Reklama

Mistrzostwa świata nie dla Polski. Koszykarze przegrali z Niemcami

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

03 lipca 2022, 21:11 • 5 min czytania 12 komentarzy

W 2019 roku byli jednymi z bohaterów koszykarskich mistrzostw świata. Swoim dojściem do ćwierćfinału – po kapitalnych meczach z Rosją czy Chinami – sprawili ogromną niespodziankę i przyciągnęli przed telewizory miliony Polaków. Jednak w kolejnych mistrzostwach świata… nawet nie zagrają. Po dzisiejszej porażce z Niemcami polscy koszykarze nie mają już szans na awans do turnieju.

Mistrzostwa świata nie dla Polski. Koszykarze przegrali z Niemcami

Sytuacja skomplikowała się dawno

Przed startem eliminacji do mistrzostw świata raczej nikt nie zakładał takich problemów. W grupie z Niemcami, Izraelem i Estonią owszem, nie miało być łatwo, ale też – biorąc pod uwagę, że do kolejnej fazy kwalifikacji wychodzą trzy ekipy – Polacy nie powinni mieć problemów. Takie głosy słyszało się najczęściej. Tymczasem odmłodzona przez nowego selekcjonera, Igor Milicicia, kadra, która w dodatku nie mogła skorzystać ze swoich liderów (m.in. Mateusza Ponitki i A.J. Slaughtera) kompletnie nie dawała sobie rady.

W pierwszym meczu eliminacji, z Izraelem, mieliśmy jednak dobre momenty, a i porażka akurat z tą reprezentacją wielkiego wstydu nie przynosi, bo to całkiem solidna ekipa. Drugi mecz był już za to wielkim minusem dla Milicicia i jego podopiecznych. W listopadzie ubiegłego roku przegrali bowiem w Estonii (71:75), a potem nie odrobili strat w dwumeczu, grając już u siebie. Bo choć wygrali, to tylko dwoma oczkami (70:68). I znajdowali się w trudnej sytuacji, której nie pomogła również przegrana z Niemcami u siebie.

Orlen baner

Reklama

Generalnie przed ostatnimi dwoma meczami pewne był jedno – jeśli Polska chciała pojechać na mistrzostwa, musiała wygrać oba.

Z Izraelem się udało. Po fenomenalnej trójce Jarosława Zyskowskiego w samej końcówce na wagę remisu, a potem po dobrze rozegranej dogrywce. Dziś jednak czekało na Polaków być może najpoważniejsze wyzwanie – mecz z Niemcami na ich terenie. Z Niemcami, w których składzie szaleć miał Dennis Schroeder, na co dzień gracz Houston Rockets. A przy okazji – koszykarz takiej klasy, jakich Polska aktualnie nie ma. Oby jeszcze tylko przez jakiś czas, bo przecież bardzo liczymy na rozwój talenty Jeremy’ego Sochana.

CZYTAJ: JAK JEREMY SOCHAN WPASUJE SIĘ W SAN ANTONIO SPURS?

Dziś Sochana jednak nie było, walczyć musieli więc inni. A była to walka nie tylko o przedłużenie nadziei na mistrzostwa, ale też o to, by nie stać się nagle europejskim outsiderem w kwalifikacjach do Eurobasketu 2025. Porażka i czwarte miejsce w tej fazie eliminacji do MŚ zepchnęłyby nas bowiem do prekwalifikacji mistrzostw Europy i walki z takimi zespołami jak Cypr, Austria, Portugalia, Macedonia Północna czy Rumunia. Czyli europejskimi słabeuszami, nazywając rzeczy po imieniu. W dodatku druga runda prekwalifikacji – rozegrana w trzech oknach reprezentacyjnych – rozpocznie się… nawet przed tegorocznym Eurobasketem. Zamiast więc grać sparingi i przygotowywać się do mistrzostw Europy, Polacy byli narażeni na to, że będą musieli walczyć o swoje w meczach o stawkę.

I niestety, dokładnie tak będzie.

Dobry początek

Jako pierwsi w dzisiejszym meczu odskoczyli Niemcy. Trafili dwukrotnie, prowadzili już 5:0. Polacy jednak ani trochę się tym nie zrazili, a zamiast tego zaczęli… trafiać za trzy, co często nie jest naszą mocną stroną. Najpierw skutecznie rzucił A.J. Slaughter, potem dwa razy Michał Sokołowski. Na parkiecie szalał też Mateusz Ponitka i to po obu stronach boiska – pod własnym koszem harował w defensywie, pod koszem rywali rozgrywał, ale też samemu starał się kończyć akcje. Gra Polaków naprawdę mogła się w tamtym okresie podobać, nasi koszykarze byli nawet na czteropunktowym prowadzeniu, choć Niemcy zdołali ostatecznie wyrównać.

