Reklama

Lewy królem Monachium. Bo Pep ustawił Bayern pod niego

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

07 kwietnia 2015, 09:01 • 13 min czytania 0 komentarzy

“Po meczu nikt nie miał wątpliwości, kto był bohaterem wieczoru. Lewandowski długo udzielał wywiadów telewizjom, a Guardiola rozpływał się nad nim podczas konferencji prasowej. – Był świetny. Prezentował się niesamowicie. Potrzebowaliśmy właśnie kogoś takiego. Kogoś, kto w każdej sytuacji, nawet kiedy będzie atakowany, utrzyma się przy piłce – podkreślał trener”. Czytamy dziś w Przeglądzie Sportowym. Ale materiałów, które wychwalają Lewego za mecz z Borussią Dortmund, jest w prasie więcej. Zapraszamy na przegląd prasy.

Lewy królem Monachium. Bo Pep ustawił Bayern pod niego

FAKT

Temat numer 1. Glik chce więcej goli.

Image and video hosting by TinyPic

Kamil Glik (27 l.) ma już na koncie siedem goli w Serie A. Wyrównał trzydziestoletni rekord Zbigniewa Bońka (59 l.). Teraz chce go pobić i stawia sobie kolejne cele. – Do końca sezonu dziewięć kolejek, więc może coś jeszcze wpadnie – mówi nam kapitan Torino FC, najskuteczniejszy obrońca w Europie. Czy jest w stanie wyrównać osiągnięcie Marco Materazziego (42 l.)? – To aż 12 goli. Będzie ciężko. On strzelał karne, ja nie – dodaje. (…) – Prezesie, pan naprawdę strzelił w najlepszym sezonie w Serie A tylko siedem goli? – żartowali w rozmowie z szefem PZPN Robert Lewandowski (27 l.) i Glik. „Zibi” odpowiedział ciętą ripostą: – A wy panowie, to ile europejskich pucharów zdobyliście?

Reklama

Tabloid podpowiada: Komorowski powinien zastąpić Glika.

Marcin Komorowski (31 l.) strzelił kolejnego gola dla Tereka. Powinien grać w reprezentacji. W czerwcowym meczu z Gruzją w eliminacjach Euro 2016 nie będzie mógł zagrać pauzujący za kartki Kamil Glik (27 l.). Jego miejsce może zająć Marcin Komorowski. Co prawda u selekcjonera Adama Nawałki (58 l.) wyższe notowania miał dotąd Thiago Cionek (29 l.), ale w lepszej formie jest teraz Komorowski. W niedzielę były obrońca Legii strzelił zwycięskiego gola dla Tereka Grozny w spotkaniu z FK Ufa (1:0). To druga bramka Komorowskiego w tym roku. Na dodatek za mecz z Ufą zebrał dobre recenzje w rosyjskich mediach. Sportowy dziennik „Sport- -Express” przyznał mu wysoką notę – 6,5 – w skali 1–10.

Lewandowski lubi, kiedy gwiazdy nie grają.

Pep Guardiola ustawił Bayern pod Roberta Lewandowskiego – mówi Faktowi Christoph Metzelder (35 l.), były gracz Realu Madryt. (…) Zdaniem Metzerdela Guardiola specjalnie ustawił Bayern pod Lewandowskiego. – Absolutnie nie brakowało mi Robbena i Ribery’ego, bo Bayern zagrał zupełnie inaczej. Teraz to Lewandowski był jego centralną postacią. Wszystkie podania były zagrywane do niego, a gdyby grała tamta dwójka, to pewnie oni najczęściej byliby przy piłce – ocenił były obrońca Realu.

Image and video hosting by TinyPic

Relacje ligowe, jak wiecie, chętnie odpuścimy. Ale o tym, że Orlando wciąż nie cieszy się z goli możemy przeczytać.

