Jagiellonia ma kolejny duży talent. „Zawsze był bardzo odważny”

Jakub Radomski

12 grudnia 2025, 19:41 • 9 min czytania 5

Zespół Adriana Siemieńca przegrał u siebie 1:2 z Rayo Vallecano, ale wygranym tego spotkania jest Bartosz Mazurek. Gdy miał trzy i pół roku, zaczął trenować w Warmii Grajewo ze starszymi o sześć lat. Wychowywał się na wsi, gdzie jego rodzice postawili hotel z nowoczesnym boiskiem. Najpierw uwielbiał Cristiano Ronaldo, a później Lukę Modricia. Poświęcił się dla niego starszy brat, który dziś jest napastnikiem KS Wasilków. 18-letni Bartek zaczyna błyszczeć w Jagiellonii: w spotkaniu z Rayo zaimponował kapitalnym rajdem, strzałem z dystansu i chęcią ofensywnej gry.

Jagiellonia ma kolejny duży talent. „Zawsze był bardzo odważny”
Reklama

W przerwie meczu z Rayo Vallecano (1:2) zmienił Dawida Drachala, który miał na koncie żółtą kartkę i pracował na kolejną. Szybko zaczął błyszczeć. W 52. minucie rozegrał świetną dwójkową akcję z Afimico Pululu, który groźnie uderzał. Dwie minuty później Bartosz Mazurek dostał podanie od Alexa Pozo, podprowadził piłkę i strzelił z ok. 30 metrów. Augusto Batalla musiał interweniować. 58. minuta: Mazurek przejmuje piłkę w środku pola, rozgląda się. Gracze Rayo odcinają mu podania do kolegów, więc postanawia ruszyć z piłką. Jednego rywala oszukuje zwodem, dwóch kolejnych mija na pełnej szybkości, do tego celnie podaje do kolegi. W mediach społecznościowych od razu komentarze, że Jagiellonia ma kolejny wielki talent po Oskarze Pietuszewskim.

Reklama

Mazurek, 18-letni pomocnik wychowany w akademii Jagiellonii, pokazał klasę w spotkaniu z przedstawicielem swoich ulubionych rozgrywek. Od dziecka ze starszym bratem, Arkiem, najchętniej oglądali rozgrywki La Liga. Nie było kłótni, bo obaj uwielbiali Real Madryt. Idolem Bartka na początku był Cristiano Ronaldo, a kiedy bardziej podpatrywał zawodników występujących na jego pozycji, podziwiał Lukę Modricia, ewentualnie Federico Valverde.

Były trener Bartosza Mazurka: Ta akcja była fantastyczna

W drugiej połowie przeciwko Rayo był wszędzie. Jego mapa kontaktów z piłką pokazuje, że znajdował się z nią w środku pola, ale też bliżej boków boiska. Zagrał 10 podań na połowie przeciwnika, osiem było celnych. Oddał trzy strzały, dwa pozostałe blokowano. Dwa razy faulowany. Z 25 kontaktów z piłką tylko jeden uznany został przez Sofascore za nieudany. Jagiellonia przegrała 1:2, choć jako zespół, może poza pierwszym kwadransem, nie zaprezentowała się źle, a Mazurka można na pewno uznać za wygranego tego spotkania.

Oglądałem mecz z Rayo na żywo. Ta akcja indywidualna ze strzałem była fantastyczna. Zresztą Bartek podobne zagrania prezentował w poprzednich spotkaniach, nawet przeciwko macedońskiej Shkendiji Tetowo. Słowem, które najbardziej mi się z nim kojarzy, jest „odwaga”. To mu ewidentnie zostało z lat młodzieńczych. W mojej drużynie wyróżniało go to, że na boisku w ogóle nie kalkulował. Wchodził w pojedynki, dryblował, cechowała go widoczna od razu brawura. On wtedy jeszcze nie wyróżniał się warunkami fizycznymi. Później zmężniał, stał się bardziej atletyczny, co też przekłada się na boisko – opisuje w rozmowie z Weszło Krzysztof Zalewski, pierwszy trener Mazurka w Jagiellonii.

