĘCEJ O ANGIELSKIEJ PIŁCE NA WESZŁO:

fot. Newspix

1 komentarz

Miłośnik piłki w każdej postaci. Dziennikarskie szlify zbierał w portalu Futbol News. Od dziecka śledził rozgrywki Premier League, jednak z wiekiem dorósł do prawdziwego futbolu rodem z Ekstraklasy. Jako, że lepiej mu w niebieskim, to szczególnie obserwuje poczynania Lecha i Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Anglia

Anglia

Środa dniem polskich asyst. Udane występy naszych reprezentantów

Braian Wilma
3
Środa dniem polskich asyst. Udane występy naszych reprezentantów
Anglia

Pub, punk i Premier League – Sean Dyche bez filtra [FourFourTwo]

Wojciech Piela
3
Pub, punk i Premier League – Sean Dyche bez filtra [FourFourTwo]
Reklama
Reklama