Reklama

Gdy Orlando Sa (27 l.) strzela gole dla Legii, to na stołeczny zespół zazwyczaj nie ma mocnych. Portugalczyk w tym sezonie zdobywał bramki w 11 meczach, a 10 z nich zakończyło się zwycięstwem mistrza Polski. Portugalczyk średnio pokonuje bramkarzy rywali co 94 minuty. To najlepszy bilans spośród wszystkich zawodników ligowych. (…) Sa po strzeleniu gola Piastowi, podobnie jak w zeszłorocznym meczu z Górnikiem (4:0), stanął w miejscu i nie manifestował radości. Portugalczyk nie jest zadowolony ze swojego położenia, ale po sobotnim spotkaniu miał satysfakcję. – Jestem szczęśliwy z kilku powodów: wróciłem na boisko, strzeliłem gola i pomogłem drużynie w zdobyciu trzech punktów – powiedział Sa.

GAZETA WYBORCZA

Dziś jeden tekst: Co obudziło Leo Messiego?

Image and video hosting by TinyPic

Po dwóch latach dekadencji Argentyńczyk znów wciela się w rolę kandydata na gracza wszech czasów. Kto wybił z letargu Leo Messiego? Luis Enrique, Luis Suárez, a może jednak Cristiano Ronaldo? Kiedy dziennik “El Pais” zadał pytanie pomocnikowi Manchesteru United Anderowi Herrerze, co w futbolu dostarczyło mu ostatnio najsilniejszych wzruszeń, Bask przyznał, że łzy stanęły mu w oczach podczas meczu Barcelony z Manchesterem City w Lidze Mistrzów. Siatka, którą założył Jamesowi Milnerowi Leo Messi przypomniała najbardziej wyszukane sztuczki, które Argentyńczyk wyprawia z piłką w chwilach wzlotów. A przecież jest do bólu pragmatyczny, wystrzega się uprawiania sztuki dla sztuki, jak jego kumpel z Barcelony Brazylijczyk Neymar. Każdy ruch Messiego obliczony jest na efekt, mimo to przytrafiają mu się futbolowe “diabelstwa”, którymi rzuca na kolana przeciwników. Zdjęcie spuchniętej stopy Messiego obiegło ostatnio światowe agencje. Podczas meczu z City kolega z kadry Martin Demichelis wymierzył Leo takiego kopniaka, że przy kości stopy gwiazdora Barçy pojawił się obrzęk wielkości limonki. To dlatego ponoć Messi nie był sobą w ostatnim Gran Derbi, zmusił się do wyjścia na boisko przeciw Realowi tylko ze względu na prestiż i wagę meczu. Potem całe tournée Argentyny po USA i sparingi z Salwadorem oraz Ekwadorem przeżył jak turysta. W jego imieniu do kibiców przemawiał Kun Agüero, bo sam Messi sytuacji, gdy nie może przemawiać na boisku, nienawidzi z całego serca.

RZECZPOSPOLITA

Na początek o hicie z Niemiec. Lewangolski i piękność dnia.

Pep Guardiola i media chwalą Roberta Lewandowskiego. We Włoszech znów dobrze gra Kamil Glik. „To cios w serce Borussii” – tak dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” nazwał akcję Lewandowskiego, po której padł zwycięski gol dla Bayernu. Polak, stojąc tyłem do bramki, ograł Matsa Hummelsa, podał do Thomasa Muellera, a potem dobił jego strzał głową. Z szacunku do byłej drużyny radości nie okazywał, spuścił wzrok i przyjął gratulacje. Wszystko działo się przed trybuną południową, na której zasiadają najwierniejsi kibice Borussii, którzy prawie rok temu żegnali Polaka owacją na stojąco. – Robert był niesamowity. Potrzebowaliśmy kogoś takiego jak on, kto mógłby przytrzymać piłkę przy kontrataku – cieszył się Pep Guardiola. Jedna z takich prób udana jednak nie była i miała wymiar symboliczny. Przed polem karnym Bayernu piłkę Lewandowskiemu odebrał Jakub Błaszczykowski.