Bartosz Mazurek w barwach Jagiellonii

Bartosz Mazurek w barwach Jagiellonii

W naszej rodzinnej wsi chłopcy w różnym wieku przychodzili i pytali, czy pójdziemy z nimi pograć. Jeżeli mogłem, to wychodziłem. Byłem sporo młodszy od większości, a Bartek przecież miał jeszcze trzy lata mniej. Ale szedł ze mną i nikogo się nie bał. Wtedy kształtował się jego brak kompleksów i taka pozytywna bezczelność. Dziś nie ma dla niego różnicy, czy występuje w Ekstraklasie, w III lidze w rezerwach, czy w Lidze Konferencji. On ciągle tak samo cieszy się grą – dodaje Arkadiusz Mazurek, starszy o trzy lata brat, który też jest piłkarzem. Długo występował w Warmii Grajewo, obecnie jest napastnikiem trzecioligowego KS Wasilków.

Kosiły to wieś, licząca mniej niż 200 mieszkańców, ich największa atrakcja to zabytkowy cmentarz wojenny. Leżą niedaleko Ełku, jakieś 15 km na wschód od Grajewa. To właśnie tam mieszkali bracia Mazurkowie. Nie pochodzą ze sportowej rodziny – mama jest księgową, a ojciec ma firmę instalacyjną. – Ale nasz najmłodszy kuzyn, siedmiolatek, wykazuje wielkie zainteresowanie piłką. Przypomina mi małego Bartka – śmieje się Arek. Ich rodzice wybudowali w Kosiłach hotel, na terenie którego znajduje się boisko z naturalną nawierzchnią. Juniorskie drużyny Warmii Grajewo jeżdżą tam na obozy.

Arek: – Hotel znajduje się na terenie dawnej szkoły, gdzie wcześniej boisko było bardzo przeciętne. Zostało jednak wyremontowane. Nowoczesne boisko istnieje jakieś siedem lat.

Bartuś miał trzy i pół roku. Też bardzo chciał grać

Był 2010 rok, gdy malutki Bartek odbył swój pierwszy trening w życiu. – To było we wrześniu. Prowadziłem drużynę Warmii Grajewo roczników 2001 i 2002. Mama i tata przyprowadzili na zajęcia Arka, który jest z rocznika 2004. Ale był z nimi też Bartuś, który miał trzy i pół roku. Stał przebrany w strój piłkarski, my zaczęliśmy gierkę. Widzę, że też by chciał spróbować. No to mówimy: „Chodź, dołącz”. Zaczął grać ze starszymi nawet o sześć lat. Taki malutki szkrab, a w ogóle nie bał się starć i chętnie prowadził piłkę. Wtedy w Grajewie nie było drużyn dla młodszych dzieci, ale jakiś czas później otworzyliśmy akademię i Bartek dołączył do zespołu roczników 2003 i 2004 – mówi w rozmowie z Weszło Daniel Tuzinowski, pierwszy trener Bartka. Dziś jest przyjacielem rodziny Mazurków.

Kilkuletni Bartosz Mazurek

Kilkuletni Bartosz Mazurek

Rodzice czekali, aż skończę swój trening. Do domu było 20 minut autem, zabierali też Bartka, który patrzył na mnie i również chciał kopać. Ktoś to zobaczył, pozwolono mu uczestniczyć w zajęciach i tak to się wszystko zaczęło – dodaje Arek.

