Reklama

Walczyli i zwyciężyli. BVB pokonało Bayer, Terzic wyrównał rekord Kloppa

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

06 sierpnia 2022, 21:02 • 5 min czytania 5 komentarzy

W hicie pierwszej kolejki Bundesligi Borussia Dortmund pokonała Bayer Leverkusen 1:0 po golu widmo. Spotkanie stało na wysokim poziomie, szczególnie jeśli chodzi o intensywność. Po spotkaniu cieszy się jedynie BVB, a szczególnie jej trener Edin Terzic, który wyrównał rekord Juergena Kloppa.  

Walczyli i zwyciężyli. BVB pokonało Bayer, Terzic wyrównał rekord Kloppa

Zwycięstwem 6:1 nad Eintrachtem Frankfurt na inaugurację Bundesligi Bayern Monachium dał jasno do zrozumienia pozostałym drużynom, że nie zamierza oddawać mistrzostwa Niemiec. Die Roten zdobyli już 10 tytułów z rzędu. Wobec straty Roberta Lewandowskiego, kilka zespołów zaczęło zacierać ręce na myśl o walce o paterę. Wśród nich znajdowały się m.in. Borussia Dortmund i Bayer Leverkusen. Odpowiednio wicemistrz kraju i trzecia drużyna poprzedniego sezonu zmierzyły się już w pierwszej kolejce Bundesligi. Oba zespoły zaprezentowały wysoką intensywność gry.

Borussia Dortmund – Bayer Leverkusen 1:0. Bramka widmo

Już od pierwszych chwil dynamika spotkania znalazła się na wysokim poziomie. Akcje toczyły się w tempie najbardziej niebezpiecznych rollercoasterów. Z jednej strony piłkarze BVB, grający na jeden bądź dwa kontakty. Z drugiej zawodnicy Bayeru, często wchodzący w dryblingi i wykonujący mnóstwo rajdów indywidualnych. Spotkanie przypominało zwarcie dwóch wypuszczonych na wolność po długiej przerwie byków, które za żadne skarby nie chciały odpuścić. Właśnie dlatego starcie obfitowało w wiele pojedynków, a co za tym idzie również sporą liczbę kontuzji.

Po niespełna kwadransie murawę w Dortmundzie musiał opuścić jeden z filarów Die Werkself – Robert Andrich. Środkowy pomocnik obok Floriana Wirtza pozostawał liderem drugiej linii klubu z Leverkusen w poprzednim sezonie. Teraz Bayer musiał radzić sobie bez obydwu. Kontuzje nie ominęły również BVB, bowiem przedwcześnie boisko musiał również opuścić sprowadzony latem z Red Bulla Salzburg – Karim Adeyemi.

Zanim 20-latek usiadł na ławce przyczynił się do bramki zdobytej przez Borussię. Otrzymał podanie w polu karnym od jeszcze niepełnoletniego Youssoufy Moukoko. Napastnik, który znalazł się w składzie wobec nieobecności spowodowanej rakiem jądra Sebastiena Hallera, w końcu wygrał pojedynek fizyczny z defensorami Bayeru. Dzięki temu stworzył okazję bramkową Adeyemiemu po stracie piłki przez Die Werkself przed własną bramką. 20-latek oddał strzał na bramkę, który nogami zatrzymał jeszcze Lukas Hradecky, a na linii piłkę zatrzymał Piero Hincapie. W porę dopadł jednak do niej jeszcze Marco Reus, strzelając gola z najbliższej odległości. O tym, że tak się stało wszyscy przekonali się jednak dopiero po kilku powtórkach z dużymi zbliżeniami.

Reklama

Kaempfen und siegen, czyli walczyć i zwyciężać

Sytuacji stykowych było znacznie więcej. Do czerwoności rozgorzała rywalizacja między Nico Schlotterbeckiem a Patrikiem Schickiem. Każdy udany wyblok lub odbiór środkowy obrońca BVB kwitował brawami, czym mocno denerwował napastnika, a na trybunach wywoływał ogromny entuzjazm. Czech nie pozostawał mu dłużny, często korzystając w zwarciach z pracy rąk. Po jednym z bardziej zamaszystych ruchów łokciem powalił Schlotterbecka na murawę. Z wyraźnym grymasem bólu, ale po kilkudziesięciu sekundach defensor powrócił na boisko, kontynuując walkę z Czechem. Nie mógł zawieść Edina Terzicia, który po zatrudnieniu w roli pierwszego trenera BVB w 2021 roku powiedział: – Auf geht’s Dortmund, kaempfen und siegen. To nasze hasło i na nim chcemy budować.

Nie oznacza ono nic innego jak „walczyć i zwyciężać”. W tym wszystkim brakowało jednak gry w piłkę. Widząc coraz ostrzejszą grę sędzia Felix Brych zaczął częściej używać gwizdka. Na całe szczęście dla widowiska, bowiem walki wręcz, fauli i innych przewinień zrobiło się więcej niż piłki nożnej. Bardziej wyglądało to na futbol amerykański niż ten w wydaniu europejskim. Do gry w piłkę szybciej wrócił Bayer, którego sztab trenerski dobrze zdiagnozował największy problem rywali – słaby występ lewego obrońcy. Raz po raz konstruował ataki właśnie tą stroną boiska. Raphael Guerreiro, którego najchętniej pozbyłaby się Borussia, zupełnie nie radził sobie z niebywale dynamicznym duetem Moussa Diaby – Jeremie Frimpong. To od nich pochodziło największe zagrożenie ze strony Die Werkself.

Ani Diaby, ani Frimpong nie są jednak egzekutorami. Odpowiadają za kreację, a finalizacja leży w gestii napastników. Tym najbardziej wysuniętym pozostawał Schick. Czeski snajper, który w poprzednim sezonie zdobył 24 bramki w 29 meczach, miał problem ze skutecznością. Można to również rozpatrywać w inny sposób. To Gregor Kobel znajdował się w wybitnej formie już na starcie rozgrywek. Szwajcarski golkiper w wielkim stylu dwukrotnie zatrzymał uderzenia Schicka, który znajdował się w sytuacjach stuprocentowych.

Być jak Klopp

Bramkarz tym samym uratował skórę swoim kolegom. Stał się jednym z ojców sukcesu inauguracyjnego zwycięstwa BVB. Choć długimi fragmentami dortmundczykom szło jak po grudzie, to zdołali zwyciężyć. W odpowiednim momencie wytrzymali napór Bayeru, ostudzili temperaturę spotkania, utrzymując się długo przy piłce, a mecz kończyli z przewagą jednego zawodnika, bowiem w doliczonym czasie gry Hradecky złapał piłkę poza polem karnym. Za to zagranie otrzymał czerwoną kartkę, co poskutkowało tym, że środkowy obrońca Edmond Tapsoba musiał stanąć między słupkami.

Po tym incydencie z Bayeru zeszło powietrze, a BVB mogło być pewne zwycięstwa. Już na inaugurację Borussia Dortmund zadała kłam teoriom, które prześladowały ją w poprzednim sezonie. Eksperci mieli najwięcej pretensji do wicemistrzów Niemiec, że wygrywają tylko wtedy, gdy mecz układa się po ich myśli. Dosłownie mówiło się, że grają dobrze tylko w dobrą pogodę. Dziś nad Dortmundem nie zawsze świeciło pełne słońce, mimo to Borussia pokonała jednego z bezpośrednich rywali. Ten triumf jest szczególnie ważny dla Terzicia, bowiem jest to jego ósme z rzędu zwycięstwo z BVB w Bundeslidze. Taką serię zanotował w historii tylko Juergen Klopp. Teraz 39-latek zamierza śrubować ten rekord.

Reklama

Bayer natomiast potwierdził to, z czego był znany w poprzednim sezonie. Ofensywna, czasami wręcz wesoła gra cieszyła oczy kibiców. Tak będzie i teraz. Trener Gerardo Seoane zapewne nie raz w tym sezonie będzie się pieklił na nieskuteczność bądź zbyt dużą indywidualność w rozgrywaniu akcji, ale dla postronnego widza mecze Die Werkself pozostaną przyjemnym do oglądania widowiskiem.

Borussia Dortmund – Bayer Leverkusen 1:0 (1:0)

Bramka: Reus 10′

WIĘCEJ O BUNDESLIDZE:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Komentarze

5 komentarzy

Loading...