I o lidze. Derbowa bijatyka.

W  Wielką Sobotę wygrały Lech i  Legia – czyli lider i druga drużyna ekstraklasy. Chimeryczność prowadzącej Legii jest zjawiskiem wyjątkowym w europejskich ligach. Lider ma już siedem porażek na koncie, do tego zawodnicy Henninga Berga czterokrotnie w tym sezonie dzielili się z rywalami punktami. Tylko słabości i rozdygotaniu grupy pościgowej Legia zawdzięcza to, że wciąż prowadzi. Po wznowieniu rozgrywek po przerwie zimowej dopiero pierwszy raz się zdarzyło, że zarówno lider, jak i wicelider w tej samej kolejce wygrali swe mecze. Wiosnę jako drugi w tabeli rozpoczął Śląsk Wrocław, ale zawodnicy Tadeusza Pawłowskiego fatalnie wystartowali. Po remisie z Cracovią oraz porażce 0:1 z Jagiellonią musieli ustąpić miejsca właśnie klubowi z Podlasia. Ale gdy białostocczanie wdrapali się na drugą pozycję w tabeli, nagle złapali zadyszkę. Przegrali dwa mecze z rzędu i nowym wiceliderem został Lech, który w bezpośrednim starciu pokonał Legię 2:1. Zespół z Poznania w sobotę wygrał w Bełchatowie 2:1, więc zmiana trenera na razie nie przyniosła w GKS spodziewanych efektów.

I jeszcze święcona w pasy od Stefana Szczepłka.

Święta nie sprzyjają delektowaniu się meczami. Człowiek ma co innego na głowie. Jeszcze do niedawna pewnego rodzaju warszawską tradycją był mecz przy Konwiktorskiej w Wielką Sobotę wczesnym popołudniem. Przychodziło wprawdzie w porywach trzy tysiące osób, ale była to stara kibicowska gwardia. W wielu przypadkach tworzyli ją ludzie, którzy pamiętali Czarne Koszule z czasów, w których grali inżynier Zelenay i magister Dłużniak. Szło się na stadion wprost z kościołów, po obowiązkowym obejrzeniu Grobów Pańskich. Ludzie się spotykali, składali sobie życzenia, wspominali, było miło. Zdarzało się, że przed wejściem na trybunę ksiądz święcił pokarmy. Na stadionie Cracovii to wciąż jest tradycja. Także w tym roku ze święconkami przyszło tam ponad 100 osób. Koszyczki, ustawione na boisku, ustrojone były w biało-czerwone pasy. Baranek biały, bukszpan zielony, mamy umalowane, dzieci umyte, tatuś jeszcze trzeźwy – święta. A o 13.00 mecz Cracovia – Lechia. To ma sens, jest czas na wszystko. Ale jeśli, jak przy Łazienkowskiej, mecz rozpoczyna się w Wielką Sobotę o 20.30, to nie ma się co dziwić, że przychodzi 11 tysięcy kibiców zamiast 15 czy 20. Nikt już nie pamięta, że mecze nie są tylko dla telewizji, ale także dla ludzi chodzących na stadiony. W interesie Canal+ jest, aby zawody były rozłożone w czasie i w normalny weekend to oczywiste. Ale nie w Wielkanoc, kiedy myśli się o czym innym. Dlaczego wszystkie nie miałyby być rozegrane w sobotę do wieczora W tym roku złamano zresztą niepisaną zasadę, zgodnie z którą w Wielki Piątek się nie gra. W Pruszkowie Znicz walczył ze Stalą Stalowa Wola o drugoligowe punkty. Przyszło nieco ponad 300 osób.

SUPER EXPRESS

To nie zawał Ludo Obraniaka, to tylko grypa.