Starszy z braci Mazurków z czasów Warmii pamięta mecz przeciwko Jagiellonii. Zagrali w nim razem z Bartkiem, ale ten był tak młody, że według przepisów zgodę na jego występ musieli wyrazić trenerzy obu drużyn i sędzia. Zgodzili się, a później opiekun drużyny z Białegostoku zobaczył, ile młody chłopak z Kosił potrafi. Bartek jeździł na Akademię Młodych Orłów, brał udział w różnych turniejach. Jagiellonia od pewnego momentu bardzo go chciała.

Zalewski: – Bartek już jako zawodnik Warmii przyjeżdżał do nas na gry kontrolne. Jeździł z Jagiellonią na turnieje, obozy. W końcu już na stałe trafił do rocznika 2006. Sportowo wyglądał nieźle, miał tę niezwykłą odwagę, o której już mówiłem. Najbardziej zaimponowało mi to, jak szybko, choć był rok młodszy, zintegrował się z grupą. Gdy coś się działo – jakieś zabawy, czy nawet psoty – zawsze brał w tym czynny udział. Co ciekawe, na początku raczej nie był środkowym pomocnikiem. Często występował na boku albo jako napastnik.

Starszy brat: Chciałem pomóc mu spełnić marzenia

Gdy Bartek przeniósł się do Jagiellonii, miał 12 lat. On i 15-letni Arek zamieszkali razem w Białymstoku. – Moim marzeniem było już wtedy, żeby on na jak najwyższym poziomie grał w piłkę. Chciałem mu w tym pomóc na ile mogłem. Rodzice na początku byli u nas często, ale mieli też swoją pracę. Musieliśmy sobie radzić, co na początku nie było łatwe. Taka szkoła życia. Bartek był w klasie z chłopakami z Jagiellonii, z którymi się znał i jeździł na turnieje. Poniekąd było mu łatwiej. Gdyby nie zmiana klubu przez brata, pewnie rozpocząłbym liceum w Grajewie, gdzie też jest szkoła na dość dobrym poziomie. Chciałem jednak być przy nim i go wspierać – opowiada starszy z braci w rozmowie z Weszło.

Po Zalewskim Bartka w Jagiellonii prowadził Przemysław Papiernik, który rozwijał też talent m.in. Jana Faberskiego. Później szkolili go Kamil Stanisławski i Marek Wasiluk.

Patrząc na to, ile ma lat, być może dziwnie to brzmi, ale Bartek potrafi nastawić otoczenie wokół siebie i drużyny bardzo pozytywnie, co pomaga trenerowi. Kiedy coś nie wyjdzie, on się nie denerwuje, tylko raczej przekonuje wszystkich, żeby byli spokojni i zaraz wszystko naprawimy. Co najważniejsze, to nie są tylko słowa, idą za tym czyny – mówi o młodym piłkarzu Stanisławski w „Przeglądzie Sportowym”.

Mazurek podczas wizyty w przedszkolu

Mazurek podczas wizyty w przedszkolu

W 2018 roku Jagiellonia pojechała na turniej Rem Marco Cup do Bydgoszczy. Prestiżowe rozgrywki, podział na cztery grupy, w każdej osiem zespołów. Na starcie najlepsze akademie z całego kraju. Jagiellonia wywalczyła puchar, a 11-letni Bartek został w dodatku wyróżniony jako najlepszy zawodnik.

Ale sport to też porażki. Bartek mocno przeżył dwumecz z Zagłębiem Lubin, którego stawką był medal Centralnej Ligi Juniorów. Był czerwiec 2023 roku. Mieli zżytą drużynę, dla niektórych chłopaków to był ostatni sezon w tych rozgrywkach. Ale nie udało się, głównie przez pierwsze, wyjazdowe spotkanie, które, mimo kilku świetnych szans, przegrali aż 0:4. Jednego z goli strzelił im wtedy Marcel Reguła. W rewanżu młodzi chłopcy z Jagiellonii ruszyli na rywali. Skończyło się remisem 3:3. I poczuciem rozczarowania.