Po pierwszej kwarcie było 19:19.

Reklama

Czego mogliśmy żałować? W sumie tego, czego żałowaliśmy i później, przez cały mecz. Niewykorzystanych okazji. W ekipie Polski za dużo było nieporozumień, przepuszczonych piłek, niecelnych podań. Brakowało też ruchu, pokazywania się na pozycji. W dodatku słabo grali nasi wysocy zawodnicy, Olek Balcerowski – który jeszcze niedawno był zgłoszony do draftu i miał nadzieję na angaż w NBA – właściwie nie potrafił wykorzystać swojego wzrostu. Jeśli oglądał go w dwóch ostatnich spotkaniach kadry jakiś klub z najlepszej ligi świata, to jego dyrektor sportowy prawdopodobnie właśnie ostatecznie wykreślił nazwisko Olka ze swojego zeszytu.

Co nie oznacza, że było źle. Nie, nie było. Bo Polacy walczyli z Niemcami jak równi z równymi nawet mimo własnych problemów. Druga kwarta była tego dobrym przykładem – fantastycznie grał w niej zwłaszcza Slaughter, zdobywca 16 punktów, który ogółem w meczu przekroczył nawet trzydzieści oczek i ciągnął naszą reprezentację za uszy. A to ciągnięcie niestety zaczynało być potrzebne, bo z przodu mieliśmy coraz większe problemy przy agresywnej i dobrze ustawionej obronie Niemców. Balcerowski nadal nie trafiał w idealnych sytuacjach, podobnie jak na przykład Tomasz Gielo.

U rywali z kolei zaczynał budzić się Dennis Schroeder, który nie grał dziś może na najwyższej skuteczności, ale im dalej w mecz, tym częściej pokazywał się z doskonałej strony. A Polacy raz po razie zostawiali mu za dużo miejsca. Skończyło się tak, że Niemcy do przerwy prowadzili czterema punktami.

I po wszystkim

W trzeciej kwarcie przy życiu zaczęła trzymać nas głównie defensywa. Świetnie potrafiliśmy wymusić ofensywne faule, dobrze pracowaliśmy też przechwytami i odbiorami. Brylował zwłaszcza Michał Sokołowski, raz po raz broniący kosza i karcący Niemców w ten właśnie sposób. Tyle że rywale uczyli się naszej obrony i znajdowali na nią sposoby, my wręcz odwrotnie – mieliśmy z ich defensywą coraz większe problemy. Znów brakowało też ruchu, przez co Slaughter czy Ponitka nie mieli jak rozegrać piłki i decydowali się na indywidualne akcje, obarczone większą szansą straty.

Mimo tego wszystkiego – głównie za sprawą świetnych trójek – Polacy potrafili nawet na powrót wyjść na prowadzenie. A potem przyszła końcówka.

Mimo że jeszcze na kilka minut przed końcem meczu mieliśmy pięć punktów przewagi, to festiwal błędów z naszej strony – połączony ze znakomitą grą Schroedera i jego kolegów – pozbawił nas szans na awans. Lider Niemców zanotował ostatecznie 38 punktów, 7 zbiórek i 5 asyst, czym przyćmił nawet Slaughtera i jego 32 oczka. W końcówce to jego rzuty wolne, trójki oraz asysta do Johannesa Voigtmanna, który akurat wtedy – w czwartej próbie – trafił po raz pierwszy w meczu za trzy, pozbawiły nas nadziei na awans.

Polacy przegrali 83:93 i stracili szansę na wyjazd na mistrzostwa świata. Poza tym utrudnili też sobie życie w kwalifikacjach do mistrzostw Europy. Niestety, na ten moment nasza kadra wróciła do pozycji europejskiej szarzyzny. Mimo że potencjał ma dużo większy.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Koszykówka

10 lat na wygnaniu. Dlaczego nikt nie tęskni za Donaldem Sterlingiem?

redakcja
10
10 lat na wygnaniu. Dlaczego nikt nie tęskni za Donaldem Sterlingiem?
Koszykówka

Czy Warriors zeszli już na dobre z parkietu? O przyszłości Golden State

redakcja
3
Czy Warriors zeszli już na dobre z parkietu? O przyszłości Golden State

Komentarze

12 komentarzy

Loading...