Image and video hosting by TinyPic

Pierwsze doniesienia z Turcji były przerażające. “Ludovic Obraniak wylądował w szpitalu z podejrzeniem zawału serca” – informowały polskie, tureckie, niemieckie i francuskie portale. Na szczęście sprawę wyjaśnił sam zainteresowany, zapewniając, że nic poważnego się nie stało. W meczu z Fenerbahce (1:5) 31-letni Obraniak zszedł z boiska już w 30. minucie, kiedy po jednym ze sprintów omal nie zasłabł. Zaniepokojony sztab medyczny Rizesporu wysłał go natychmiast do szpitala, a sportowy świat obiegła plotka, że reprezentant Polski doznał ataku serca. Po kilkunastu godzinach Obraniak wyjaśnił sytuację. – Nie miałem zawału, moje serce jest zdrowe. Niedawno przeszedłem ciężką grypę, która nie została do końca wyleczona. W trakcie meczu z Fenerbahce poczułem się słabo właśnie z tego powodu. Nie ma jednak powodów do obaw. To tylko pogrypowe powikłania, w żaden sposób niezagrażające na szczęście mojemu zdrowiu i karierze – powiedział na łamach dziennika “L’Equipe” Obraniak.

A na krajowym podwórku Niebiescy nie dobili Górnika.

Wielkie Derby Śląska nierozstrzygnięte! Piłkarze Ruchu byli w Zabrzu zespołem lepszym, ale zamiast dobić słabego Górnika i po raz pierwszy od pół roku wygrzebać się ze strefy spadkowej, pozwolili rywalom wyrównać na 2:2. Nerwowy mecz zakończył się chaotyczną szarpaniną. Bohaterem derbów mógł i powinien być Grzegorz Kuświk. Skuteczny napastnik (już 12 goli w sezonie) dwukrotnie wyprowadził gości z Chorzowa na prowadzenie. W obu sytuacjach wykorzystał fatalne błędy obrońców Górnika, którzy zachowywali się przed własną bramką tak, jakby był to mecz klasy Ia z klasą Ib na zajęciach WF-u w szkole podstawowej, a nie prestiżowy klasyk w Ekstraklasie. W drugiej połowie “Niebiescy” zdominowali też zupełnie środek pola i wydawało się, że nie może już stać im się krzywda. Jednak 5 minut przed końcem zagapili się i Roman Gergel uratował gospodarzy przed porażką.

Image and video hosting by TinyPic

Aha, jeszcze Lewy ograł Kubę.

Robert Lewandowski (27 l.) pokazał światową klasę w meczu Bayernu z Borussią w Dortmundzie. Światową nie tylko z tego powodu, że grał świetnie i zdobył jedyną bramkę spotkania, ale również dlatego, iż wspaniale zachował się wobec kibiców BVB, nie celebrując trafienia. – Wciąż mam ogromny szacunek dla fanów Borussii i całego klubu. Dlatego nie cieszę się przesadnie po strzelanych jej golach – powiedział polski napastnik. Niemiecka prasa zachwyca się grą i zachowaniem Polaka, podkreślając, że strzelił gola “byłej ukochanej”. Dziennik “Bild” przyznał mu notę “1”, czyli “klasa światowa”. Gorzej wypadł Jakub Błaszczykowski (30 l.), który otrzymał “4” (grał do 67. minuty). Jeśli miał to być pojedynek konkurujących ze sobą gwiazdorów, to na swoją korzyść rozstrzygnął go gracz Bayernu, choć i Kuba miał drobną satysfakcję, gdy w 50. minucie odebrał piłkę Lewandowskiemu, który wyprowadzał ją spod własnego pola karnego. Ten błąd nie miał jednak wpływu na ocenę poczynań “Lewego” przez trenera monachijczyków.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Oto okładka.

Image and video hosting by TinyPic

Lewandowski, król Bayernu. Materiał Michała Treli z rozmowy z Metzelderem cytowaliśmy już w Fakcie, tutaj jeszcze jeden tekst z Dortmundu.

Przynajmniej od odejścia Mario Goetzego do Bayernu Monachium, król Dortmundu był jeden. Rywale Borussii najbardziej obawiali się Roberta Lewandowskiego i to o nim najwięcej pisało się w mediach. Polak był niekwestionowaną gwiazdą drużyny. Jednak od momentu transferu do bawarskiego klubu wszystko się zmieniło. W Monachium Lewandowski znalazł się w otoczeniu mistrzów świata i jeszcze większych gwiazd światowego futbolu. Już nie był kimś wyjątkowym. Musiał przyzwyczaić się, że błyszczą inni. Jak choćby Arjen Robben, który często zamiast podawać, strzelał. (…) Po meczu nikt nie miał wątpliwości, kto był bohaterem wieczoru. Lewandowski długo udzielał wywiadów telewizjom, a Guardiola rozpływał się nad nim podczas konferencji prasowej. – Był świetny. Prezentował się niesamowicie. Potrzebowaliśmy właśnie kogoś takiego. Kogoś, kto w każdej sytuacji, nawet kiedy będzie atakowany, utrzyma się przy piłce – podkreślał trener. W sferze fizycznej Dortmund ustępował. – Nie wiem, jak to możliwe, ale piłkarze Bayernu górowali nad nami w tym elemencie. Bardziej się rozpychali, walczyli, przestawiali naszych obrońców. Faulowali, co wybijało nas z rytmu. Nie moglibyśmy grać tego, co potrafimy – rozkładał ręce Michael Zorc, dyrektor sportowy Borussii.

Image and video hosting by TinyPic

Kolejny pozytywny sygnał z zagranicy. Czyli Glik ściga legendy.

To, że Lewy jako czołowy goleador Starego Kontynentu bije strzeleckie rekordy Zibiego dziwić nie może, ale kto spodziewał się, że Glik zagrozi jego wyczynom na Półwyspie Apenińskim? Boniek swój najlepszy strzelecki sezon w lidze włoskiej zaliczył w sezonie 1985/86. – Prezesa już dogoniłem. Jesteśmy na równi, ale jeszcze dziewięć kolejek do rozegrania więc kto wie? Może uda się pobić nasz wspólny rekord – uważa Glik, którego strzeleckimi popisami pochwaliła się na swoim twitterowym profilu Serie A. – Naldo ma wciąż sześć trafień? – Kamil pyta nas o obrońcę Wolfsburga, z którym toczy pojedynek o tytuł króla strzelców wśród obrońców. Brazylijczyk się zaciął i Glik zdołał go wyprzedzić, ale w czołówce spory ścisk. – Trzeba jeszcze trochę wytrzymać – kontynuuje 27 – latek. Kamil od kilku tygodni sporadycznie spogląda na tabelę strzelców w czołowych ligach Europy. Niby mu nie zależy, ale kapitalny sezon przyjemnie byłoby okrasić tytułem najskuteczniejszego defensora. W klubie też zaczęli zwracać uwagę na statystyki swojego kapitana. Co do historycznych wyczynów – oprócz samotnego prowadzenia wśród Polaków Glik wciąż ma szanse na dogonienie Marco Materazziego, który w barwach Perugii wykręcił niesamowity jak na obrońcę rekord Serie A. W sezonie 2000-2001 strzelił aż dwanaście goli. Tyle, że Matrix jako kapitan podchodził do wykonywania rzutów karnych, co piętnaście lat temu dało mu aż siedem trafień. Glik w taki sposób nie strzelił żadnego gola. W Torino do jedenastek podchodzi bowiem Fabio Quagliarella. Glik jest pierwszy w kolejce.

Co jeszcze ciekawego w PS? Polczak strzela i czeka na wyrok.

Image and video hosting by TinyPic

Być może wpływ na waszą bardzo dobrą postawę miał fakt, że trener Robert Podoliński zdecydował się na grę czterema obrońcami?
– Dobrze, że tak się stało. Praktycznie przez całe życie grałem czwórką w obronie, więc czułem się pewniej. Łatwiej się wtedy zawiązuje akcje. Kiedy było nas trzech, to jeśli rywal nas zablokował, mieliśmy problemy z rozgrywaniem piłki. Oczywiście każdy system ma swoje wady i zalety. Nam należą się słowa pochwały, że tak szybko przystosowaliśmy się do nowej taktyki,

(…)

Ze swoim poprzednim klubem Wołgą Niżni Nowogród rozstał się pan, bo Rosjanie przestali wypłacać pensje. Czy odzyskał pan już zaległości?
– Wciąż wiszą mi pięć pensji. Sprawa trafiła do FIFA i czekam na wyrok w tej sprawie.

Rolę dyrygenta przejął w Pogoni Szczecin Janota. Jaki jest efekt?

– Nie dziwiłem się, że Kocian stawiał na Akę. To piłkarz o bardzo dużych umiejętnościach. Japończyk na treningach prezentował się z dobrej strony. Podczas meczów wyglądało to już jednak nieco gorzej. Jestem jednak przekonany, że Takafumi już niebawem przypomni wszystkim, na co naprawdę go stać – twierdzi Janota, który przyczyniając się tydzień temu do zwycięstwa Portowców, uciszył też spekulacje na temat dymisji Kociana. – Po trzech porażkach z rzędu atmosfera wokół zespołu zaczęła gęstnieć, ale Kocian wziął całą presję na własne barki. Graliśmy poniżej oczekiwań, jednak powodem nie był trener tylko nasze gorące głowy. Potrzebowaliśmy zwycięstwa, aby ponownie uwierzyć we własne możliwości. Po pewnej wygranej z GKS Bełchatów powinno już być dużej łatwiej – uważa Janota. W meczu z Zawiszą będzie kierował ofensywnymi poczynaniami Portowców. – Nie wyobrażam sobie, żeby na koniec rundy zasadniczej zabrakło nas w czołowej ósemce. Do Bydgoszczy jedziemy po zwycięstwo. Nie boję się tak odważnej deklaracji. Zawisza wprawdzie spisuje się w tym roku nadspodziewanie dobrze, ale każda seria musi się kiedyś skończyć. Mamy dużo lepszy zespół, niż wskazuje na to miejsce w tabeli – dodaje Janota.

Image and video hosting by TinyPic

Działacz – to nie brzmi dumnie. Jeszcze jeden materiał, który jest wynikiem afery Kazimierza Grenia.

Młodzi z laptopami i leśne dziadki ze starych układów. Pasjonaci pracujący za darmo i „społecznicy”, których utrzymanie kosztuje rocznie dziesiątki tysięcy złotych. Wysokiej klasy specjaliści i karierowicze, lemingi, wydmuszki. Kim jest polski działacz sportowy, na jakich zasadach i gdzie funkcjonuje? – Nawet kultura masowa przyczyniła się do ugruntowania w społeczeństwie obrazu działacza sportowego. Wystarczy obejrzeć film „Miś” – przypomina socjolog Adam Czarnecki. (…) W Polsce dominują dwa wyobrażenia działacza. Pierwszy to ten z siwiejącymi włosami, ukształtowany jeszcze przez PRL. – Wielu z nich to ofiary stereotypu. Przyjęło się, że w czasach poprzedniego ustroju do sportu trafiali działacze, którzy byli za słabi na aktywność w poważniejszych gałęziach systemu. Oczywiście część z nich właśnie w taki sposób była szeregowana. Dla sporej liczby ludzi to jednak bardzo krzywdząca opinia – tłumaczy doktor habilitowany nauk humanistycznych z Uniwersytetu Warszawskiego Rafał Chwedoruk.

Najnowsze

Inne kraje

Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia

Szymon Piórek
0
Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia
Ekstraklasa

Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Jakub Radomski
0
Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...