W styczniu ubiegłego roku krótka rozmowa z Mazurkiem ukazała się w serwisie Weszło Junior, w cyklu „Wywołani do tablicy”. Niektóre odpowiedzi dobrze pokazują, jak młody talent z Jagiellonii patrzy na piłkę. Fragment:

Dodatkowy trening indywidualny czy wyjście na randkę z dziewczyną?

– Dodatkowy trening indywidualny.

Oferta z renomowanej zagranicznej akademii – odrzucam czy od razu pakuję manatki i biegnę na lotnisko?

– Pakuję walizki i jadę.

Mazurek w meczu Ligi Konferencji ze Shkendiją Tetowo

Mazurek w meczu Ligi Konferencji ze Shkendiją Tetowo

Bartosz Mazurek i Oskar Pietuszewski od dawna się przyjaźnią

W Ekstraklasie zadebiutował na początku marca tego roku. Można powiedzieć, że Adrian Siemieniec rzucił go na głęboką wodę, bo wystawił od pierwszej minuty, w dodatku na stadionie Widzewa. Jagiellonia wygrała 1:0, a Mazurek został zmieniony w przerwie przez Jesusa Imaza, który, podobnie jak Taras Romanczuk, po meczach czy treningach udziela mu wielu cennych rad. Obaj ewidentnie dostrzegli w nim coś wyjątkowego.

W obecnym sezonie pomocnik ma już sześć spotkań w lidze. W wyjazdowym meczu z Radomiakiem (2:1) zaliczył asystę przy bramce Imaza.

Pierwszy mecz Bartka w europejskich pucharach? Kwalifikacje do Ligi Konferencji, rewanż u siebie z Novim Pazarem (3:1). Mazurek spędził na boisku ostatni kwadrans. Jednak to po wczorajszym spotkaniu przeciwko Rayo jest o nim najgłośniej. Częste są głosy, że w Jagiellonii właśnie pokazał się kolejny wielki talent po Pietuszewskim. Mazurek nie rozwija się aż tak szybko, choć występuje w reprezentacjach Polski od U-16 po U-19. Obaj się przyjaźnią od pierwszych obozów z Jagiellonią. Spędzają razem dużo wolnego czasu. Jeżeli mogą, chodzą ze znajomymi na padla (w Białymstoku w tym roku w końcu otwarto korty).

Po meczu z Rayo Mazurek miał świadomość, że pokazał swój spory potencjał. Odniósł się też do tego, że w pewnym momencie Siemieniec przesunął go na prawą stronę boiska. – Wszedłem na boisko z myślą, że nic nie tracę. To był mecz, w którym tylko mogłem zyskać. Miałem czystą głowę, dużą pewność siebie. Uważam, że minuty w środku były bardzo dobre w moim wykonaniu, bo oddałem groźny strzał i miałem dużo wygranych pojedynków. Na skrzydle trochę przygasłem, ale to był i tak bardzo dobry występ mój i całego zespołu – mówił, cytowany przez TVP Sport.

Arek: – Brat za dzieciaka dużo grał na boku. Gdy ustawiano go za napastnikiem, miał często schodzić na skrzydło. Ale dziś na pewno najlepiej czuje się jako „ósemka” albo „dziesiątka”.

Tuzinowski: – Spotkanie przeciwko Rayo oglądałem z trybun. Siedziałem obok mamy Bartka. Niesamowite emocje. Komentowaliśmy, że dużo dał drużynie. Podania, dryblingi. Każdą akcję próbował posuwać do przodu. Imponował młodością i przebojowością, ale to przy tym wszystkim też bardzo dobry człowiek. Pracuję teraz w przedszkolu. Zaprosiliśmy go. Przyszedł, porozmawiał z dziećmi, który były w niego wpatrzone. Widać było, że to szczere i że sam też dobrze się bawił.

Tak, jak bawi się na boisku.

JAKUB RADOMSKI 

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ NA WESZŁO EXTRA:

5 komentarzy

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama